Nie był lubiany, ale na pewno był jednym z najpopularniejszych sędziów w historii NBA. Joey Crawford przez problemy zdrowotne odszedł na emeryturę. Gdyby nie zdrowie, w tym roku to on sędziowałby finały NBA, tak jak w latach poprzednich. Budzący kontrowersje sędzia, tym razem będzie się wszystkiemu przyglądał z boku.
– Chciałem być sędzią od kiedy pamiętam. Chciałem żeby sędziowanie stało się moim życiem – mówił. Sędziowanie stało się dla Joeya Crawforda czymś znacznie więcej. Zrobił z tego swoja osobistą sztukę, czasami przesadzając z reakcjami, np. gdy złamał palec po odgwizdaniu faulu technicznego. Były też dziwne skoki, wymachiwane rękoma i sporo agresji w komunikatach do zawodników. Wiele razy widywał się z psychologiem, który pomagał mu zapanować nad emocjami.
Bieganie po parkiecie przez cztery dekady odbiło się na jego zdrowiu. Prawe kolano nie wytrzymało obciążenia. – Nie chciałem robić z siebie głupka – mówił zaraz po tym, gdy podjął decyzję o zakończeniu kariery. Choć pozostawał kontrowersyjny, trenerzy i zawodnicy nie mają wątpliwości – Crawford był jednym z najlepszych sędziów w lidze. Jego decyzje nie zawsze były trafne, ale nigdy nie pozwolił wejść sobie na głowę. Sytuacja z wyrzucenie Tima Duncana w 2007 była momentem zwrotnym w karierze sędziego.
– Moim problemem było to, że za bardzo się wszystkim ekscytowałem. Specjalista psycholog dał mi pewne ćwiczenia do wykonywania. Bardzo pomogły, gdy emocje przejmowały kontrolę – przyznał Joey. Wychowywany przez agresywnego ojca, sam stał się człowiekiem, który nadużywał agresji, zwłaszcza wobec zawodników i trenerów. Bardzo łatwo było Crawforda wyprowadzić z równowagi. Po incydencie z Duncanem, komisarz David Stern posunął się nawet do zawieszenia sędziego.
– Moje ostatnie 10 lat było lepsze niż 30 poprzednich. […] Byłem szczęśliwy, że Stern pozwolił mi wtedy wrócić. Dostałem drugą szansę i wyciągnąłem wnioski – kontynuuje. – Mając 25 lat marzyłem o NBA. Nie obchodziło mnie to, ile zarobie pieniędzy, po prostu chciałem sędziować w NBA. Nie wiedziałem ile to potrwa – dodał. Trwało dokładnie 39 lat.
Po zakończeniu pracy na parkietach, Joey pomagał w centrum powtórek w New Jersey. Ma nadzieję, że będzie mógł tam zostać na dłużej. – Nie jest tak łatwo, jak myślałem. Co mam teraz robić…? Chcę pozostać zaangażowany, nie chcę tak po prostu od tego wszystkiego odchodzić. Wiem, że mam jeszcze coś do zaoferowania. Postaram się być wartościowy i pomagać młodym przetrwać te wszystkie mecze – skończył.
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET