Choć era Stephena Curry’ego, Klaya Thompsona i Draymonda Greena nieubłaganie dobiega końca, to w Golden State Warriors nikt nie myśli o rozpoczynaniu czegoś na wzór przebudowy. Większościowy właściciel Wojowników Joe Lacob zapewnia, że klub nie ma zamiaru zdejmować nogi z gazu i przez wiele kolejnych lat będzie liczył się w walce o mistrzowskie tytuły, a tak przynajmniej zakładają.



Bieżący sezon to dla Golden State Warriors sygnał alarmowy. Przez długi czas Wojownicy znajdowali się na 12. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej, czyli poza dziesiątką premiowaną grą w play-offach czy turnieju play-in. Ich obecny bilans 28-26 daje im dziesiątą pozycję, ale nastroje w San Francisco pozostają dalekie od upragnionych.

Po upłynięciu czasu na dokonywanie transferów amerykańskie media obiegła informacja, iż przedstawiciele GSW kontaktowali się z Los Angeles Lakers w sprawie potencjalnego transferu LeBrona Jamesa. Choć scenariusz ten jest całkowicie nierealistyczny, to miał on wysłać swego rodzaju sygnał, że Warriors wciąż chcą pozostawać w grze.

Wojownicy nie boją się wielkich ruchów, co pokazali m.in. oddając Jordana Poole’a, uważanego swego czasu za przyszłość organizacji, za Chrisa Paula czy pozyskując Andrew Wigginsa. W rozmowie z Baxterem Holmesem z ESPN większościowy właściciel organizacji Joe Lacob przyznał, że GSW chcą pozostać na szczycie i podejmą kroki, by tak też się stało.

– Nie skomentuję czegoś, czego nie mogę komentować, ale ogólnie rzecz biorąc, po prostu chcę wygrywać. Chcemy po prostu wygrywać. Chcemy byś najlepsi i spróbujemy każdej taktyki, która może nas tam doprowadzić. Nie będę się wygłupiał. Nie jesteśmy tu, by być po prostu „jakimś zespołem”. Może nam się nie udać, każdy ponosi porażki. Mogą one nam się zdarzyć sporadycznie, ale nie będzie to spowodowane brakiem prób z naszej strony – powiedział Lacob.

Należy zadać sobie jednak pytanie, czy ściągnięcie 39-letniego Jamesa, w przypadku finalizacji potencjalnej wymiany z Jeziorowcami, to odpowiednia taktyka na zapewnienie organizacji świetlanej przyszłości. Pomijając wszelkie kwestie sportowe, umowa LeBrona byłaby obciążeniem dla każdego zespołu i choć historia pokazała, że Warriors nie boją się podatku od luksusu, to tego typu ruchy długoterminowo mogą być fatalne w skutkach.

Lacob przyznaje, że przedstawiciele Wojowników podjęli kilka błędnych decyzji, jeżeli chodzi o wybór młodzieży w Draftach. Jedną z najsłynniejszych wpadek GSW okazał się James Wiseman, który jako „dwójka” jest jak dotąd ogromnym rozczarowaniem, a w bieżących rozgrywkach w barwach Detroit Pistons zdobywa średnio zaledwie 6 punktów, 4 zbiórki i 0,6 bloku na mecz (wszystkie 35 występów z ławki rezerwowych).

– Mogliśmy wybrać w Drafcie zawodników, którzy byli już gotowi [na NBA], a może mieli nieco bardziej ograniczone możliwości rozwoju. Myśleliśmy, że mamy więcej czasu z naszą Wielką Trójką. Jak dużo? Nie wiedzieliśmy. Na jakim poziomie? Również nie byliśmy pewni. Teraz, łącząc wszystkich z Wielką Trójką, stało się to skomplikowane – komentuje Lacob.

Sposób zarządzania zespołem spotkał się z krytyką. Anonimowe źródło ESPN bliskie organizacji Warriors przyznaje, że żyli oni w swego rodzaju bańce. Miało panować tam przekonanie, że będą w stanie zaliczyć transformację w stylu San Antonio Spurs, kiedy to ci płynnie przeszli od Tima Duncana do Kawhia Leonarda, przez kilka lat łącząc ich razem.

– Myślę, że w ich budynkach panowało błędne przekonanie, że będą kolejnymi Spurs. Wydaje mi się, że cztery lata temu właściciele podjęli decyzję, że spróbują mieć wszystko, a to przyniosło odwrotny skutek. Powinni najprawdopodobniej skupić się na zawodnikach, którzy pasują do Stepha – czytamy w artykule Holmesa.

Pomimo napotykanych obecnie problemów Joe Lacob wyklucza możliwość całkowitej przebudowy i „tankowanie” z nadzieją na czołowe wybory w Drafcie. Zdaniem 68-latka stworzona na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat marka klubu sprawia, że stali się atrakcyjnym miejscem dla wolnych agentów, którzy będą chcieli utrzymać potęgę GSW.

– To powód, dla którego wydaję mi się, że nigdy nie będziemy próbowali być na samym dole. Jesteśmy Golden State Warriors. Wierzę w tę kulturę. Wierzę, że to słowo się roznosi. Mógłbym o tym mówić przez długi czas. Nie próbuję się przechwalać. Mówię po prostu, że tacy właśnie jesteśmy. Nigdy nie będziemy na samym dnie. Nie pogodzę się z tym. Nie zrobimy tego – dodał Lacob.

Według serwisu Tankathon Warriors mają jeden z najłatwiejszych terminarzy do końca sezonu zasadniczego. Czekają ich jeszcze trzy starcia z San Antonio Spurs, dwa z Charlotte Hornets i po jednym z Washington Wizards czy Portland Trail Blazers. Nawet z wracającym do gry Chrisem Paulem wydaje się jednak, że trudno im będzie o narobienie hałasu w play-offach.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    11 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments