Kevin Garnett uważa, że Anthony Davis wygląda na parkiecie na dużo starszego, niż w rzeczywistości jest. W podkaście „KG Certified” zwrócił uwagę na niekonsekwencję w grze podkoszowego Los Angeles Lakers. W tym sezonie AD osiąga liczby, które pozwalają mu realnie myśleć o zostaniu jednym z najlepszych zawodników sezonu regularnego, a sami Lakers wyglądają też coraz lepiej.
Legenda Boston Celtics znana jest z mówienia rzeczy wprost, nawet jeśli nie są poprawnie politycznie. Podobnie jest w kwestii gry Anthony’ego Davisa, który według Kevina Garnetta wygląda na dużo starszego, niż w rzeczywistości jest. Garnett z kolei znany był nie tylko ze swoich świetnych umiejętności koszykarskich, ale przede wszystkim poświęcenia i zostawiania na parkiecie całego serca. Za to pokochali go kibice Boston Celtics. Davis z kolei wielokrotnie sprawia wrażenie osoby apatycznej.
— AD wygląda jak 40-latek. Kiedy patrzę, jak Anthony Davis gra, widzę w nim aktualnego siebie — powiedział Garnett w swoim podkaście. Obserwacje byłego zawodnika są zawsze cennym spostrzeżeniem — być może Garnett widzi więcej niż przeciętny kibic, który śledzi NBA głównie z pozycji tabelek z wynikami. Z poziomu statystyk AD wygląda przynajmniej dobrze — do tej pory osiąga w tym sezonie średnio 21,5 punktu, 12,1 zbiórki i 3,4 asysty na mecz. Trafia także 54 proc. rzutów z gry i 30 proc. prób zza łuku.
Ponadto Davis jest filarem defensywy Lakers, osiągając średnio 2,9 bloku i jeden przechwyt na spotkanie. Jeśli utrzyma formę, a zdrowie będzie mu dopisywać, powinien powalczyć o statuetkę dla najlepszego obrońcy sezonu regularnego. Tutaj pojawia się jednak problem, ponieważ zdrowie nigdy nie było mocnym punktem Davisa. Dodatkowo w tym sezonie zdarzały się spotkania, w których podkoszowy Lakers nie był w stanie zdominować rywali.
Garnett mógł tylko przekomarzać się w Davisem i w ten sposób zachęcić go do lepszej gry i udowodnienia mu, że się myli. Nie zmienia to jednak faktu, że grając w Lakers AD musi mierzyć się z nieustanną presją — jest cały czas na świeczniku także dlatego, że to on obok LeBrona Jamesa miał prowadzić LAL do kolejnych sukcesów. W ostatnim czasie różnie z tym bywało.
***