Już dziewięć kolejnych zwycięstw mają na koncie New York Knicks. Początek ich zwycięskiej serii zbiegł się w czasie z transferem w ostatnim dniu okienka, kiedy to Knicks pozyskali Josha Harta. Od tego czasu jeszcze nie zaznali smaku porażki, a kolejne wygrane stawiają ich powoli w roli czarnego konia Konferencji Wschodniej NBA.
Do tej pory trwające rozgrywki były dla New York Knicks po prostu bardzo fajną historią. Wiele wskazuje jednak na to, że nowojorska ekipa chce napisać jeszcze kilka rozdziałów tejże historii i jest na dobrej drodze, by dać swoim kibicom jeszcze wiele radości. W niedzielę Knicks wygrali już po raz dziewiąty z rzędu, tym razem po dwóch dogrywkach pokonując Celtics w Bostonie. Coraz bardziej jasne jest więc, że podopieczni Toma Thibodeau wyrastają na drużynę, na którą faworyci w fazie play-off NBA nie będą chcieli trafić.
Wygrana w TD Garden robi tym większe wrażenie, że Knicks radzić musieli sobie bez Jalena Brunsona. Lider drużyny nie zagrał ze względu na uraz stopy. Co więcej, gospodarze w trzeciej kwarcie mieli już nawet kilkanaście punktów przewagi, lecz mimo to Knicks podtrzymali swoją passę. Jeden z najlepszych meczów w karierze rozegrał Immanuel Quickley, który w 55 minut gry zapisał na konto 38 punktów, osiem zbiórek, siedem asyst oraz cztery przechwyty:
Knicks dzięki serii zwycięstw awansowali na czwarte miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej NBA i mają już tylko jedną wygraną mniej niż Cleveland Cavaliers. Ich wciąż trwająca znakomita passa rozpoczęła się jeszcze w lutym, gdy do zespołu dołączył Josh Hart, którego nowojorska ekipa ściągnęła w ramach wymiany między czterema drużynami. Hart od początku swojej przygody z Knicks pokazuje się ze świetnej strony i wydaje się, że 27-latek może być „brakującym elementem” układanki trenera Thibodeau.
Sam zainteresowany już jakiś czas temu przyznał, że transfer do NYK to dla niego perfekcyjna sytuacja. – Chcę znaleźć sobie dom na dłużej i bardzo chciałbym, żeby to było w Nowym Jorku – stwierdził nawet Hart. Obrońca, który dotychczas grał już w barwach Lakers, Pelicans i ostatnio Blazers, po dziewięciu meczach dla Knicks notuje średnio 11.3 punktów, 5.7 zbiórek oraz 3.2 asysty w każdym spotkaniu. Wrażenie robi także jego dyspozycja strzelecka – trafił on bowiem jak do tej pory aż 13 z 22 prób za trzy.
Jego zdaniem Knicks stać na bycie zespołem, którego rywala będą chcieli uniknąć. Wiedzą coś o tym choćby Celtics, którzy w niedzielę przegrali z NYK już po raz trzeci w tym sezonie. Ostatnie wyniki nowojorskiej drużyny dobitnie pokazują, że powoli można traktować Knicks jako potencjalnego czarnego konia rozgrywek, który może nieźle jeszcze namieszać w tym sezonie.
***