Łącznie tylko 18 spotkań w latach 2020-2022 zaliczył Kris Dunn w NBA, który trafił do ligi w 2016 roku z bardzo wysokim piątym numerem draftu. Trwające rozgrywki NBA rozgrywający zaczął poza ligą, nie znajdując miejsca w składzie żadnej z 30 drużyn. Dobrą grą w G-League zwrócił na siebie jednak uwagę i dostał szansę od Jazz, którzy właśnie podpisali z nim już drugi 10-dniowy kontrakt.
Znacznie większe oczekiwania można było mieć co do kariery Krisa Dunna, gdy w 2016 roku wchodził do ligi jako topowy młody talent wymieniany jednym tchem obok takich graczy jak m.in. Jaylen Brown, Buddy Hield czy Jamal Murray. Ostatecznie z „piątką” postawili na niego Minnesota Timberwolves, ale Dunn kariery w Minneapolis nie zrobił. Ba, nie udało mu się też rozwinąć skrzydeł w barwach Chicago Bulls. Poprzednie dwa sezony to tymczasem łącznie tylko 18 meczów dla Hawks oraz Blazers.
Okazało się, że na starcie rozgrywek 2022-23 dla 28-latka nie ma miejsca w NBA. Dunn się jednak nie poddał i dobrą grą w G-League wywalczył sobie ponowny angaż w lidze, otrzymując szansę od Utah Jazz. Ci po trade deadline otworzyli sobie sporo miejsca w składzie i dali rozgrywającemu 10-dniowy kontrakt. Już teraz pewne jest, że z tej decyzji są zadowoleni, bo właśnie zdecydowali się zatrzymać Dunna w składzie na dłużej:
Nie ma się jednak czemu dziwić, bo Dunn z miejsca wywalczył sobie miejsce w rotacji, wykorzystując przy okazji problemy zdrowotne kilku innych zawodników Jazz. Po czterech meczach 28-latek notuje średnio 12 punktów, 4,5 asysty oraz 2 przechwyty w każdym spotkaniu, trafiając z najlepszą w karierze ponad 52-procentową skutecznością z gry. Dunn świetne wrażenie robi po bronionej stronie parkietu – to zresztą właśnie gra w defensywie od zawsze była jego kartą przetargową.
Teraz ma on dodatkowe 10 dni, by przekonać władze Jazz do tego, aby zaoferowały mu kontrakt już do końca sezonu. Zawodnik w trakcie jednego sezonu może bowiem podpisać maksymalnie dwa 10-dniowe kontrakty z tym samym zespołem.
***