Los Angeles Clippers na razie próbują złapać grunt pod nogami po transferze Jamesa Hardena. Jak do tej pory nie udało im się jednak wygrać choćby jednego spotkania z 34-latkiem na pokładzie. Mocno na całej sytuacji stracił Bones Hyland, który w związku z przyjściem Hardena został odsunięty od regularnej rotacji zespołu.
Nie tak to sobie wyobrażał Bones Hyland, gdy trafiał do Los Angeles Clippers. W swoim poprzednim zespole narzekał na brak większej roli. Denver Nuggets zdecydowali się więc go oddać do Miasta Aniołów w ubiegłym sezonie. Teraz młody obrońca znów przeżywa podobną sytuację. Wszystko za sprawą transferu Jamesa Hardena. Jak bowiem zakomunikował Tyronn Lue, to właśnie Hyland na najbliższy czas wypadnie z rotacji kalifornijskiej drużyny.
— Dał mi znać i tak naprawdę tylko tego można oczekiwać. To może być frustrująca sytuacja, ale zamierzam pozostać gotowy. Oczywiście chciałbym grać, ale staram się zachować perspektywę. Doświadczałem już znacznie gorszych rzeczy. Mierzyłem się ze śmiercią, więc jest to coś, z czym mogę sobie poradzić — oznajmił dojrzale Hyland.
23-latek nawiązuje tutaj do pożaru domu, jaki przeżył kilka lat temu, ratując się skokiem z wysokości drugiego piętra. W pożarze zginęli jednak jego babcia oraz kuzyn, a Hyland lądując na ziemi z dużej wysokości doznał poważnej kontuzji kolana. Lekarze powiedzieli mu wtedy, że nie zagra już w koszykówkę, ale on udowodnił, że się mylili. Jego kariera w NBA nie nabrała jednak jak do tej pory rozpędu, choć początek tego sezonu był obiecujący.
Hyland wystąpił jak do tej pory w ośmiu spotkaniach dla Clippers, notując średnio 11,8 punktu w każdym z nich. Ostatni raz na parkiet wybiegł jednak 10 listopada. Szkoleniowiec Clippers miał poinformować go, że jego przerwa potrwa minimum 5-6 spotkań. Nie pomaga mu na pewno fakt, że jednym z największych mankamentów w jego grze jest co najwyżej przeciętna defensywa. Z drugiej strony, młodzieńcza energia Hylanda może się przydać LAC.