Powrót do gry Kevina Garnetta nadal stoi pod wielkim znakiem zapytania. – Wielcy gracze zasługują na to, byś dał im czas do namysłu – stwierdził Tom Thibodeau. Czy The Big Ticket zdecyduje się pójść tą samą ścieżką, co Tim Duncan i Kobe Bryant?
40-letni Kevin Garnett po decyzji Tima Duncana jest jedynym graczem, który trafił do NBA przed 1998. Rok temu silny skrzydłowy podpisał z Minnesotą Timberwolves 2-letnie porozumienie za 16 milionów dolarów, jednak wówczas nie mógł zapewnić ekipie, że wróci na sezon 2016/2017. Przynajmniej nie jako zawodnik, bowiem w kontrakcie znajduje się opcja pozwalającą Garnettowi objąć miejsce w zarządzie drużyny tuż po zakończeniu kariery.
Jeszcze pod koniec minionego sezonu regularnego, właściciel zespołu – Glen Taylor mówił o tym, że Garnett chce wrócić na ostatni taniec. Zawodnik miał sporo czasu, by zastanowić się nad wszystkimi argumentami za i przeciw. Największą kwestią pozostaje jego zdrowie i gotowość do gry. Czas odcisnął na Kevinie swoje piętno i choć ten nie pełni w drużynie pierwszoplanowej roli, Tom Thibodeau na pewno znalazłby dla weterana zastosowanie, które stanowiłoby konkretne obciążenie dla jego organizmu.
Jeśli KG zdecyduje się wrócić, będzie to jego 22 sezon w lidze. Z uwagi na problemy z kolanem, w poprzednich rozgrywkach wystąpił dla Wolves w zaledwie 38 meczach notując średnio 3,2 punktu i 3,9 zbiórki w 15 minut na parkiecie. – Chciałbym zagrać w przyszłym sezonie i upewnić się, że ta drużyna w końcu awansuje do play-offów – mówił w rozmowie z Taylorem. Potem jednak dodał. – Nie jestem jednak pewien, czy będę w stanie.
Obawy zawodnika dotyczą przede wszystkim wspomnianego kolana. Kevin z parkietu po raz ostatni chce zejść o własnych siłach. Wolves tymczasem nie dobili do 94,1 miliona dolarów progu salary-cap, więc umowa Garnetta nie przeszkadza drużynie w konstruowaniu rotacji. Dlatego też Tom Thibodeau i zarząd nie muszą KG poganiać. Natomiast rodzina, znajomi i agent zawodnika nie chcą niczego sugerować. – Jego głowa na pewno chce wrócić, ale czy jego ciało sobie z tym poradzi? – to dylemat, o którym wspomina Reggie Miller, wieloletni przyjaciel Garnetta.
Choć produktywność skrzydłowego wyraźnie w ostatnich latach spadła, jego obecność w obronie nadal może być pomocna. Poza tym KG to doskonały mentor dla młodych graczy. Posiadanie go na ławce rezerwowych zapewnia dodatkowe wsparcie dla sztabu, bowiem pierwszy szkoleniowiec może na jego barkach zostawić trochę obowiązków związanych z dyscyplinowaniem młodszych zawodników. Jeśli jednak Garnett zdecyduje się odejść, będzie obok Bryanta i Duncana pierwszym w kolejce do Galerii Sław.
W przekroju całej swojej kariery, The Big Ticket rozegrał 1462 mecze i notował średnio 17,8 punktu, 10 zbiórek, 3,7 asysty, 1,4 bloku, 1,3 przechwytu i 49,7 FG%. Oprócz Wolves, grał dla Boston Celtics i Brooklyn Nets. W Bean-city zdobył swoje jedyne mistrzostwo w karierze pomagając m.in. Docowi Riversowi, Paulowi Pierce’owi, Rayowi Allenowi i Rajonowi Rondo.
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET