Pięć sparingów i pięć zwycięstw amerykańskiej kadry przed startem tegorocznych mistrzostw świata. W niedzielę kadra USA zmierzyła się z Niemcami i choć w pewnym momencie przegrywała już 16 punktami, to po znakomitej grze w czwartej kwarcie odwróciła losy spotkania. Bohaterem Amerykanów został Anthony Edwards. Zaliczył znakomity występ, po którym nie zostawił wątpliwości, kto jest numerem jeden w reprezentacji.
USA – NIEMCY 99:91
Świadkami naprawdę ciekawego spotkania byli w niedzielę kibice, którzy obejrzeli ostatni sparing kadry USA przed rozpoczynającymi się już w ten piątek mistrzostwami świata. Amerykanie natrafiali na bardzo trudnego rywala w postaci niemieckiej reprezentacji, która ma w składzie sporo graczy z NBA, a w ramach przygotowań do imprezy wygrała wcześniej m.in. z Kanadą. I przez sporą część niedzielnego meczu wydawało się, że może ograć też USA.
Podopieczni trenera Steve’a Kerra musieli się bowiem mocno napracować, by odrobić spore straty. Niemcy dominowały nad USA przede wszystkim siłą i wzrostem, wygrywając walkę na tablicach oraz statystkę punktów drugiej szansy. Co więcej, udało im się zaskoczyć atak amerykańskiej drużyny za sprawą wysokiego pressingu oraz wysoko stawianych pułapek, przez co ofensywa USA długo nie mogła znaleźć rytmu.
W pewnym momencie Niemcy wygrywali już 16 punktami, ale kadra USA doszła do głosu w decydujących momentach. Kluczowa okazała się czwarta kwarta, w której defensywa USA weszła na wyższy poziom, nie pozwalając Niemcom zdobyć choćby punktu przez sześć minut gry! W tym czasie Amerykanie zaliczyli zryw 18-0, nie tylko odrabiając straty, ale też wychodząc na prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania.
Bohaterem został Anthony Edwards, który zdobył 34 punkty (11-20 z gry), a do tego był kluczową postacią Amerykanów po bronionej stronie parkietu w czwartej kwarcie. Po takim występie chyba nikt już nie ma wątpliwości, że to właśnie zawodnik Minnesota Timberwolves jest i będzie numerem jeden amerykańskiej kadry na nadchodzącym turnieju. Potwierdził to po spotkaniu trener Kerr, który nie mógł się nachwalić Edwardsa.
– To bez wątpienia nasz lider. Widać, że on sam to wie. Teraz drużyna też to wie i uważam, że widzą to również kibice. On naprawdę wierzy, że w każdym meczu jest najlepszy zawodnikiem. Jest naprawdę niezwykle dynamicznym młodym zawodnikiem. Myślę, że wskakuje na wyższy poziom – oznajmił Kerr.
Ważne role w niedzielnym zwycięstwie odegrali też jednak m.in. Tyrese Haliburton czy Austin Reaves, którzy są rezerwowymi w kadrze USA, ale grali na tyle dobrze, że zostali na parkiecie do samego końca spotkania. Reaves zaliczył w końcówce wsad, który w zasadzie przypieczętował wygraną Amerykanów. Jeszcze w poniedziałek kadra Stanów Zjednoczonych wyleci na Filipiny, gdzie od soboty rozpocznie zmagania w MŚ, mierząc się na początek z Nową Zelandią.