Środowego popołudnia James Harden po blisko 10 dniach nieobecności stawił się wreszcie na treningu Phialdelphia 76ers. Mimo tego występ zawodnika w pierwszych meczach sezonu jest wątpliwy, a Brodę z powrotem na boisku zobaczyć możemy dopiero w nocy z niedzieli na poniedziałek.
James Harden nie daje o sobie zapomnieć. Po nie w pełni przepracowanym obozie przygotowawczym, z powodów personalnych obrońca 76ers pozostawał z dala od zespołu przed blisko 10 dni, stawiając się w obiekcie treningowym klubu dopiero wtorkowego popołudnia. Równolegle rozmowy dotyczące jego wymiany do Los Angeles stanęły, a z dalszymi ruchami Clippers zamierzają poczekać na rozwój zdarzeń w pierwszych tygodniach sezonu.
Przygotowania Hardena do nowego sezonu zostały mocno zachwiane, a według informacji amerykańskich mediów zawodnik nie powrócił na treningi w najlepszej formie fizycznej. Nie chodzi tu jednak o problem z nadwagą, który przydarzał się Hardenowi w poprzednich latach, ale o motorykę i „czucie gry”. Z tego powodu sztab Sixers zdecydować miał, że zawodnik w nowym sezonie zadebiutować będzie mógł najwcześniej w nocy z niedzieli na poniedziałek.
Przed 76ers, którzy obok Bucks są jedyną drużyną, która po pierwszy dwóch dniach sezonu nie ma rozegranego jeszcze ani jednego spotkania, dwa mecze na wyjeździe. W nocy z czwartku na piątek czeka ich spotkanie na trudnym terenie w Milwaukee, natomiast dwa dni później wybiorą się do Toronto. Jak twierdzi Adrian Wojnarowski z ESPN, Harden wystąpi dopiero w niedzielnym meczu z Trail Blazers, który otworzy nowy sezon w hali Wells Fargo Center w Filadelfii.
Nadal nie wiadomo, z jakim zaangażowaniem Harden rozpocznie nowy sezon w drużynie, z którą jeszcze nie dawno nie wiązał swojej dalszej przyszłości. Jak przyznał ostatnio Doc Rivers, były trener Sixers, frustracja Hardena rozpoczęła się od braku otrzymania nominacji do Meczu Gwiazd w poprzednim sezonie. Po przenosinach z Brooklynu obrońca notował średnio 21 punktów i 11 zbiórek na przestrzeni 79 spotkań w barwach 76ers.