Po świetnym sezonie 2021-22 zmierzał po nowy wielki kontrakt, ale wszystko zaprzepaścił swoją głupotą. Miles Bridges niemal w przeddzień podpisania nowej umowy dopuścił się przemocy domowej wobec swojej dziewczyny i prawie wylądował w więzieniu. Do winy się nie przyznał, a w ramach ugody dostał wyrok w 3-letnim zawieszeniu i za kratki ostatecznie nie trafił. Calutkie rozgrywki 2022-23 przesiedział jednak poza NBA, a teraz liga zdecydowała się wymierzyć mu karę po swoim własnym dochodzeniu w tej sprawie.
Bridges został zawieszony na 30 spotkań, ale liga uznała, że skoro nie zagrał w minionym sezonie zasadniczym, to odbył już 20 meczów kary. W związku z tym po podpisaniu nowej umowy skrzydłowy będzie musiał opuścić 10 spotkań.
Co ciekawe, w historii NBA na większą liczbę meczów zawieszani byli tylko tacy zawodnicy jak Ron Artest (86 spotkań), Latrell Sprewell (68), Gilbert Arenas (50) oraz Javaris Crittenton (38).
25-latek formalnie cały czas pozostaje wolnym zawodnikiem. Latem ubiegłego roku Charlotte Hornets wystosowali tzw. ofertę kwalifikacyjną, przez co Bridges stał się zastrzeżonym wolnym agentem. Potem w kolejnych miesiącach pojawiały się doniesienia, jakoby klub i zawodnik mieli negocjować nowy kontrakt, ale Hornets temu zaprzeczali, a generalny menedżer Mitch Kupchak wielokrotnie podkreślał, że Szerszenie w tej sprawie czekają na zakończenie śledztwa i decyzje NBA.
Bridges w sezonie 2021-22 zaliczył swoje zdecydowanie najlepsze rozgrywki w karierze. Wystąpił w barwach Hornets w 80 spotkaniach, notując średnio 20.2 punktów, 7.0 zbiórek oraz 3.8 asyst na mecz, ustanawiając swoje najlepsze wyniki w każdej z tych kategorii.