Od 6 listopada przez powracające problemy z plecami pauzował Ben Simmons. Teraz wreszcie wrócił do gry. I przypomniał fanom Brooklyn Nets, że nie tak dawno temu był zawodnikiem kalibru all-star. Na parkiecie spędził 18 minut — zgodnie z przedmeczowym planem, który zakłada ostrożne wprowadzanie go z powrotem do gry — i w tym czasie zapisał na konto 10 punktów, osiem zbiórek i 11 asyst, nie popełniając ani jednej straty i trafiając wszystkie pięć rzutów z gry.
— Wygraliśmy, więc to udany powrót. To dla mnie główny cel. Zależy mi tylko na zwycięstwach — stwierdził po spotkaniu.
Nets po raz pierwszy od końcówki grudnia wygrali drugie spotkanie z rzędu. Łącznie mają tylko pięć wygranych w ostatnich 17 meczach, ale z Simmonsem w składzie wyglądali świetnie. 27-latek podkręcił tempo gry i już w pierwszej kwarcie miał na koncie sześć asyst. Pomógł też swojej drużynie w walce na tablicach. Wciąż nie stwarza on zagrożenia na dystansie, natomiast udało mu się trafić wszystkich pięć rzutów spod kosza. Z nim na parkiecie Nets byli o 27 punktów lepsi od Jazz.
— To było niesamowicie imponujące. Inni zagrali dziś tak dobrze z powodu Bena Simmonsa. To proste — chwalił po meczu swojego gracza Jacque Vaughn, czyli szkoleniowiec Nets. Jego zdaniem to w głównej mierze Simmons odpowiadał za to, jak świetnie wyglądał atak nowojorskiego zespołu. Fani Brooklynu z pewnością mają nadzieję, że to dopiero początek, ale z tyłu głowy muszą mieć obawy o zdrowie Simmonsa, który od kilku sezonów nie jest w stanie poradzić sobie z kolejnymi kontuzjami.
W ostatnich latach szczególnie mocno doskwierają mu plecy. W zeszłym sezonie NBA rozegrał zaledwie 42 mecze, natomiast w trwających rozgrywkach do 6 listopada zdążył wystąpić w sześciu spotkaniach. Mecz z Jazz był więc dopiero jego siódmym występem w tym sezonie.
— Ludzie nie widzą, ile pracy trzeba wykonać za kulisami. Potrzeba było wiele wysiłku, cierpliwości i czasu, bym doszedł z powrotem do tego miejsca. Każdego dnia pracowałem, by znów wybiec na boisko. Tego nie ma w sieci, tego nie widać. Świetnie więc, że to się opłaciło — dodał rozgrywający.
Nets muszą mieć nadzieję, że Simmons uporał się już ze swoimi demonami i teraz będzie zdrów. Jego wsparcie na pewno przyda się w walce o turniej play-in, gdyż w tej chwili Brooklyn z bilansem 19-27 plasuje się na 10. pozycji w tabeli konferencji wschodniej. Taki sam bilans mają też Atlanta Hawks. Kolejne spotkanie Nets w nocy ze środy na czwartek, kiedy to do Barclays Center na swój pierwszy mecz od czasu transferu do Phoenix Suns powróci Kevin Durant.