Coraz więcej wiemy o sytuacji Damiana Lillarda i coraz mocniej zbliżamy się do jego wymiany z Portland. Jak się okazuje, w ostatnich tygodniach Trail Blazers mieli na stole jeszcze co najmniej jedną ofertę za swojego gwiazdora, która dotarła do nich z Chicago.
Jak informowaliśmy Was w piątek, w Portland ponownie rozdzwoniły się telefony z konkretnymi ofertami za Damiana Lillarda. Według doniesień Trail Blazers spieszą się z wymianą swojego gwiazdora, aby dopiąć formalności przed rozpoczynającym się za niewiele ponad tydzień campem treningowym. Wiele wskazuje na to, że przenosiny rozgrywającego do Miami są tylko kwestią czasu a w wymianę zaangażowanych będzie więcej zespołów, w tym Phoenix Suns (więcej o tym temacie przeczytacie w artykule Michała Kajzerka).
W kuluarach słyszymy, że na ostatniej prostej z wyścigu o zawodnika odpadli Chicago Bulls. Po tym, jak drużyna Byków w zamian za Lillarda oferowała jedynie paczki z Zachem LaVinem Blazers zdecydowali się definitywnie zakończyć rozmowy, dając w ten sposób do zrozumienia, że interesuje ich przebudowa skupiona wokół Anfernee Simonsa i Scoota Hendersona.
Bulls od dłuższego czasu natomiast badali rynek, szukając chętnych na LaVine’a. Gdy wreszcie ich znaleźli, głównie wśród drużyn z dolnej części tabeli, ich żądania, skupiające się wokół młodego zawodnika i kilku pierwszorundowych picków, były na tyle wysokie, że żadne z rozmów nie przetrwały próby czasu.
Po przedłużeniu umowy Nikoli Vucevicia za Bulls zatem kolejne lato bez większych zmian w składzie, mimo rosnących wydatków na pensje. Wraz z doniesieniami, że klub ma zamiar przedłużyć współpracę także z wchodzącym w ostatni rok obowiązującej umowy DeMarem DeRozanem można domyślać się, że Bulls pozostaną jeszcze na jakiś czas ligowym średniakiem inwestującym w weteranów bez konkretnego, długofalowego celu i potencjału w składzie.