Porażka już w pierwszej rundzie tegorocznych play-offów pomimo rozstawienia z „jedynką” to dla Milwaukee Bucks jedno z największych rozczarowań ostatnich lat. Konsekwencje takiego rezultatu mogą okazać się jednak zdecydowanie większe. Brian Windhorst donosi bowiem, że w obliczu obecnych wydarzeń, na i poza parkietem, Giannis Antetokounmpo poczeka z przedłużeniem swojej umowy z Kozłami, a to może być dopiero początek ich problemów.
O porażce 1-4 z Miami Heat w stanie Wisconsin będzie się jeszcze mówiło przez jakiś czas. Pomimo zajęcia pierwszego miejsca w tabeli Konferencji Wschodniej z bilansem 58-24 Milwaukee Bucks polegli już w pierwszej rundzie, choć zdaniem wielu analityków byli jednym z głównych faworytów do wywalczenia mistrzowskiego pierścienia. Taki rezultat może na dłuższą metę mieć ogromny wpływ na przyszłość zespołu.
Na pomeczowej konferencji prasowej Giannis Antetokounmpo nie gryzł się w język i w stanowczy sposób odpowiedział dziennikarzowi The Athletic – Ericowi Nehmowi – na pytanie o to, czy bieżący sezon uznaje za porażkę. Pomimo kiepskiego rezultatu Grek jest z pewnością w zdecydowanie lepszej sytuacji niż Luka Doncić w Dallas Mavericks, który choć doczekał się w końcu pomocy w osobie Kyrie’ego Irvinga, to ostatecznie nie zagościł nawet w play-offach.
Zdaniem Briana Windhorsta z ESPN Giannis mimo wszystko może zdecydować się na odłożenie swojej decyzji o przedłużenie kontraktu na kolejny rok. Dziennikarz sugeruje, że oprócz wyników wpływ na taką decyzję może mieć zatwierdzenie decyzji o wykupieniu części udziałów w klubie przez inwestorów Dee and Jimmy’ego Haslamów od obecnego współwłaściciela Marca Lasry’ego.
– Myślę, że to mało prawdopodobne, by Giannis przedłużył kontrakt tego lata. Wciąż ma na nim dwa lata, ale biorąc pod uwagę wszystko, co dzieje się z zespołem i jest związane z nowymi właścicielami, to staje się to trudne – mówi Windhorst.
Dużo uwagi Bucks w ostatnim podkaście PROBASKET poświęcił Michał Pacuda. Uważa, że Bucks może czekać przebudowa, a Giannis może odejść z Milwaukee. Fragmentu o Bucks posłuchacie tutaj – 3:16.
Wydaje się, że nie należy jednak odbierać tego jako znak sugerujący, że Giannis „ma dość”. Grek wciąż ma dwa lata ważnego kontraktu, po czym może skorzystać z wartej niespełna 52 miliony opcji zawodnika, która sprawiłaby, że wolnym agentem stałby się dopiero w lecie 2026 roku.
– Bucks zmierzają w kierunku podatku „od powtarzalności”. To właśnie dzieje się z zespołami, które walczą o tytuł rok w rok i wydają pieniądze. Wszystko w tym klubie stanie się jeszcze droższe. Co więcej, w życie wejdą wkrótce nowe przepisy, które ograniczą sposoby, w które można wzmocnić ich skład. Są na późnym etapie bycia pretendentami – dodaje dziennikarz.
Czym jest wspomniany wyżej „podatek od powtarzalności”? Chodzi o „repeater tax”, którego przepis mówi, że jeżeli na przełomie czterech ostatnich lat zespół przez trzy sezony płacił podatek od luksusu, to zostanie nałożona na niego dodatkowa „kara” finansowa. Mówiąc wprost, oprócz podatku od luksusu klub musi zapłacić dodatkowo jeden dolar za każdego dolara powyżej podstawowego limitu płac.
Jeżeli Antetokounmpo zdecydowałby się na złożenie podpisu pod prolongatą, to mógłby zainkasować około 113 milionów za dwa kolejne sezonu gry w Bucks. Swoją oryginalną, supermaksymalną umowę podpisał w 2020 roku po tym, jak do Milwaukee trafił Jrue Holiday.
Decyzja Antetokounmpo schodzi jednak na dalszy plan, kiedy weźmiemy pod uwagę, że wraz z końcem czerwca wygasną umowy Khrisa Middletona (może skorzystać z wartej 40 milionów opcji zawodnika) i Brooka Lopeza. Ten drugi stał się jednym z najważniejszych elementów układanki Mike’a Budenholzera, a w serii z Heat notował średnio 19 punktów, 6,4 zbiórki, 1,4 przechwytu oraz 1,8 bloku na mecz, zdobywając efektowne double-double (36 punktów, 11 zbiórek) w czwartym meczu rywalizacji.
Inną ważną decyzją jaką wydaje się, że podejmą niebawem Bucks jest zmiana trenera. Coraz częściej mówi się, że Budenholzera może zastąpić Nick Nurse, ostatnio zwolniony przez Toronto Raptors.