Wszystko wskazuje na to, że pomimo rozczarowującej porażki w finale Konferencji Wschodniej Joe Mazzulla zatrzyma swoją pracę jako głównego trenera Boston Celtics. Pełne zaufanie do 34-letniego szkoleniowca ma Brad Stevens, który przekonuje o kontynuowaniu współpracy ze swoim byłym asystentem.
Po trzech meczach finałów Konferencji Wschodniej wydawało się, że kwestia awansu do kolejnego etapu jest już rozstrzygnięta. Boston Celtics zdołali jednak odrobić straty, ale w siódmym pojedynku musieli raz jeszcze uznać wyższość Miami Heat. Choć do drugich z rzędu finałów Celtom zabrakło niewiele, do ich dyspozycja na przestrzeni całej serii pozostawiła sporo do życzenia.
Dziennikarza zza oceanu rozpoczęli spekulacje na temat przyszłości Joe Mazzulli, 19. szkoleniowca w historii organizacji, który stery przejął po odsuniętym dyscyplinarnie Ime Udoce. Oliwy do ognia dodała informacja, jakoby aż trzech asystentów C’s miało opuścić szeregi klubu i dołączyć do Udoki w Houston Rockets. Brad Stevens, generalny menadżer klubu, uspokaja jednak sytuację i zapewnia, że Mazzulla ma pełne zaufanie kierownictwa.
– Myślę, że wykonał świetną robotę z tą grupą. Wszyscy będą przesadnie reagować w sprawie najlepszych zawodników i trenerów po każdym meczu. Tak to zawsze wygląda. […] Jest wspaniałym przywódcą. Stanie się wyłącznie lepszy, ucząc się się ze wszystkiego z tego roku, bo ciągle stara się czegoś nauczyć. Można na niego liczyć. Te cechy przywódcze są rzadkością. Wiem, że łatwo im o tym mówić, ale kiedy pokażesz to wszystko w obliczu oczekiwań, pod którymi się znalazł, to bardzo trudno tego dokonać – skomentował Stevens.
Shams Charania z The Athletic informował, że gdyby Celtics zostali pokonani przez Heat w czterech meczach, to włodarze klubu zaczęliby stawiać pytania i zastanawiać się nad przyszłością Mazzulli. – Fakt, że doszło do meczu numer siedem, pozwolił Celtics zobaczyć, że jest tu jeszcze trochę potencjału – dodał dziennikarz.
– Czy był perfekcyjny? Czy chciałby [cofnąć czas] i odzyskać niektóre momenty? Każdy trener by tego chciał, nawet ci, o których nikt nie mówi. Wszyscy, którzy kiedykolwiek trenowali, wiedzą jakie to trudne. Nasi zawodnicy, nasz sztab i wszyscy dookoła w niego wierzą i musimy zrobić, co w naszej mocy, by go wspierać – kontynuował Stevens.
Wygląda na to, że Stevens nie uległ popularnemu trendowi zwalniania trenerów po stosunkowo krótkim okresie pracy za nieudany sezon. Warto przy tej okazji wspomnieć, że szkoleniowcy dwóch ekipy występujących obecnie w finałach pracują w swoich klubach od 2008 (Erik Spoelstra, Heat) oraz 2015 roku (Michael Malone, Nuggets). Generalny menadżer C’s podkreślił również, że nawet jeżeli Celtics nie będą spełniali oczekiwań w przyszłym sezonie, to nie ma on zamiaru brać spraw w swoje ręce i wracać na ławkę trenerską.
Stevens skomentował również sytuację Jaylena Browna, którego przyszłość znalazła się pod znakiem zapytania. Kontrakt obrońcy wygasa wraz z końcem sezonu 2023/24 i wszystko wskazuje na to, że będzie oczekiwał on supermaksymalnego przedłużenia. To z kolei sprawiłoby, że Celtics mieliby na liście płac dwie umowy warte łącznie ponad 600 milionów dolarów.
– Miałem wyłącznie dobre rozmowy z Jaylenem. Mogę powiedzieć bez cienia wątpliwości, że chcemy, żeby Jaylen tu był. Jest częścią nas. Wierzymy w niego i jesteśmy za niego wdzięczni. Jestem wdzięczny za to, że kiedy ci faceci osiągają sukcesy, to wracają do pracy, a kiedy przegrywają, to biorą za to odpowiedzialność i wracają do pracy. Trudno coś takiego znaleźć – podsumował sytuację zawodnika Stevens.