Ćwierćfinałowe spotkanie z reprezentacją Włoch będzie dla zespołu prowadzonego przez Steve’a Kerra szansą na odkupienie po porażce z Litwą. Ta z pewnością otworzyła młodym zawodnikom oczy i potwierdziła ich największy koszmar o tym, że do domu mogą wracać w podobnym stylu, co ich koledzy cztery lata temu. Żeby tego uniknąć, muszą wspiąć się na wyżyny już teraz.
Nie ma już marginesu na błąd. Jeżeli Amerykanie przegrają z reprezentacją Włoch ćwierćfinałowe spotkanie, odpadną z rywalizacji o mistrzostwo świata bez medalu. To z pewnością jeden z najczarniejszych scenariuszów, z jakimi muszą się młodzi Amerykanie zmierzyć, by zrozumieć powagę sytuacji. Jednak skoro największe gwiazdy NBA nie były zainteresowane udziałem w imprezie rangi mistrzostw świata, Grant Hill – dyrektor USA Basketball oraz Steve Kerr – pierwszy trener zespołu, musieli uszyć kolektyw z tego, czym faktycznie dysponowali.
Porażka z Litwą z pewnością ma dla USA swoje lepsze strony. Dla sztabu szkoleniowego była argumentem ostatecznym, jeżeli któryś z młodych graczy nie wierzył w to, że jego zespół może na tym turnieju przegrać. Niewykluczone, że porażka przyszła dla Amerykanów w idealnym momencie. Są w stanie pokonać każdego z ćwierćfinalistów, więc droga po medal nie powinna im w gruncie rzeczy robić żadnej różnicy. Jednak każda kolejna wpadka będzie dla nich bardzo kosztowna. Pojawiają się więc obawy o brak doświadczenia.
Już przed turniejem wiele mówiło się o tym, że Kerr zabiera do Azji zespół ambitny i utalentowany, ale pozbawiony poważnego doświadczenia w grze na tym poziomie. – Widzimy radość, jaką rywalowi sprawia zwycięstwo przeciwko nam. To bardzo nieprzyjemne uczucie – mówił po porażce z Litwą Austin Reaves z Los Angeles Lakers. Jednak takie właśnie mecze powinny lepiej przygotować Amerykanów na to, co przed nimi. Szczególny problem zespół Kerra miał w pierwszych kwartach. Amerykanie bardzo długo łapią rytm.
Litwa dzięki cudownej kwarcie, której prawdopodobnie nie byłaby już w stanie powtórzyć, zbudowała dwucyfrowe prowadzenie, które ustawiło dla nich resztę spotkania. Amerykanie byli ospali, tak jakby nie wyszli z szatni i żyli w przekonaniu, że pod koniec czwartej kwarty i tak będą dysponowali komfortowym prowadzeniem. – Musimy być agresywni od początku, tak jak rywale przeciwko nam – mówił Bobby Portis. – Tutaj grają silny koszykarze, walczący o każdy skrawek parkietu – dodał. Zatem nastawienie będzie jednym z kluczy do wygranej.
Cztery lata temu Amerykanie odpadli w ćwierćfinale po porażce z Francją. Gregg Popovich mówił później, że w obozie USA pojawiło się więcej “uzasadnionych obaw”, ale to paradoksalnie drużynie pomaga, ponieważ pozwala jej zrozumieć środowisko, w jakim się znaleźli. Szczególnie interesującym wątkiem jest starcie Paolo Banchero z całym narodem, któremu kilka tygodni temu powiedział “nie”. Zawodnik Orlando Magic wychodzi z założenia, że to będzie dla niego “mecz jak każdy kolejny”, ale niektórzy gracze reprezentacji Włoch mogą mieć problem z tym, aby się powstrzymać.
Banchero rok temu deklarował swoją gotowość do reprezentowania Włochów na wielkich imprezach międzynarodowych. Wtedy jednak nie wiedział, że dostanie szansę gry w składzie USA, więc gdy zwrócił się do niego trener Kerr, Banchero bez zastanowienia ogłosił, że rozpocznie przygotowania z Amerykanami. Włosi byli w szoku, bowiem trzymali gracza Magic za słowo i do tej pory bardzo mocno go wspierali. Nowe okoliczności sprawiły, że Banchero stał się poniekąd “persona non grata” dla kibiców reprezentacji Włoch.
Liderem Włochów jest Simone Fontecchio – zawodnik Utah Jazz. Ten w NBA jak dotąd wielkiej kariery nie zrobił, ale w postrzeganiu szalonego Gianmarco Pozecco jest liderem reprezentacji i może być największym zagrożeniem dla defensywy USA. W pięciu dotychczasowych meczach turnieju Fontecchio notował na swoje konto średnio 18,4 punktu, 6,6 zbiórki i 1,8 asysty trafiając 43% z gry i 24% za trzy, co jest de facto najsłabszym elementem jego gry. Kerr przestrzega swoich zawodników przed nietypowym stylem Włochów.
Ci bowiem lubią bardzo dużo biegać. W ich grze jest mnóstwo ruchu bez piłki. Zaskakują rywali przemieszczaniem się po parkiecie i według Kerra – z takim wyzwaniem Amerykanie się jeszcze na tych mistrzostwach nie mierzyli. Szkoleniowiec USA wskazuje, że Włosi grają bardziej w koszykówkę NBA, niż w koszykówkę FIBA. Do tej pory Amerykanie grali niskimi ustawieniami, z Banchero na piątce. Przez to mieli spore problemy z walką na tablicach, gdzie często osamotniony pozostawał Jaren Jackson Jr. W meczu przeciwko Litwie JJJ miał jedną zbiórkę.
W obozie USA najlepszym zawodnikiem jest Anthony Edwards. Dotychczas notował 20,2 punktu, 4,2 zbiórki i 2,6 asysty trafiając 48% z gry i 36% za trzy. Gdy USA zaczyna się palić grunt pod nogami, piłka zazwyczaj trafia do Edwardsa, który czaruje na koźle. Już przed turniejem zapowiadaliśmy, że zawodnik Minnesoty Timberwolves wyrośnie na lidera reprezentacji. Z tym jednak wiążą się konkretne zobowiązania, jakie Edwards musi wziąć na siebie. Może pomóc swojej drużynie ustalić tempo gry i przede wszystkim dać sygnał do agresywnej obrony.
W składzie Włochów są jeszcze Luigi Datome, Nico Mannion i Nicolo Melli – każdy z nich posmakował gry w NBA. Włosi mają jednak problem ze skutecznością za trzy, więc zamknięcie środka i wypchnięcie rywala na dystans, może być dla Amerykanów kluczem do zwycięstwa. Wygrany tego meczu w półfinale zmierzy się z Niemcami lub Łotwą. W gruncie rzeczy dopiero teraz dla USA zaczyna się prawdziwe granie z nożem na gardle. Mogli sobie pozwolić na porażkę z Litwą, ale nie mogą sobie pozwolić na przegraną z Włochami.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET