O epizodzie naznaczonym wielką trójką sympatycy Brooklyn Nets będą chcieli najprawdopodobniej szybko zapomnieć. Utrudnią im to z pewnością zawodnicy i dziennikarze, którzy od czasu będą chcieli wrócić wspomnieniami do klapy, jaką okazał się ten projekt. Tym razem głos w tej sprawie raz jeszcze zabrał James Harden, który ponownie wbija szpilkę w ekipę z Wielkiego Jabłka.
Minionej nocy Philadelphia 76ers pokonali Brooklyn Nets 101:98, choć niewiele brakowało, a doszłoby do dogrywki. Spencer Dinwiddie wykorzystał bowiem próbę za trzy, która mogła dać nowojorczykom remis, jednak powtórki potwierdziły, że wypuścił piłkę z rąk już po wybrzmieniu końcowej syreny.
Mecz w Barclays Center do dla Jamesa Hardena okazja do powrotu na Brooklyn, z którym pożegnali się niedawno Kyrie Irving i Kevin Durant. To wypowiedzi pierwszego z nich w szczególności dały do myślenia. Irving – podobnie jak Harden w przeszłości – krytycznie wypowiadał się o atmosferze panującej w organizacji, co miało mieć bezpośredni wpływ na jego transfer do Dallas Mavericks.
Problemy wewnętrzne swoją prośbą o transfer i stawianym ultimatum w lecie 2022 roku zasugerował też Durant, choć ostatecznie pozostał w Nowym Jorku na kilka kolejnych miesięcy. Korzystając z okazji pojedynku pomiędzy Sixers i Nets dziennikarze zapytali Hardena, czy przedstawiciele Brooklynu mogli zrobić cokolwiek, by zatrzymać go w Nowym Jorku.
– Tak, mogli i to wiele, ale tam sporo rzeczy nie funkcjonowało. To oczywiste. Chodzi o wiele wewnętrznych spraw, o których nigdy nie wypowiem się w mediach. To był jednak jeden z powodów, przez których podjąłem moją decyzję. Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, nie wygląda to tak, jakbym to ja był tym szalonym.
Początkowo winą za pierwszy krok w kierunku rozpadu wielkiej trójki obarczany był właśnie Harden, który pod koniec 2020 roku zażądał od Houston Rockets transferu, przez co rozstał się z klubem z Teksasu w nie najlepszych okolicznościach.
– Nie wyglądam [już] jak gość, który odpuszcza czy jakkolwiek media chcą mnie nazwać. Wiedziałem, co [tam] się dzieje i po prostu podjąłem decyzję… Hej, nie pasuje do tego. Nie chcę się z tym mierzyć. Chcę grać w koszykówkę i się tym cieszyć. Patrzysz na [Nets] dziś, a oni mają całkowicie inny skład – dodał Harden.
Harden, Durant i Irving wystąpili wspólnie w zaledwie 16 ze 113 możliwych spotkań (14%). Choć ich dyspozycyjność pozostawiała wiele do życzenia, to należy jednak podkreślić, że ich bilans w tych meczach to imponujące 13-3. Jednakże bez względu na to, jak potężni byliby na parkiecie, to problemy pozaboiskowe były kluczowym czynnikiem rozpadu „Big 3”.
W starciu z Nets Harden zdobył 29 punktów, zebrał sześć piłek i rozdał sześć asyst, czym walnie przyczynił się do zwycięstwa „Szóstek”. W bieżących rozgrywkach 33-latek notuje średnio 21,3 punktu, 6,3 zbiórki, 10,8 asysty oraz 1,2 przechwytu na mecz, a jednak wciąż nie otrzymał nominacji do tegorocznego Meczu Gwiazd.
Sixers plasują się obecnie na 3. miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej z bilansem 36-19, ale tuż za ich plecami czają się Cleveland Cavaliers. Gdyby sezon zakończył się dziś, to rywalem podopiecznych Doca Riversa w pierwszej rundzie play-offów byliby Miami Heat z Jimmym Butlerem – byłym graczem Philly – na pokładzie. Dyspozycja Hardena będzie miała kluczowy wpływ na osiągnięcia 76ers.