Ostatni mecz w NBA zagrał w styczniu tego roku. Niedługo potem Los Angeles Clippers zdecydowali się go zwolnić i od tego czasu John Wall nie znalazł sobie miejsca w żadnej innej drużynie. 33-letni rozgrywający cały czas marzy jednak o powrocie do ligi. Ma nawet upatrzony klub, do którego chciałby dołączyć. Pomóc z tym miałby mu stary znajomy Bradley Beal.
Łącznie tylko 74 spotkania w ostatnich czterech latach rozegrał John Wall w NBA. W całości stracił sezony 2019-20 oraz 2021-22, a w poprzednich rozgrywkach próbował wskrzesić swoją karierę w zespole Los Angeles Clippers. Jego przygoda z kalifornijskim zespołem potrwała jednak tylko przez 34 mecze. Wall notował w nich średnio 11,4 punktu oraz 5,2 asysty, ale miał problemy ze skutecznością, tracił sporo piłek, słabo wyglądał w defensywie i ostatecznie władze LAC doszły do wniosku, że lepiej będzie zakończyć tę współpracę.
Wall od tego czasu nie znalazł zatrudnienia w żadnym innym klubie. Latem miał treningi pokazowe przed kilkoma zespołami, ale nie przerodziło się to w kontrakt na trwający sezon. Mimo tego 33-latek się nie poddaje. Wciąż chciałby wrócić do ligi. Pięciokrotny uczestnik Meczu Gwiazd w jednym z podcastów przyznał, że cały czas ma świetne relacje z Bradleyem Bealem i z wielką chęcią dołączyłby do Phoenix Suns, gdyby było to możliwe.
– Ja i Brad wciąż jesteśmy braćmi. Cały czas dużo ze sobą rozmawiamy. Gdybym mógł dołączyć do jego drużyny, to zrobiłbym to z wielką chęcią – oznajmił rozgrywający.
Wall i Beal spędzili razem osiem sezonów w składzie Washington Wizards między 2012 a 2020 rokiem. Czy mogliby ponownie połączyć siły w Phoenix? Słońca akurat na obwodzie mogą potrzebować wsparcia, jako że w zespole nie mają tak w zasadzie ani jednego nominalnego rozgrywającego. Wall mógłby tę lukę wypełnić, ale otwarta zostaje kwestia, czy 33-latka stać jeszcze na bycie efektywną opcją, z czym miał kłopoty podczas gry dla Clippers w poprzednim sezonie.
Pierwszy numer draftu z 2010 roku rozegrał w NBA łącznie 647 spotkań, z czego zdecydowaną większość w barwach Wizards, gdzie stał się jednym z najlepszych rozgrywających w lidze, zanim jego kariery nie wyhamowały problemy zdrowotne.