Po raz pierwszy w historii NBA zdarzyło się, aby w tej samej fazie play-off drużyny numer jeden i dwa w konferencji zostały wyeliminowane już w pierwszej rundzie. Najpierw z rywalizacji odpadli Milwaukee Bucks, czyli „jedynka” na Wschodzie, a dzień później z fazą posezonową pożegnali się Memphis Grizzlies, czyli „dwójka” na Zachodzie. W szóstym meczu ekipa z Memphis nie miała żadnych szans przeciwko Los Angeles Lakers, przegrywając różnicą aż 40 punktów.
Była to zresztą największa porażka Grizzlies w historii klubu w fazie play-off. Po spotkaniu odpowiedzialność za taki wynik wziął na siebie Ja Morant. Lider zespołu z Memphis przyznał, że pewne pozaboiskowe sprawy z jego udziałem mogły negatywnie wpłynąć na cały zespół. – Muszę podejmować lepsze decyzje. Pewne pozaboiskowe sprawy wpłynęły na cały nasz klub. Muszę być bardziej zdyscyplinowany zarówno na parkiecie, jak i poza nim – stwierdził Morant.
23-latek w ostatnich miesiącach zamieszany był w kilka różnych pozaboiskowych incydentów. Najgłośniejszy zdarzył się w marcu, gdy Morant został zawieszony przez ligę na osiem spotkań po tym, jak pokazał pistolet podczas transmisji na żywo na Instagramie z klubu ze striptizem w Denver. Komisarz Adam Silver po nałożeniu kary na gracza Grizzlies zawieszenia stwierdził, że zachowanie rozgrywającego było „nieodpowiedzialne, lekkomyślne i potencjalnie bardzo niebezpieczne.”
Grizzlies zmagali się też jednak w ostatnich tygodniach z problemami zdrowotnymi swoich kluczowych graczy. Steven Adams oraz Brandon Clarke, a więc dwójka bardzo ważnych podkoszowych zespołu, w ogóle nie byli w stanie pomóc Memphis w fazie play-off, a Morant zmagał się z urazem ręki, przez który opuścił drugie spotkanie serii z Lakers. Co więcej, w szóstym meczu z powodu kontuzji barku nie zagrał Luke Kennard, którego Grizzlies sprowadzili do klubu przed trade deadline.
Głos po odpadnięciu swojej drużyny z playoffs zabrał też Taylor Jenkins. Szkoleniowiec Grizzlies uznał, że nie zamierza szukać żadnych wymówek w tym, co działo się poza parkietem. Przyznał też jednak, że porażka na tak wczesnym etapie może mieć bardzo duży wpływ na dalszą przyszłość młodych liderów zespołu, którzy muszą „spojrzeć w lustro”. Zdaniem Jenkinsa jego podopieczni muszą również uświadomić sobie, że mistrzowskiej drużyny nie zbuduje się z dnia na dzień.