Osiem spotkań za nami tej nocy. Joel Embiid stał się dziewiątym zawodnikiem w historii, który przekroczył granicę 70 punktów w meczu NBA. Sixers pokonali Spurs, a Jeremy Sochan zanotował 14 punktów, 8 zbiórek i 4 asysty. Serię zwycięstw do ośmiu przedłużyli Cleveland Cavaliers, którzy pokonali Orlando Magic. W pozostałych meczach Kings okazali się lepsi od Hawks, Bucks wygrali z Pistons, niespodziewaną porażkę z Charlotte Hornets ponieśli mimo 62 punktów Karl-Anthony’ego Townsa Minnesota Timberwolves, a Celtics pokonali Mavericks.
Detroit Pistons – Milwaukee Bucks 113:122
- Podopieczni Adriana Griffina od początku do końca kontrolowali wydarzenia na parkiecie, wygrywając 9 punktami. Dla Milwaukee Bucks było to piąte zwycięstwo w sześciu ostatnich meczach. Swoje 41. Triple-double w karierze odnotował Giannis Antetokounmpo, zdobywając 31 punktów, 17 zbiórek i 10 asyst. – Giannis przejął pełną kontrolę nad meczem w ostatnich 5 minutach – powiedział trener Bucks. – To fenomenalny zawodnik, ale co najważniejsze, jest zwycięzcą – dodał.
- 26 punktów dodał Khris Middleton, który w liczbie zdobytych punktów prześcignął legendę Bucks z lat 90., Glenna Robinsona. Mistrz NBA z 2021 roku w swojej karierze ma o dwa oczka więcej (12012) od dwukrotnego uczestnika meczu gwiazd (12010). – To całkiem miłe. Jestem szczęśliwy – powiedział Middleton. – Myślę, że wciąż mam wiele do zrobienia dla tego klubu, dla tego miasta – dodał.
- Double-double zanotował Brook Lopez (15 punktów, 11 asyst). 13 punktów i 6 zbiórek dołożył Malik Beasley. 17 punktów, 5 zbiórek i 8 asyst zaliczył Damian Lillard, ale jego skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Gwiazdor Bucks trafił zaledwie 4 z 15 rzutów z gry (27%).
- W szeregach Pistons najwięcej punktów zdobył Isaiah Stewart (19). Środkowy Tłoków miał też 8 zbiórek i 5 bloków. 17 punktów i 6 asyst dołożył Jaden Ivy. 15 oczek padło łupem Bojana Bogdanovicia. Natomiast double-double uzyskał Jalen Duren (12 punktów i 12 zbiórek).
Autor: Mateusz Malinowski
Orlando Magic – Cleveland Cavaliers 99:126
- Trwa niesamowita passa Cleveland Cavaliers. Podopieczni JB Bickerstaffa wygrali po raz ósmy z rzędu. Tym razem ofiarą klubu z Ohio zostali Orlando Magic. Bardzo dobra seria Cavs jest jedną z najdłuższych w obecnym sezonie, a wszystko to udało się osiągnąć bez Dariusa Garlanda i Evana Mobleya, czyli drugiego i trzeciego najlepszego punktującego w zespole.
- Duży udział w zwycięstwie Cavs miał Sam Merrill, autor 26 punktów i 8 celnych trójek. 27-letni obrońca trafił 8 z 13 prób zza łuku (62%). – W naszym zespole istnieje wysoki poziom pewności siebie i wzajemnego zaufania – powiedział Merrill. Double-double zanotował Donovan Mitchell (25 punktów i 13 asyst). Podwójną zdobycz uzyskał również Jarrett Allen (14 punktów i 11 zbiórek). – Każdy z naszych graczy skupia się na swoich rolach i je rozwija – powiedział Bickerstaff.
- 18 punktów i 6 asyst zdobył Paolo Banchero. Jedno oczko mniej zdobył Franz Wagner (17). Trzecim najlepszym strzelcem Magic był starszy z braci Wagner, Moritz (15 punktów). 10 punktów i 9 zbiórek dołożył Wendell Carter Jr. Dla Magic była to trzecia porażka w pięciu ostatnich meczach.
Autor: Mateusz Malinowski
Philadelphia 76ers – San Antonio Spurs 133:123
- Dziewięciu zawodników w historii NBA osiągnęło granicę 70 punktów w meczu – od dziś jednym z nich jest Joel Embiid. Podkoszowy zanotował 70 oczek na skuteczności 24-41 do dorobku dokładając 21-23 trafienia z linii rzutów osobistych. Embiid pobił także swój rekord kariery w zbiórkach (18) i rozdał 5 asyst. Layupem na niespełna dwie minuty przed syreną Joel pobił należący do Wilta Chamberlaine’a rekord organizacji, który od 1967 roku wynosił 68 oczek. Dodajmy, że żaden inny zawodnik w historii nie zagrał rozegrał spotkania z linijką 70/15/5.
- Po wykonanej pierwszej połowie, w drugiej Sixers nie mieli problemów ze zdominowaniem rywali, po kilku minutach notując już 15-punktowe prowadzenie. 18 oczek i 8 asyst zanotował Tyrese Maxey, a Tobias Harris dodał 14 punktów i 6 asyst.
- Dla Jeremiego Sochana był to już 43. występ w bieżącym sezonie. Reprezentant Polski pojawił się w pierwszej piątce Spurs i na parkiecie spędził 33 minuty, a w końcowym rozrachunku odnotował 14 punktów, osiem zbiórek, cztery asysty oraz jeden blok.
- Ostrogi rozpoczęły mecz od perfekcyjnej skuteczności za trzy (4/4), co pozwoliło im na świetne wejście w grę (14:5). Sixers momentalnie rozpoczęli proces odrabiania strat, za co odpowiedzialny był przede wszystkim Joel Embiid, ale przez dłuższy czas pierwszej kwarty to Spurs utrzymywali się na prowadzeniu (35:34).
- W drugiej kwarcie Spurs mieli problemy z odnalezieniem rytmu strzeleckiego zza łuku (1/9 za 3), jednak kłopoty ze skutecznością w ofensywie napotkali również gospodarze. Trafienia Tyrese’a Maxey i Paula Reeda pozwoliły im jednak na odzyskanie prowadzenia i wypracowanie skromnej przewagi, którą utrzymywali aż do przerwy (62:58).
- Po powrocie na parkiet świetną grę kontynuował Embiid, który tylko w samej trzeciej kwarcie zdobył 25 punktów i na swoim koncie miał ich już 59. Jasne było wówczas, że urodzony w Kamerunie zawodnik będzie walczył o nowy rekord swojej kariery (dotychczas 59).
- Spurs próbowali odpowiadać m.in. za sprawą Victora Wembanyamy czy Tre Jonesa, ale zabrakło im skuteczności. Sixers wykorzystali ofensywną niemoc Spurs i podwyższyli swoje prowadzenie do 16 „oczek” (101:85).
- Wembanyama miał na swoim koncie już pięć fauli co w połączeniu z jego ograniczonym czasem gry sprawiło, że odpowiedzialność za Embiida w defensywie spadła m.in. na Jeremiego Sochana. Polak kilkukrotnie skutecznie utrudniał grę środkowemu, który tej nocy był jednak nie do zatrzymania. Spurs nie byli już w stanie znaleźć zbliżyć się z wynikiem i zdołali jedynie zmniejszyć rozmiary porażki.
- – Graliśmy z zespołem, który próbuje wygrać mistrzostwo. To wspaniałe, że nasi zawodnicy mogą zobaczyć, czego do tego potrzeba. Daliśmy z siebie wszystko, co tylko byliśmy w stanie. Najważniejsze jest, by wciąż grać i się uczyć – podsumował występ swoich podopiecznych Gregg Popovich.
- Najlepszym punktującym Spurs był tej nocy Victor Wembanyama, który w 28 minut spędzonych na parkiecie odnotował 33 punkty oraz siedem zbiórek. W świetle reflektorów znalazł się jednak przede wszystkim Joel Embiid, który zdobył tej nocy 70 punktów, ustanawiając tym samym nowy rekord zarówno swojej kariery, jak i organizacji 76ers.
- – Jest fantastycznym zawodnikiem i oczywiście walczy o tytuł MVP. Jest wspaniały, gra bardzo wszechstronnie i wykonuje świetną pracę – komentował występ Embiida trener Popovich.
- W czwartej kwarcie pojedynku parkiet z grymasem bólu na twarzy opuścił Tre Jones, który doznał najprawdopodobniej urazu stopy. – Niczego jeszcze nie wiem. Mam nadzieję, że to nic poważnego, bo jest dla nas bardzo ważny – komentował status zawodnika Popovich.
- Dla Jeremiego Sochana był to już dwunasty z rzędu mecz z co najmniej jednym trafieniem za trzy. To czwarta najdłuższa seria w San Antonio Spurs w tym sezonie, a jednocześnie najdłuższa z aktywnych. Lepszy wynik osiągnęli jak dotąd jedynie Zach Collins (13), Doug McDermott (15) oraz Devin Vassell (16).
- Minionej nocy Sochan trafił zza łuku trzykrotnie (3/6, 50%). Polak poprawił tym samym swoją średnią skuteczność za trzy obecnych rozgrywek do 38,1%, co stanowi wzrost o 13,5 punktu procentowego względem jego debiutanckiego sezonu (24,6%).
Toronto Raptors – Memphis Grizzlies 100:108
- Solidne zwycięstwo Grizzlies, którzy ani razu nie dali tej nocy wyjść przeciwnikom na prowadzenie. W drugiej odsłonie Miśki zdołały osiągnąć dwucyfrową przewagę, a czwartą kwartę rozpoczęły z 19 oczkami więcej od rywali. Dla gości było to drugie zwycięstwo w sześciu ostatnich meczach. Pech nie opuszcza jednak Memphis. Drużyna Taylora Jenkinsa straciła dziś Santi Aldamę, który musiał opuścić parkiet z powodu bólu kolana.
- Dla zwycięzców 27 punktów, 5 zbiórek i 6 przechwytów zanotował Jaren Jackson Jr. 19 punktów padło łupem Luke’a Kennarda, a 18 oczek i 10 zbiórek zapisał na koncie Vince Williams Jr. Po stronie Raptors 19 punktów zdobył R.J. Barrett, a blisko triple-double z 22 oczkami, 12 zbiórkami i 8 asystami był Scottie Barnes, który do dorobku dodał także 6 bloków.
Minnesota Timberwolves – Charlotte Hornets 125:128
- Spotkanie od samego początku było bardzo wyrównane. Charlotte Hornets postawili się liderom Konferencji Zachodniej, mimo że Karl-Anthony Towns rozgrywał najlepszy mecz kariery. Minnesota Timberwloves oparli grę w ataku na swoim podkoszowym, który do przerwy zdobył 44 punkty. Po pierwszej połowie Timberwolves mieli 5 punktów przewagi (69-64).
- W trzeciej kwarcie podopieczni Chrisa Fincha zaczęli odjeżdżać rywalom i zbudowali dwucyfrową przewagę, prowadząc 107-92 po trzech kwartach. Decydująca część meczu należała jednak do Hornets, którzy wygrali czwartą ćwiartkę 36-18. Koszykarze z Charlotte szybko zaczęli odrabiać straty, a na kilka minut przed końcem zdołali wyjść na prowadzenie i zbudować kilka punktów przewagi. W ostatniej akcji meczu Timberwolves mieli jeszcze szansę na doprowadzenie do dogrywki, ale Towns spudłował rzut za trzy pod presją obrony.
- Timberwolves mimo historycznego występu Townsa przegrali z Hornets. Środkowy wilków zakończył spotkanie z dorobkiem 62 punktów i 8 zbiórek, ale to nie wystarczyłoby pokonać przyjezdnych z Charlotte. Gospodarze mieli dziś spore problemy w defensywie, pozwalając Hornets na rzucanie z 57 proc. skutecznością.
- – To był absolutnie obrzydliwy występ obrony i pokaz niedojrzałej koszykówki przez cały mecz. Ten mecz nie wymknął się nam spod kontroli. On był taki od samego początku, tak się dzieje gdy masz takie podejście – mówił po meczu zdenerwowany trener Timberwolves, Chris Finch.
- Po stronie Hornets 28 punktów zanotował Miles Bridges, Brandon Miller zdobył 27 punktów, a LaMelo Ball dołożył 18 punktów i 13 asyst.
Autor: Janusz Nowakowski
Dallas Mavericks – Boston Celtics 110:119
- Do 34 zwycięstwa Celtics poprowadził Jayson Tatum, autor 39 punktów, 11 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwytów i 2 bloków. – Na tym polega piękno bycia w NBA – powiedział lider klubu z Bostonu. – Następnego dnia lub pojutrze jest mecz i masz szansę się zrehabilitować – dodał Tatum, nawiązując do piątkowej porażki z Denver Nuggets.
- Bardzo dobre spotkanie rozegrał również Jaylen Brown, zdobywca 34 punktów. 17 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst zanotował Jrue Holiday. 11 oczek i 6 zbiórek dołożył Al Horford. Trener Celtics, Joe Mazzulla w meczu z Mavs skorzystał z zaledwie ośmiu zawodników. Ławka rezerwowych w postaci Paytona Pritcharda, Sama Hausera i Luke’a Korneta zdobyła łącznie 12 punktów.
- W szeregach Mavs brylował Luka Doncić. Gwiazdor klubu z Dallas zanotował triple-double (33 punkty, 18 zbiórek i 13 asyst). 23 punkty, 6 zbiórek i 3 asysty dołożył Kyrie Irving. 20 punktów dodał Tim Hardaway Jr. 14 oczek i 7 zbiórek zaliczył Josh Green.
Autor: Mateusz Malinowski
Phoenix Suns – Chicago Bulls 115:113
- Ciekawy mecz z emocjonującym finiszem. Chicago Bulls przyjechali do Arizony na starcie z Phoenix Suns osłabieni nieobecnością Zacha LaVine’a, ale postawili się faworytom tego spotkania. W pierwszej połowie mecz rozgrywany był pod dyktando Bulls, którzy szybko zbudowali dwucyfrową przewagę. Przyjezdni z Chicago schodzili na przerwę prowadząc 66-49.
- W trzeciej kwarcie Suns prezentowali się już znacznie lepiej i przewaga Bulls stopniowo topniała, ale Byki wciąż pozostawały na prowadzeniu. W czwartej kwarcie Kevin Durant, który rozgrywał znakomite spotkanie wziął na siebie ciężar gry i poprowadził comeback Suns. Durant zdobył w decydującej części spotkania 17 punktów.
- W połowie kwarty Suns wyszli na prowadzenie (95-94) i końcówka spotkania była bardzo interesująca. Gra toczyła się punkt za punkt i mieliśmy częste zmiany prowadzenia. Na kilkanaście sekund przed końcową syreną był remis 113-113, a piłkę mieli gospodarze. Najważniejszy rzut meczu należał do Duranta, który trafił z półdystansu zapewniając swojej drużynie zwycięstwo.
- Graczem meczu był Durant, który zdobył 43 punkty, miał 8 asyst i 6 zbiórek. Bradley Beal dodał 18 punktów i 5 asyst. Po stronie Bulls błyszczał Coby White, któremu zabrakło jednej asysty do triple-double (26 punktów, 10 zbiórek i 9 asyst). DeMar DeRozan dołożył 21 punktów, a Nikola Vucević miał 19 punktów, 17 zbiórek i 7 asyst.
Autor: Janusz Nowakowski
Sacramento Kings – Atlanta Hawks 122:107
- Grający bez Trae’a Younga Hawks nie postawili zbyt wysokich wymagań gospodarzom. Kings przerwali serię czterech porażek z rzędu, po tym jak kontrolowali przebieg spotkania po wygranej 30-16 drugiej kwarcie. W pierwszej połowie Jastrzębie zostały zatrzymane na 40 punktach na 38-procentowej skuteczności, co jest ich najgorszym rezultatem w sezonie.
- Dla drużyny z Sacramento 32 punkty zdobył Harrison Barnes. 14 oczek, 21 zbiórek i 6 asyst zanotował Domantas Sabonis, a po 13 punktów zdobyli Keegan Murray i Malik Monk. Po stronie Hawks 35 punktów zdobył Dejounte Murray, a 18 oczek zdobył Bogdan Bogdanović.