Od kilku tygodni spekulowano, kto może zająć ostatnie miejsce w składzie Boston Celtics na nowy sezon. GM Brad Stevens w sierpniu zaprosił na treningu kilku graczy. Ostatecznie po kilku tygodniach Celtowie porozumieli się z jednym z zaproszonych wtedy zawodników. Kontrakt z klubem podpisał Lamar Stevens, o czym poinformował Shams Charania.
Stevens swoją dotychczasową karierę w NBA spędził w zespole Cleveland Cavaliers. W ubiegłym sezonie zagrał w 62 spotkaniach, z czego 25 razy rozpoczynał mecz od pierwszej minuty. 26-latek nie notował oszałamiających liczb, zdobywając średnio 5,3 punktu oraz 3,3 zbiórki w każdym starciu, ale wnosił na parkiet sporo dobrej energii. Przekonali się o tym m.in. fani Celtics, gdy w marcu tego roku Stevens napsuł Bostonowi sporo krwi w wygranym przez Cleveland po dogrywce spotkaniu.
Był też jednym z lepszych defensorów Cavs na obwodzie. Ekipa z Cleveland oddała go jednak latem w ramach transakcji sign-and-trade Maxa Strusa. To wtedy Stevens wylądował w San Antonio, lecz Spurs nie widzieli dla niego miejsca i zdecydowali się go zwolnić. Pomógł fakt, że 26-latek miał tylko częściowo gwarantowany kontrakt. Od tamtego czasu zawodnik łączony był z kilkoma różnymi zespołami. W sierpniu pojawił się w Bostonie na treningu, a teraz uzupełni 15-osobowy skład Celtics na nowy sezon.
Jego umowa ponownie jest jednak tylko częściowo gwarantowana — tak samo, jak kilku innych zawodników w zespole. Chodzi też o Dalano Bantona, Swiatosława Mychajluka oraz Luke’a Korneta. W związku z tym Celtics cały czas łatwo mogą sobie otworzyć wakat w składzie. Wydawało się, że Bostończycy czekają na powrót do składu lubianego i cenionego Blake’a Griffina. Według ostatnich doniesień Griffin nie zdecydował jednak jeszcze, czy wróci do NBA na kolejny rok, a ewentualny powrót do Bostonu może się wydarzyć już w trakcie rozgrywek.