Kyrie Irving zaraz po zdobyciu swojego pierwszego mistrzostwa w karierze mówił o tym, jak wielki był LeBron James, ale na każdym kroku przypominano mu, że gdyby nie jego wybitna forma i zwycięstwo w bezpośredniej rywalizacji ze Stephenem Currym, to nie Cleveland Cavaliers cieszyliby się z wygranej po siedmiu meczach finałów NBA.
Trudno znaleźć odpowiedni zestaw słów, który określiłby pracę, jaką Kyrie Irving wykonał na rzecz swojej drużyny w ostatnich tygodniach rywalizacji. Krytycy gry Cleveland Cavaliers podkreślali, że ofensywa nie może opierać się na jego braku regularności, natomiast w obronie konieczne jest przesuwanie go na innych graczy, bo często nie radzi sobie w bezpośrednich pojedynkach z topowymi jedynkami. Jednak Tyronn Lue był w stanie znaleźć dla swojego rozgrywającego formułę, która nie tylko zadziałała na parkiecie, ale przede wszystkim w głowie zawodnika. W trakcie finałów Irving emanował pewnością siebie.
Najlepszym tego potwierdzeniem był wielki rzut nad rękami Stephena Curry’ego. Od początku tamtego posiadania Kyrie wiedział co robi. Kontrolował sytuację wymuszając switch, a następnie kreując niezbędną dla siebie przestrzeń. To był bardzo trudny rzut, ale Irving przyzwyczaił nas do tego, że rzadko wybiera najprostsze rozwiązania. Zaraz po zakończeniu meczu, gdy siedział w szatni mistrzów z czapką oblaną szampanem, mówił o tym, że na ostatnie minuty czwartej kwarty wychodził z „mentalnością Mamby”. Nawiązywał rzecz jasna do tego, jak w podobnych sytuacjach zachowywał się Kobe Bryant.
– Nie będę was okłamywał – ledwo spałem przez ostatnie dwa dni – przyznał. – Mój umysł nigdy nie przetworzył aż tylu scenariuszy w przekroju 48 godzin. […] Myślisz o zwycięstwie i o porażce. Myślisz o tym, jak się zachowasz, jak zachowają się twoi koledzy. Przez moją głowę przechodziło tyle rzeczy, że gdy rozpoczynaliśmy ten mecz, to mówiłem do mojej drużyny, że muszę się opanować i wczuć w ten moment – dodał. Irving zdobył 12 punków w trzeciej kwarcie. Skończył z dorobkiem 26. Po meczu numer 5, w którym zanotował 41 oczek, obrona Warriors szybciej zamykała mu pozycje stosując tzw. pułapki. Od tamtego momentu wszystko stało się dla rozgrywającego trudniejsze.
Rok temu walkę swoich kolegów oglądał ze szpitalnego łóżka. Cavs przegrali po sześciu starciach. W tym roku był kluczowym elementem rywalizacji i na jego barki spadł ciężar zadań, który pomógł określić, jak wiele Irving jest w stanie znieść i jak odnajduje się na tym szczeblu rywalizacji. – Dopiero pod koniec drugiej kwarty byłem w stanie do siebie dojść i powtarzałem – mentalność Mamby, zachowaj mentalność Mamby – przyznał. 17 ze swoich 26 punktów Kyrie zdobył w drugiej połowie. Zawodnik nie mógł także wyjść spod wrażenia gry LeBrona Jamesa, MVP tegorocznych finałów. – LeBron James był w tym meczu Beethovenem, skomponował ten mecz
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET