Nie będzie w przyszłym sezonie Doca Riversa w sztabie szkoleniowym żadnego z zespołów NBA. Szkoleniowiec został zwolniony kilka miesięcy temu przez Philadelphia 76ers i postanowił wrócić do roli eksperta telewizyjnego dla stacji ABC. Na ten moment nie wiadomo, co dalej z jego synem Austinem w NBA. 31-latek pozostaje bez klubu, ale cały czas liczy, że to się niedługo zmieni. Najbardziej chciałby on trafić do Boston Celtics lub Miami Heat.
– Jakoś z tydzień temu odbyłem świetną rozmowę z Bradem Stevensem. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że bardzo chciałbym być częścią tej drużyny. Mówił wiele pozytywnych rzeczy. Zobaczymy, czy coś się w tej sprawie stanie – stwierdził 31-latek w podcaście Billa Simmonsa.
Jedno miejsce w składzie Celtics pozostaje na razie wolne. Celtowie są otwarci na powrót Blake’a Griffina, ale według ostatnich doniesień, jeżeli Griffin wróci, to raczej dopiero w trakcie sezonu. Jeśli natomiast chodzi o Heat, to tutaj wiele zależy od tego, jak potoczy się saga transferowa z udziałem Damiana Lillarda. Rivers sam przyznał w rozmowie z Simmonsem, że cierpliwie czeka na rozwój sytuacji, bo Heat nagle mogą mieć sporo wakatów w zespole.
31-letni obrońca w ubiegłym sezonie wystąpił w 52 spotkaniach dla Minnesota Timberwolves, notując średnio 4,9 punktu na mecz w niecałe 20 minut gry. Do ligi trafił w 2012 roku, gdy został wybrany z 10. numerem draftu przez New Orleans Pelicans. Nigdy do końca nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Łącznie przez ponad dekadę rozegrał 707 meczów w NBA, a w swoim najlepszym sezonie 2017-18 notował średnio 15,1 punktu dla Los Angeles Clippers.