Negocjacje Portland Trail Blazers i Miami Heat nie przebiegały tak, jak życzyłby sobie tego Damian Lillard. Okazuje się, że od samego początku rozmów finalizacja transferu była mało prawdopodobna. Przedstawiciele PTB postawili żądanie, którego kierownictwo zespołu z Florydy nie było w stanie spełnić.
Damian Lillard od początku stawiał sprawę jasno. Jego wymarzonym kierunkiem byli Miami Heat, którzy jeszcze kilka miesięcy temu sprawili ogromną niespodziankę i pomimo rozstawienia z „ósemką” awansowali do wielkiego finału NBA. Tam w starciu przeciwko Denver Nuggets zabrakło im pewnego ogniwa. Lukę tę mógłby uzupełnić właśnie 33-letni rozgrywający, ale ostatecznie projekt ten zakończył się na etapie wstępnych wizualizacji.
Shams Charania i Sam Amick z The Athletic przybliżają nieco proces negocjacji pomiędzy dwiema stronami. Zanim Lillard wylądował w Milwaukee Bucks, czyli w zespole, który dodał do swojej listy preferencji razem z Brooklyn Nets, przedstawiciele Blazers rozpoczęli wstępne rozmowy z Heat. Dziennikarze informują jednak, że włodarze Portland na samym początku postawili sprawę jasno – chcemy Jimmy’ego Butlera bądź Bama Adebayo.
Tego typu żądanie sprawiło, że Miami Heat zaczęli wątpić w możliwość kontynuowania jakichkolwiek negocjacji. Z ich perspektywy wyglądało bowiem na to, że Blazers tak naprawdę nie potrzebują chociażby Butlera, a takie postawienie sprawy to jedynie stworzenie swego rodzaju wymówki na zakończenie rozmów.
Dziennikarze dodają również, że w lipcu oraz sierpniu Heat byli gotowi zaoferować trzy wybory pierwszej rundy draftu, Tylera Herro (który trafiłby do trzeciego zespołu), wybory drugiej rundy, wygasające kontrakty zawodników oraz Nikolę Jovicia, ingorując zatem żądanie Portland. To nie satysfakcjonowało jednak Blazers, przez co swój wzrok skierowali oni na kolejne dwa zespoły, które Lillard wskazał jako interesujące.
Wydaje się, że Blazers podjęli odpowiednią decyzję. Jrue Holiday to bardzo wartościowy zawodnik na rynku transferowym, szanowany przede wszystkim za swoją grę w defensywie, która nie ogranicza w znaczącym stopniu jego potecjału w ataku. Choć Portland otwarcie przyznają, że mają zamiar nim handlować, to w dalszym ciągu mogą otrzymać za niego więcej niż bezpośrednio od Heat za Lillarda, zatrzymując przy tym Deandre Aytona.