W poprzednim sezonie Max Strus był jednym z ważniejszych ogniw Miami Heat, którzy sensacyjnie zdołali z ostatniego miejsca gwarantującego udział w play-offach awansować do wielkiego finału NBA. Po ogromnym sukcesie zawodnik liczył, że będzie mógł kontynuować karierę na Florydzie, ale wtedy przekonał się na własnej skórze, jak brutalnym biznesem jest NBA. W momencie, gdy zobaczył, że cyfry w jego ewentualnym kontrakcie z Heat nie będą takie, jakby sobie wymarzył, postanowił szukać szczęścia gdzie indziej. Ostatecznie wylądował w Cleveland Cavaliers.
Zapraszamy na nowy podcast PROBASKET LIVE – czwartek 23 listopada godz. 21:00.
Max Strus był jednym z najważniejszych zawodników Miami Heat w poprzednim sezonie, wydatnie pomagając drużynie w awansie do finałów NBA, a wcześniej w znakomitej grze w kolejnych rundach play-offów Konferencji Wschodniej. Mimo wyższej klasy przeciwników i braku przewagi własnego parkietu Heat byli w stanie w kolejnych rundach dość pewnie przechodzić kolejno: Milwaukee Bucks, New York Knicks i Boston Celtics. Jedynie z Celtics byli zmuszeni do gry siedmiomeczowej serii. Zatrzymali się dopiero na Denver Nuggets, z którymi przegrali 1:4 w serii.
Zawodnik liczył, że nie będzie musiał zmieniać barw klubowych. — Oczywiście, że sukces, który tam osiągnęliśmy i radość, jaką mieliśmy z gry, sprawiała, że nie chciałem odchodzić, chciałem zostać i spróbować ponownie z tym samym składem — przyznał Strus, cytowany przez sun-sentinel.com. — Wydaje mi się, że część mnie myślała o tym, że wrócę i że w jakiś sposób się to ułoży. Jednak kiedy na poważnie zaczniesz patrzeć na to od strony biznesowej, spojrzysz na liczby i tego typu rzeczy, to rozumiesz, że nie wrócisz — dodał zawodnik Cleveland Cavaliers.
Solidna gra w play-offach pomogła Strusowi w podniesieniu wartości rynkowej, a Heat nie byli w stanie pokryć jego wymagań dotyczących zarobków. W końcu zawodnik podpisał czteroletni kontrakt warty 63 miliony dolarów i na zasadach sing-and-trade przeniósł się do Cleveland. Choć chciał zostać na Florydzie, zdawał sobie sprawę z biznesowej strony sportu i nie żywi urazy do Heat za to, że ci nie próbowali go zatrzymać u siebie.
— Właściwie nikt nie mógł nic zrobić. Sposób, w jaki funkcjonuje NBA, nie wziąłem tego do siebie. Myślę, że gdyby było to możliwe, chcieliby mnie u siebie. Jest jak jest i trzeba iść dalej. Na szczęście dostałem to, na co zapracowałem i jestem w drużynie grającej o play-offy. Cieszę się, że wszystko tak się skończyło — dodał Strus, którego odejście jest dla Heat sporym ciosem.
Oprócz Strusa z klubem latem pożegnał się Gabe Vincent, który podpisał z Los Angeles Lakers trzyletni kontrakt warty 33 miliony dolarów. Rozgrywający także liczył, że zostanie w Heat. W nowym sezonie Strus wystąpił w 13 meczach Cavaliers, osiągając w nich średnio 14,3 punktu, 5,8 zbiórki i 3,8 asysty. Na parkiecie spędza nieco ponad 35 minut. Jest także wdzięczny za to, że w Miami bardzo rozwinął się jako zawodnik.