Jeremy Sochan rozpoczął kolejny mecz San Antonio Spurs z ławki rezerwowych, ale w drugiej połowie stanął na wysokości zadania i zaprezentował się z dobrej strony, a jego zespół pokonał Houston Rockets. Zwycięstwo odnieśli też Philadelphia 76ers, jednak do pokonania Toronto Raptors potrzebowali dogrywki. Szczęścia nie miał z kolei Luka Doncić, bo jego Dallas Mavericks musieli uznać wyższość osłabionych Minnesota Timberwolves. Sprawy w swoje ręce wziął za to Giannis Antetokounmpo, który stanął w szranki z Jonasem Valanciunasem. Po wyrównanym spotkaniu Milwaukee Bucks okazali się lepsi od Pelicans. Emocji nie zabrakło też w Oklahomie, gdzie Shai Gilgeous-Alexander zapewnił Thunder zwycięstwo z Blazers trafieniem na równi z końcową syreną. Bolesną porażkę odnieśli Los Angeles Lakers, ale musieli radzić sobie bez swojego gwiazdorskiego tercetu.
Cleveland Cavaliers – Utah Jazz 122:99
- Czwarte zwycięstwo z rzędu zanotowali gracze ze stanu Ohio. Tym razem podopieczni JB Bickerstaffa zatrzymali Utah Jazz, dla których była to druga porażka z rzędu. Do wygranej poprowadził Oczywiście Donovan Mitchell, zdobywca 23 punktów, na dobrej skuteczności z gry (8/12, 67%). Lider klubu z Cleveland trafił cztery z pięciu prób za trzy punkty.
- Dla Mitchella, który spędził pięć sezonów w Utah, zanim 1 września trafił do Cleveland, to zwycięstwo znaczyło znacznie więcej, niż jakakolwiek osobista satysfakcja. – To było dziwne uczucie, ale dobrze się bawiłem. Czuję się komfortowo. Wspólnie zrobiliśmy naprawdę wiele fajnych rzeczy – mówił po meczu. –Zdobywaliśmy dużo punktów, ale też defensywnie pokazywaliśmy się z dobrej strony, podobnie jest tutaj. Zatrzymaliśmy drużynę na mniej niż 100 punktach – dodał.
- Siedmiu koszykarzy Cavs osiągnęło dwucyfrowy wynik punktowy. 22 oczka w zaledwie 24 minuty zdobył Cedi Osman. Reprezentant Turcji trafił 8 z 10 rzutów (80%), w tym 5 z 6 trójek (83%). Double-double (20 punktów, 11 zbiórek) zapisał na swoje konto Jarrett Allen, a 17 oczek i 8 asyst dołożył Darius Garland.
- Cavs byli lepsi od swoich rywali właściwie w każdym aspekcie gry, ale najbardziej wyróżniała ich skuteczność w ataku. Zespół z Cleveland trafił 43 rzuty z 70 prób, co daje bardzo dobre 61% skuteczności z gry. To samo tyczy się rzutów trzypunktowych. 15 celnych trójek na zaledwie 26 prób (58%). Jedynym minusem to przegrana w startach 20:14 dla ekipy z Ohio.
- W Utah najlepiej zaprezentował się Lauri Markkanen, autor 24 punktów i 6 zbiórek. Fiński skrzydłowy trafił 7 z 12 rzutów (58%). Jedno oczko mniej zanotował Jordan Clarkson (23). 11 punktów i 6 zbiórek zapisał na swoje konto Walker Kessler.
Autor: Mateusz Malinowski
Philadelphia 76ers – Toronto Raptors 104:101 (po dogrywce)
- To był mecz kilku zwrotów akcji, o którego rezultacie przesądziła ostatecznie dogrywka. Zanim jednak do niej doszło, zawodnicy Phildelphia 76ers po wyrównanej pierwszej kwarcie (22:23) zdołali przejąć inicjatywę i odskoczyć z wynikiem. Sporo w tym zasługi Danuela Hoursa Jr’a oraz Montrezla Harrella, którzy wchodząc z ławki zdobyli łącznie 15 punktów w 5 minut i dali jakże cenny impuls Szóstkom. Gospodarze odskoczyli z wynikiem i zamknęli pierwszą połowę z 11-punktową zaliczką przed resztą spotkania (57:46).
- W trzeciej odsłonie na wyżyny swoich możliwości wspiął się Pascal Siakam, który zaaplikował rywalom 15 „oczek”. Dwie trójki dołożył OG Anunoby, co w połączeniu z nieskutecznością Sixers za trzy (2/9) pozwoliło Kanadyjczykom wrócić do gry (78:78) i wszystko miało rozstrzygnąć się w końcówce.
- Dwa celne osobiste Joela Embiida i trafienie Jamesa Hardena dały Philly prowadzenie różnicą trzech „oczek”. Na 38 sekund przed syreną jedną z dwóch prób z linii wykorzystał Siakam, po czym Sixers zmarnowali okazję, by „zamknąć” mecz. Spudłował bowiem Harden, co dało Toronto Raptors jeszcze jedną szansę. Zimną krew zachował Siakam, który doprowadził wówczas do dogrywki.
- W dogrywce również nie brakowało emocji, ale jak się ostatecznie okazało, rezultat spotkania ustaliła trójka Tobiasa Harrisa na 2:12 przed jej zakończeniem. Obie ekipy miały jeszcze kilka świetnych okazji na uniknięcie nerwowej końcówki, których jednak nie wykorzystały. Pudłowali zarówno Scottie Barnes i Siakam, jak i Harden czy De’Anthony Melton.
- Sixers odnoszą tym samym piąte z rzędu zwycięstwo, a ich kolejnym rywalem będą Detroit Pistons, co może być doskonałą okazją na przedłużenie tej serii. Minionej nocy kluczową rolę odegrali Joel Embiid (28 punktów, 11 zbiórek), Tobias Harris (21 punktów; 5/7 za trzy) oraz James Harden (14 punktów, 8 asyst, 7 zbiórek).
- Po stronie Toronto dwoił się i troił Siakam, który zdobył ostatecznie 38 punktów, 15 zbiórek i sześć asyst. Reszta zespołu w znakomitej większości nie stanęła na wysokości zadania. OG Anunoby dołożył 13 „oczek”, a double-double dołożył Chris Boucher (13 punktów, 10 zbiórek).
- Raptors nie grzeszą formą, a klęska w Filadelfii to ich szósta porażka z rzędu. Podopieczni Nicka Nurse’a wciąż utrzymują pozycję gwarantującą grę w play-in z uwagi wyłącznie z uwagi na kiepską dyspozycję Chicago Bulls i Washington Wizards, którzy znajdują się za ich plecami.
Atlanta Hawks – Orlando Magic 126:125
- Niezwykle emocjonujący mecz odbył się w hali State Farm Arena w Atlancie. Na 1,3 sekundy przed końcem meczu Paolo Banchero faulował Dejounte Murraya. Obrońca Jastrzębi trafił dwa rzuty wolne, dając swojej drużynie jednopunktowe prowadzenie i zarazem wygraną, gdyż w następnej akcji Magic nie zdołali oddać już rzutu.
- Bohaterem spotkania został Trae Young, autor double-double (37 punktów i 13 asyst). Lider Atlanta Hawks trafił 11 z 22 rzutów (50%). – Wiedziałem, że dzisiejszego wieczoru będziemy dobrze wyglądać, a będąc w domu mogliśmy oddać więcej rzutów – powiedział Young. – Wyglądamy naprawdę dobrze – dodał.
- 19 punktów i 7 zbiórek dołożył AJ Griffin (8/13 z gry, 62%). 17 punktów i 5 zbiórek dodał Dejounte Murray. 16 oczek padło łupem De’Andre Huntera. Słabsze spotkanie rozegrał Bojan Bogdanović. Serb uzyskał 10 punktów, trafiając zaledwie 4 z 12 rzutów (33%).
- W szeregach Orlando Magic błyszczał Markelle Fultz, zdobywca 24 punktów, 6 zbiórek i 9 asyst. Obrońca Magic trafił 11 z 19 rzutów z gry (58%). 19 oczek i 7 zbiórek dołożył Franz Wagner, zaś 18 punktów i 7 asyst zaliczył Paolo Banchero. Double-double (16 punktów i 10 zbiórek) zanotował starszy z braci Wagnerów, Moritz.
Autor: Mateusz Malinowski
Houston Rockets – San Antonio Spurs 105:124
- Przed rozpoczęciem spotkania Gregg Popovich nie miał najlepszych informacji dla sympatyków NBA z Polski. Jeremy Sochan rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, ale mimo to zdołał zaprezentować się z dobrej strony.
- Zaczęło się po myśli San Antonio Spurs, a to głównie za sprawą dobrze dysponowanych Devina Vassella i Tre Jonesa. To w dużej mierze dzięki nim przyjezdni objęli prowadzenie (28:35), które za po chwili jednak utracili z uwagi na serię trafień Jabariego Smitha Jr’a, Alperena Senguna i Kenyona Martina Jr’a. Na przerwę rakiety schodziły ze skromną przewagą dwóch oczek (62:60).
- Po powrocie na parkiet rozkręcił się Jeremy Sochan, który po przerwie zaliczył znaczną większość ze swoich puntów, zbiórek i asyst. Jego wkład w grę widoczny był również w trzeciej odsłonie, którą Spurs wygrali aż 32:14. Przewaga Spurs wynosiła już wówczas 16 punktów, co w ostatniej „ćwiartce” udało im się jeszcze powiększyć.
- Po niemrawej pierwszej połowie Jeremy Sochan zakończył ostatecznie spotkanie z dorobkiem 12 punktów (5/8 z gry, 1/3 za trzy, 1/4 z linii), siedmiu zbiórek (dwóch ofensywnych) oraz 2 asyst, notując przy tym drugi najlepszy wskaźnik +/- w zespole (+17). Uwagę kibiców przykuł jednak jeden szczególny moment. Kiedy Polak stanął na linii, rzuty osobiste oddał… jedną ręką! Zobaczcie:
- Poza Sochanem dobrze wypadli również pozostali. Świetne zawody rozegrał Devin Vassell, autor 26 „oczek” i pięciu asyst. Doug McDermott dołożył cztery trójki i skompletował 16 punktów.
- Po stronie Houston Rockets najlepiej przez długi czas wyglądał Alperen Sengun (22 punkty; 8/10 z gry). Brakowało mu jednak skutecznego wsparcia. Kevin Porter Jr. dołożył 15 punktów, ale trafił tylko sześć z 16 rzutów. Jeszcze bardziej nieskuteczny był Jalen Green (13 pkt), który wykorzystał jedynie trzy z 12 prób.
- Przed tym pojedynkiem Spurs i Rockets mieli identyczny bilans, w związku z czym obecnie zespół Jeremy’ego Sochana plasuję się jedną pozycję wyżej z przewagą jednego zwycięstwa. Wciąż są to jednak dwie najsłabsze ekipy w Konferencji Zachodniej.
Minnesota Timberwolves – Dallas Mavericks 116:106
- Zdaniem mediów zza oceanu Dallas Mavericks mają dwa lata, żeby przekonać Lukę Doncicia, że jego zaangażowanie w projekt ekipy z Teksasu ma sens. W ostatnich tygodniach nie wychodzi im to jednak najlepiej. Minionej nocy Mavs przegrali z Minnesota Timberwolves i odnieśli piątą porażkę w siedmiu ostatnich występach.
- Zaczęło się dla Mavs dobrze, bo w pierwszej odsłonie prezentowali oni wyśmienitą skuteczność, która pozwoliła nieco odskoczyć z wynikiem (21:30). Ich gra posypała się jednak w drugiej części, kiedy to inicjatywę przejęły Leśne Wilki. Zawodnicy Dallas zaczęli pudłować na potęgę (4/16 z gry; 2/11 z trzy w 2Q), co pozwoliło gospodarzom na całkowitą dominację (36:14) i względnie komfortowe prowadzenie do przerwy (57:44).
- Jason Kidd otrząsnął swoich podopiecznych i po przerwie Mavericks prezentowali się lepiej, ale wciąż skuteczniejsi byli Timberwolves. Dobry fragment gry zaliczył wówczas Anthony Edwards, który miał walny wpływ na dalsze powiększanie się przewagi gospodarzy (94:74). Gracze Dallas zdołali jeszcze „ukąsić” rywala w ostatniej kwarcie, ale na odrabianie strat zabrakło już im czasu.
- Po raz kolejny pod nieobecność Rudy’ego Goberta i Karla-Anthony’ego Townsa w rolę lidera Timberwolves wcielił się Anthony Edwards (27 punktów, 13 zbiórek, 9 asyst). Minionej nocy wyjątkowo otrzymał wsparcie od Naza Reida, który skompletował identyczne i równie efektowne double-double w postaci 27 punktów i 13 zbiórek. Rezerwowy Jaylen Nowell dołożył 18 „oczek”.
- To nie była najlepsza noc Luki Doncicia. Słoweniec zdobył 19 punktów, siedem asyst oraz sześć zbiórek i nie był najbardziej efektywnym zawodnikiem (5/17 z gry). Spencer Dinwiddie dołożył 20 punktów, a wchodzący z ławki Davis Bertans 18 (6/9 za trzy). Double-double w postaci 15 „oczek” i 13 zebranych piłek odnotował grający ponownie w wyjściowej piątce Christian Wood.
New Orleans Pelicans – Milwuakee Bucks 119:128
- Choć naprzeciwko Giannisa Antetokounmpo stanął tej nocy Zion Williamson, to jednak Jonas Valanciunas podniósł rzuconą przez Greka rękawicę i wdał się w nim w prawdziwy pojedynek.
- Środkowy New Orleans Pelicans od początku był świetnie dysponowany i już w pierwszej kwarcie zaaplikował rywalom 15 „oczek”. W drugiej odsłonie dołożył kolejnych 13, ale cały czas to Milwaukee Bucks utrzymywali się na prowadzeniu, bo równie świetnie dysponowany był Giannis (61:66).
- Po przerwie inny środkowy stanął na wysokości zadania. Brook Lopez trafił wszystkich pięć prób z gry, w tym aż trzy zza łuku, i miał ogromny wpływ na kolejną wygraną „ćwiartkę” przez swój zespół. W ostatniej odsłonie sytuację Pelicans próbował ratować jeszcze CJ McCollum. Raz jeszcze odpowiedział jednak Giannis i choć gospodarze zdołali zmniejszyć stratę, to nie byli już w stanie pokusić się o „atak” na wynik.
- Pomimo porażki dzień ten na długo zapamięta Jonas Valanciunas. Środkowy NOP zdobył 37 punktów i 18 zbiórek (7/10 za trzy), dokładając do tego pięć asyst. Litwin był jednym z dwóch zawodników wyjściowej piątki swojego zespołu, który zakończył mecz z dodatnim wskaźnikiem +/- (+6). CJ McCollum zdobył z kolei 31 punktów, osiem zbiórek i dziewięć asyst, natomiast Zion Williamson dołożył 18 punktów, siedem zbiórek i siedem asyst.
- Po zwycięskiej stronie prym wiódł Giannis Antetokounmpo, autor double-double w postaci 42 punktów i 10 zbiórek. Podwójną zdobyczą może pochwalić się też Jrue Holiday, który odnotował 18 „oczek” i 11 asyst. Świetny mecz zaliczył Brook Lopez, który zdobył aż 30 punktów.
- Po dwóch porażkach na przełomie trzech spotkań Bucks wracają na zwycięską ścieżkę i notują drugie z rzędu zwycięstwo. Ich kolejnym rywalem będą jednak dobrze dysponowani Cleveland Cavaliers. Kozły są obecnie liderem Konferencji Wschodniej z bilansem 22-8. Dla Pelicans jest to z kolei już czwarta porażka z rzędu.
Oklahoma City Thunder – Portland Trail Blazers 123:121
- Drugie zwycięstwo z rzędu odnieśli koszykarze Oklahoma City Thunder. Bohaterem spotkania został Shai Gilgeous-Alexander, który rzutem z wyskoku na 0,9 sekundy trafił na zwycięstwo. – On jest imponujący – chwalił rywala Damian Lillard. – Jest dobrym graczem. To nie tylko dobry, młody zawodnik, jest kimś więcej. Próbuje pokazać co potrafi i udaje mu się to – dodał.
- Gilgeous-Alexander zdobył łącznie 35 punktów (12 w czwartej kwarcie) i 6 asyst. Lider OKC trafił 10 z 24 rzutów (42%). Po 13 punktów zanotowali Jalen Williams (7 zbiórek) i Luguentz Dort. 12 oczek dołożyli Aaron Wiggins, Kenrich Williams i Mike Muscala.
- Po stronie Portland Trail Blazers najlepiej zagrał Damian Lillard. Gwiazdor ekipy z Oregonu uzyskał 28 punktów i 6 asyst, trafiając 9 z 17 rzutów (53%). 26 punktów i 8 zbiórek zanotował Jerami Grant. 19 oczek dołożył Anfernee Simons, zaś 13 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst dodał Josh Hart.
Autor: Mateusz Malinowski
Phoenix Suns – Los Angeles Lakers 130:104
- Minionej nocy Los Angeles Lakers musieli radzić sobie nie tylko bez kontuzjowanego Anthony’ego Davisa, ale i LeBrona Jamesa oraz Russella Westbrooka. Ich nieobecność widoczna była od początku spotkania. Fantastycznie dysponowani Chris Paul i Deandre Ayton napędzali ofensywę Phoenix Suns, dzięki czemu Słońca po kilku minutach gry prowadziły 30:16, by ostatecznie zakończyć pierwszą kwartę wynikiem 38:24.
- W drugiej odsłonie obraz gry znacząco się nie zmienił. Osłabieni Jeziorowcy nie byli w stanie nawiązać otwartej walki ze Słońcami. Obu stronom brakowało momentami skuteczności, ale to nie przeszkodziło gospodarzom w powiększaniu swojej przewagi. Zarówno w drugiej, jak i trzeciej odsłonie ofensywę LAL napędzał Dennis Schroder, ale w pojedynkę nie był w stanie zdziałać wiele (99:77).
- W ostatniej kwarcie Lakers nie brakowało argumentów ofensywnych (trafiać zaczął Kendrick Nunn), ale zarówno brak czasu, jak i nieskuteczność po bronionej stronie parkietu sprawiły, że Suns nie mieli żadnych problemów, by dowieźć komfortową przewagę do ostatniej syreny.
- Chris Paul zdobył 28 punktów, co jest jego najlepszym wynikiem w tym sezonie. Deandre Ayton dołożył double-double w postaci 21 „oczek” i 11 zbiórek. Mikal Bridges zdobył z kolei 20 punktów, natomiast Damion Lee 15. Suns całkowicie zdominowali walkę na tablicach (51-38), lepiej dzielili się piłką (21-13 w asystach) i popełnili mniej strat (8-14). W meczu nie wystąpił Devin Booker.
- Po stronie Lakers prym wiódł wspomniany Dennis Schroder, autor 30 punktów. Poza nim solidną zdobycz odnotowali również Kendrick Nunn (17 pkt), Thomas Bryant oraz Lonnie Walker IV (po 16 pkt).
- Bilans Jeziorowców pogarsza się tym samym do 13-17, co daje 12. miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej. Strata do zajmujących 8. miejsce Minnesota Timberwolves to jednak tylko trzy zwycięstwa.
Sacramento Kings – Charlotte Hornets 119:125
- Świetnie w mecz wszedł duet Gordon Hayward – Kelly Oubre Jr., który od początku utrzymywał Charlotte Hornets w grze. Sacramento Kings byli w stanie znaleźć odpowiedź na większość ciosów przyjezdnych, ale prawdziwą różnicę zrobił rezerwowy Nick Richards, który w 8 minut zdobył 11 punktów oraz 7 zbiórek i to w dużej mierze dzięki niemu Szerszenie złapały oddech (30:39).
- Gospodarze rozpoczęli drugą odsłonę z wysokiego „C” i po chwili po prowadzeniu Hornets nie było już śladu (46:46). Od tamtej pory obie strony szły cios-za-cios z krótkimi przerwami na lepszy i gorszy okres jednej ze stron. Kluczowa okazała się czwarta kwarta.
- Punkty Haywarda i Oubre Jr’a dały Szerszeniom sześciopunktowe prowadzenie na niespełna minutę przed końcem. W kolejnej akcji spudłował Malik Monk, choć po chwili trzy punkty z rzędu (jeden osobisty i trafienie z gry po ofensywnej zbiórce) zaliczył De’Aaron Fox. Jego kolejny rzut okazał się jednak nieskuteczny, a w międzyczasie trzy z czterech rzutów wolnych wykorzystał Theo Maledon, co przesądziło o losach spotkania.
- Świetny mecz rozegrał Kelly Oubre Jr., który w końcowym rozrachunku zdobył 31 punktów i 10 zbiórek. Dobrze wypadł też LaMelo Ball, który do 23 „oczek” dołożył 12 asyst. Podwójną zdobycz zanotował również Nick Richards (14 punktów, 11 zbiórek), z kolei Gordon Hayward dorzucił 19 punktów.
- Po stronie Kings prym wiedli niekwestionowani liderzy zespołu: De’Aaron Fox (37 punktów, 5 zbiórek) oraz Domantas Sabonis (28 punktów, 23 zbiórki, 7 asyst). Zabrakło im jednak wsparcia partnerów. Malik Monk zdobył 12 „oczek” z ławki, ale trafił tylko jedną z sześciu prób za trzy. Po 11 punktów dołożyli Harrison Barnes oraz Keegan Murray.