Miami Heat mają coś, czego brakuje pozostałym 29 zespołom. Potrafią wyczuć talent tam, gdzie nikt inny go nie znajduje. W efekcie zespół walczący o mistrzostwo w NBA w dużej mierze złożony jest z zawodników, którzy nie zostali wybrani w drafcie. Gabe Vincent jest jednym z nich. Swoim stylem oraz podejściem do rywalizacji stanowi swoiste odbicie drużyny z South Beach – nieugiętej i zdeterminowanej.
26-letni zawodnik reprezentuje Nigerię i kilka lat temu miał okazję zagrać przeciwko reprezentacji USA. To właśnie wtedy Bam Adebayo, obecnie jego kolega z drużyny, zdał sobie sprawę, jak wiele woli walki tkwi w tym ciągle niedocenianym zawodniku. – Graliśmy mecz towarzyski, a on wyszedł z taką potężną energią, z ogromną zawziętością i złością. Od tego momentu wiedziałem, że jest jednym z nas – przyznał Adebayo. Miami Heat tworzą swój zespół w oparciu o podobne cechy osobowości. Gabe Vincent idealnie pasował do schematu Pata Rileya oraz Erika Spoelstry.
Vincent reprezentując Nigerię używa nazwiska Nnamdi, należącego do jego przodków z Czarnego Lądu. W tamty meczu przeciwko USA zdobył 21 punktów, a jego zespół pokonał Amerykanów, co odbiło się szerokich echem na koszykarskim poletku. W NBA musiał jednak zdobyć szacunek, zanim stał się jednym z najbardziej zaufanych żołnierzy trener Spoelstry. 8 stycznia 2020 roku podpisał z Heat kontrakt two-way, łącząc grę w G-League z grą w NBA. 1 sierpnia 2021 roku dołączył do zespołu ligi letniej Heat i kilka dni później zespół związał się z zawodnikiem standardowym kontraktem.
To był kolejny krok na drodze budowania swojego nazwiska. W Miami mieli wobec Vincenta spore oczekiwania, bo bardzo uważnie obserwowali jego rozwój. W minionym sezonie regularnym grał na niezłym poziomie, ale nie był dla Heat game-changerem. 9,4 punktu i 33,4% za trzy to liczby co najwyżej przyzwoite. Jednak podobnie jak reszta zespołu, największy skok wykonał w play-offach, gdy spoczęła na nim większa odpowiedzialność. Sztab szkoleniowy Heat zawęził rotację, a to oznaczało większy podział obowiązków pomiędzy kilkoma zawodnikami, którzy w ataku lubią mieć piłkę w rękach.
Vincent ze swoimi obowiązkami radzi sobie ponadprzeciętnie. W 19 meczach fazy posezonowej notował na swoje konto średnio 13,9 punktu, 3,9 asysty trafiając 42,9% z gry i 41,3% za trzy. W meczu numer dwa serii z Denver Nuggets wykazał się tą samą zawziętością i determinacją, co we wspomnianym wcześniej starciu Nigerii z USA. Na drodze do zwycięstwa Heat – Vincent był najlepszym strzelcem swojego zespołu notując 23 punkty (8/12 z gry, 4/6 za trzy). Zaraz po spotkaniu mówił, że jego drużyna nie zwraca uwagi na szum i głosy powątpiewania. – Po prostu chcemy wygrać cztery mecze – podkreślał.
Głos na temat jego występu zabrał po meczu także trener Spoelstra, który w Vincencie widzi odbicie całej drużyny. – Mówisz o Nnamdi, Gabe? Przychodzi mi na myśl to stare powiedzenie, którego często używamy. Ludzie przeceniają to, co możesz osiągnąć w jeden dzień, a bardzo nie doceniają tego, co możesz osiągnąć na przestrzeni miesięcy i lat, gdy nikt Cię nie obserwuje. Jest tego dobrym przykładem – stwierdził Spoelstra. Przez ostatnie lata Vincent zyskał w oczach swoich kolegów oraz kibiców Heat wiele szacunku.
Ciężko na to pracował. Rozegrał cztery sezony w UC Santa Barbara, nie mając stuprocentowej pewności, co do tego, jak potoczy się jego zawodowa ścieżka. Gdy w końcu zgłosił się do draftu, to został pominięty i trafił do G-League, gdzie reprezentował Stockton Kings. Spędził tam dwa sezony. Za drugi otrzymał nagrodę zawodnika, który poczynił największy postęp i właśnie wtedy oko zawiesili na nim Heat. – Na początku był głównie strzelcem, a my chcieliśmy go przetransformować, by pomógł nam organizować grę i stał się dla rywala irytującym problemem w obronie – mówi trener Spo.
– Moim zdaniem to jedno z najtrudniejszych zadań w lidze, gdy chcesz gracza, który jest “dwójką” zamienić w “jedynkę” – dodał. – Był otwarty na tę zmianę, ale czasami miał problemy, bo dawała o sobie znać jego natura. Nie chciał jednak zrezygnować i się nie poddał. W przekroju ostatnich trzech lat bardzo dojrzał – czytamy dalej. Cały zespół zaangażował się w pomoc Vincentowi. Jimmy Butler, Bam Adebayo i Kyle Lowry na każdym kroku mu podpowiadali, nie chcąc Gabe’a zniechęcać. To pomogło mu przetrwać najtrudniejsze momenty, gdy miał do całego procesu wątpliwości.
Na początku sezonu 2022/23 wychodził z ławki jako dwójka za Lowrym. Jednak 37-letni rozgrywający ma coraz większe problemy z utrzymaniem swojego zdrowia, więc rola Vincenta rosła. W lutym trener Spoelstra przesunął Gabe’a na stałe do pierwszej piątki i ten już nie oglądał się za siebie. – Nie bez powodu jest naszą wyjściową jedynką. Ufamy jego decyzjom – twierdzi Jimmy Butler. Wszystko wskazuje na to, że Vincent w swojej obecnej roli będzie się rozwijał nadal. Ma już 26 lat, więc powoli wkracza w teoretycznie najlepszy okres dla koszykarza.
Najpierw jednak Heat muszą mu zapłacić. Vincent latem tego roku zostanie niezastrzeżonym wolnym agentem i może szukać umowy za kilkanaście milionów dolarów rocznie. Heat oczywiście chcą go za wszelką cenę zatrzymać, ale agent zawodnika z całą pewnością odbierze kilka interesujących telefonów od generalnych menadżerów zainteresowanych sprowadzeniem combo-guarda do siebie. Zanim to jednak nastąpi, Vincent ma ochotę wspiąć się razem ze swoją drużyną na koszykarski szczyt.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET