W Chicago zbliża się czas decyzji, co zrobić z Zachem LaVine’em. Wiele wskazuje na to, że gwiazdora z powrotem na boisku zobaczymy jeszcze w tym tygodniu, a Bulls nadal nie są zdecydowani, czy się zawodnika pozbyć, czy pozostawić w zespole.
Szesnaście – w tylu meczach do tej pory Chicago Bulls musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Zacha LaVine’a. Gwiazdor wypadł z gry 29 listopada po tym, jak w spotkaniu grupowym turnieju in-season z Boston Celtics nabawił się urazu stopy. Od tego czasu Bulls radzili sobie zaskakująco dobrze, notując bilans 10-6.
Już w pierwszym meczu bez LaVine’a w składzie zespół z Windy City pokonał Bucks, przerywając serię pięciu kolejnych porażek i notując pierwszą z czterech wygranych z rzędu. W spotkaniach bez rzucającego Byki notują net rating +1,6, zdobywając blisko 4 punkty więcej niż ich średnia w całym sezonie.
– Nie wiem, jaka będzie dokładna data jego powrotu, ale tempo, w jakim robi postępy i fakt, że trenuje tam (z filią Bulls w G League) na pełnym kontakcie, jest bardzo, bardzo optymistyczny – usłyszeliśmy z ust trenera Billy’ego Donovana po wtorkowej porażce z Sixers. Z obozu Chicago dobiegają nas jednak słuchy, że LaVine wrócić może jeszcze w tym tygodniu, a prawdopodobną datą jest piątkowy mecz z Charlotte Hornets. Zawodnik ma za sobą dwa treningi z Windy City Bulls, na których nie odczuwał dyskomfortu spowodowanego urazem, a w czwartek odbędzie kolejny, który zadecyduje o jego dostępności dzień później.
W tegorocznych rozgrywkach LaVine notuje najniższe liczby od momentu skróconego kontuzjami pierwszego sezonu gry dla Bulls, zdobywając średnio 21 punktów na 44,3% z gry i 33,6% zza łuku. Niższe osiągi sprawiają, że samozwańcze akcje i forsowanie własnych rzutów coraz częściej nie są mu wybaczane, przez co zawodnik jest jednym z głównych nazwisk, którym należy przyglądać się przed lutowym trade deadline. Ponadto atmosfera w szatni Byków miała znacznie się oczyścić podczas absencji LaVine’a.
Obserwuj mnie na Twitterze (X) -> Maks Kaczmarek (@maks_kacz) / Twitter