Choć przyjście Damiana Lillarda miało spowodować, że Milwaukee Bucks z miejsca staną się najpoważniejszymi kandydatami do tytułu, to na ten moment styl gry drużyny nieco zawodzi. W rozmowie z portalem Yahoo! Sports doświadczony rozgrywający przyznał, iż jego nierówna gra w tym sezonie jest spowodowana problemami osobistymi. Przenosiny do Milwaukee nałożyły się z procedurą rozwodową, a 33-latek nie ukrywa, że odbija się to na jego komforcie psychicznym.
Problemy osobiste Damiana Lillarda
Damian Lillard dołączył do Milwaukee Bucks na krótko przed rozpoczęciem trwającego sezonu w dużej wymienia, w której jego obecny klub musiał oddać m.in. Jrue’a Holidaya i Malcolma Brogdona do Portland Trail Blazers. I choć rozgrywający po raz pierwszy w karierze został wybrany do najlepszej piątki Meczu Gwiazd NBA, to jego forma w Wisconsin nie była równa. Teraz w szczerym wywiadzie 33-latek nie ukrywa, że przenosiny do Milwaukee zbiegły się w czasie z poważnymi zawirowaniami w życiu prywatnym — gwiazdor jest w trakcie procedury rozwodowej.
Już same przenosiny do nowego miasta i zmiana klubu po 11 latach rozegranych w Portland Trail Blazers była dla Lillarda poważną zmianą, która mogła odbić się na jego grze. Miewał jednak okresy dobrej formy, które przeplatał słabszą grą. W ostatnich sześciu spotkaniach osiąga jednak średnio tylko 22,6 punktu, co jest znacznie poniżej jego standardów.
— Ludzie mówią, że gdy gram w koszykówkę, to nie myślę o niczym innym. Nie mam jednak 21 lat. Mam trójkę dzieci. Trzymam się blisko ze swoją rodziną i aktualnie jestem w trakcie procedury rozwodowej — powiedział w rozmowie z portalem Yahoo! Sports.
Gra Bucks nie napawa optymizmem
Lillard podkreślił, że nieważne, jak bardzo kocha grać w koszykówkę, dzieci zawsze będą dla niego najważniejsze. — Oczywiście, że nosisz to z sobą — dodał. Fakt, że rozgrywający przechodzi trudny okres widać gołym okiem — w poprzednim sezonie osiągał średnio 32,2 punktu, 7,3 asysty i 4,8 zbiórki. Teraz jest to nieco mniej — 25,1 punktu, 6,8 asysty i 4,3 zbiórki. Problemy osobiste to jedna część historii, ale na usprawiedliwienie Lillarda przemawia fakt, że nie jest już pierwszą opcją drużyny. Traz musi dzielić się obowiązkami ofensywnymi z Giannis Antetokounmpo.
I choć Lillard z Giannisem mieli dominować większość zespołów NBA, na razie nic takiego nie miało miejsca. Bilans Bucks (33-16) jest nadzwyczaj dobry, ale drużyna nie zachwyca stylem gry, szczególnie w obronie. Efektem tego było zwolnienie z funkcji pierwszego trenera Adriana Griffina i zatrudnienie Doca Riversa. Władze klubu z Wisconsin liczą, że w ten sposób będą w stanie realnie powalczyć o mistrzostwo.