Memphis Grizzlies przegrali w pierwszym meczu serii z Los Angeles Lakers na własnym parkiecie. Spotkanie miało bardzo emocjonujący przebieg. W samej końcówce Grizz nie mogli skorzystać z pomocy swojego lidera – Ja Moranta. Ten doznał bowiem kontuzji ręki i jego dostępność przed meczem numer dwa stoi pod znakiem zapytania.
Rozgrywający nie może się opędzić od kłopotów. W play-offach miał być dla Memphis Grizzlies podporą i rozwiązaniem w kryzysowych momentach. W meczu numer jeden serii z Los Angeles Lakers, Ja Morant chciał wziąć na siebie odpowiedzialność i poprowadzić zespół do wygranej, ale po jednej z akcji źle upadł na parkiet, pogarszając stan swojej i tak już kontuzjowanej prawej ręki. Zaatakował kosz, pod którym stał Anthony Davis i upadł na parkiet z dużej wysokości. Z grymasem bólu na twarzy zbiegł do szatni.
Wrócił na ławkę rezerwowych swojej drużyny z opatrunkiem, ale trener Taylor Jenkins nie mógł skorzystać z jego pomocy, gdy Lakers zamykali spotkanie serią 15:0. Jak więc wygląda sytuacja z prawą ręką zawodnika? Rzekomo prześwietlenie nie wykazało żadnych zmian w strukturze kości, ale ręka Moranta jest mocno obita. Ból jest na tyle duży, że w tym momencie występ Moranta w drugim spotkaniu serii z Lakers stoi pod dużym znakiem zapytania, o czym też poinformował sam zawodnik w rozmowie z dziennikarzami.
– Naprawdę mnie teraz boli – przyznał. – Chciałem się skupić wyłącznie na tym, by być na parkiecie z moimi kolegami. Znów jakieś wydarzenie, które sprawia, że to wszystko jest niepewne. Cały czas coś się mi przytrafia – przyznał. Morant najwyraźniej jest zmęczony tym, jak wiele uwagi poświęca się mu ostatnio uwagi i jak wiele rzeczy przeszkadza mu w normalnym funkcjonowaniu. Chciałby skupić się wyłącznie na grze i liderowaniu swojej drużynie, ale nie dostaje takiej szansy. Jego absencja znacząco osłabi szanse Grizz w meczu numer dwa.
Grizzlies w pierwszym meczu nie mieli odpowiedzi na grę Ruiego Hachimury oraz Austina Reavesa, którzy w dużej mierze wyręczyli dwójkę liderów. Morant miał problem ze złapaniem swojego rytmu. Skończył mecz z dorobkiem 18 punktów, sześciu zbiórek, dwóch asyst i dwóch przechwytów. Jego ewentualna absencja w kolejnym meczu lub meczach play-off będzie oznaczała, że trener Taylor Jenkins więcej obowiązków zrzuci na barki dobrze spisującego się w całym sezonie 2022/23 Tyusa Jonesa.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET