Memphis Grizzlies wykonali kolejny krok do ponownego powitania w drużynie Ja Moranta. Klub rozpoczął od zrobienia miejsca w składzie dla swojego gwiazdora poprzez zwolnienie Kennetha Loftona Jr., który mimo krótkiej kariery w NBA jest dobrze kojarzony przez kibiców NBA.
Wszystko wskazuje na to, że Ja Morant po 25-meczowym zawieszeniu wróci do gry w nocy z wtorku na środę w spotkaniu przeciwko Pelicans. Grizzlies, którzy obecnie zajmują 13. lokatę na Zachodzie, wierzą, że powrót ich lidera da niezbędny zespołowi impuls i odwróci losy całego sezonu. Morant jest jednak 16. zawodnikiem na regularnym kontrakcie w składzie Miśków, co oznaczało, że zespół musiał zrobić dla niego miejsce w kadrze meczowej.
Grizz zdecydowali się na zwolnienie Kennetha Loftona Jr. Tego samego, który został wybrany MVP ubiegłego sezonu G League; tego samego, który w ostatnim meczu poprzednich rozgrywek NBA zanotował 42 punkty oraz 14 zbiórek. Wreszcie tego samego, któremu klub z końcem poprzedniego sezonu zaproponował wieloletnią umowę, aby zapewnić mu spokojny rozwój.
W tegorocznych rozgrywkach Lofton Jr. wyszedł na boisko w 15 spotkaniach, spędzając na nim średnio po 6,6 minut. Jak informują Amerykańskie media, kilka tygodni temu zawodnik spotkał się z trenerem Taylorem Jenkinsem, aby przedyskutować swoją rolę w zespole. Szkoleniowiec miał poinformować gracza, że jego styl oparty na zwalnianiu tempa i grze na „poście” nie odpowiada aktualnej taktyce zespołu i dlatego trudno będzie mu zdobyć więcej minut.
W końcówce ubiegłego sezonu Grizzlies podpisali z zawodnikiem dwuletnie przedłużenie kontraktu. Umowa zawiera jednak gwarantowane „zaledwie” 2 mln dolarów, płatnych w tegorocznych rozgrywkach. Należy spodziewać się, że po Loftona Jr. szybko zgłoszą się inne kluby. Jak sam twierdzi 21-latek, od końca zeszłego sezonu zrzucił ponad 9 kilogramów, co ma zapewnić mu większą mobilność i wszechstronność w grze. Dotychczas podkoszowy ma na liczniku 39 rozegranych spotkań w NBA, w których notował średnio 4,1 punktu.
Obserwuj mnie na Twitterze (X) -> Maks Kaczmarek (@maks_kacz) / Twitter