Mimo wielkiego potencjału Minnesota Timberwolves pozostają w roli ligowego średniaka. Aby wyjść z koszykarskiej szarości, Wilki wkrótce mogą zdecydować się na radykalną zmianę w drużynie, na co ręce zacierają już New York Knicks.
Mimo awansu do play-offów za Minnesota Timberwolves dość rozczarowujący sezon. Rozczarowujący szczególnie pod względem funkcjonowania zespołu i niepowodzenia flagowego pomysłu organizacji z nowymi twin towers pod koszem. Karl–Anthony Towns i Rudy Gobert nie znaleźli wspólnego języka na parkiecie i szczególnie na początku sezonu wyglądali niczym niedopasowane do siebie puzzle w pełnej potencjału układance z Minneapolis.
Towns rozegrał w tych rozgrywkach zaledwie 29 spotkań ze względu na kontuzję łydki. Zawodnik w najbliższym sezonie wejdzie w nową 4-letnią umowę opiewającą na 225 mln dolarów. Można domyślić się, że Wolves pozbawieni innych opcji przetestują duet podkoszowych jeszcze w kolejnych rozgrywkach, jednak jak twierdzą źródła zza oceanu, cierpliwość zarówno KAT-a, jak i klubu może wkrótce się skończyć.
27-letni obecnie Towns na rynku wzbudza spore zainteresowanie, a jednym z klubów, które obserwują sytuację gracza są New York Knicks. Zawodnik wchodzi dopiero w teoretycznie najbardziej efektywny fizycznie wiek dla koszykarza, w związku z czym jego wartość nadal jest ogromna.
–Interes w tym, by transakcja doszła do skutku jest obustronny – przekonuje Sean Deveney z Heavy Sports. – Losy KAT-a są ze sobą powiązane i to tylko kwestia czasu, gdy zawodnik trafi do tego zespołu – dodaje.
Przypomnijmy, że rodzina Townsa mieszka w położonym niedaleko Nowego Yorku Jersey, a prezydentem klubu pozostaje Leon Rose – były agent zawodnika. KAT zna także metody szkoleniowca Knicks Toma Thibodeau, pod którego skrzydłami spędził ponad 3 sezony.
Jak na razie Timberwolves skupiają się jednak na startującym właśnie lecie. Dochodzą nas słuchy, że zespół przy pierwszej nadarzającej się okazji chce przedłużyć umowy z Anthonym Edwardsem, Jadenem McDanielsem oraz sięgnąć ponownie po Naza Reida.