Paolo Banchero to zdecydowanie najlepszy debiutant tego sezonu. Potwierdza to także ranking przygotowany przez Steve’a Aschburnera na oficjalnej stronie NBA. Włoch notuje bardzo dobre wejście do ligi, czego potwierdzeniem było to, że w pierwszych sześciu spotkaniach rzucił rywalom przynajmniej 20 punktów. Jeremy Sochan także jest w czołówce, a nawet na wyższym miejscu, niż jego wybór w drafcie.
Paolo Banchero notuje wejście do NBA, jakiego dawno nie widzieliśmy. 19-latek w dziewięciu spotkaniach notuje średnio 21,8 punktu i 7,7 zbiórki na mecz. Wybrany z pierwszym numerem przez Orlando Magic Włoch miał być najbardziej gotowy do gry na poziomie NBA spośród wszystkich zawodników zgłoszonych do draftu w 2022 r. To zdaje się potwierdzać, gdy tylko Banchero wchodzi na parkiet.
Na drugim miejscu w zestawieniu oficjalnej strony NBA znalazł się debiutant Indiana Pacers, Bennedict Mathurin, który wykręca do tej pory cyferki na poziomie 20,4 punktów, 4,3 asysty i 2,1 zbiórki na mecz. Zdążył już rzucił 32 punkty w spotkaniu z Brooklyn Nets. Trener Rick Carlisle chwali go, że nikt w zespole nie ma połączenia takich umiejętności i warunków fizycznych.
Podium najlepszych debiutantów zamyka Keegan Murray, wybrany przez Sacramento Kings z czwartym numerem draftu. Trener Mike Brown rozpływa się w zachwycie nad swoim debiutantem, mówiąc, że niezależnie, czy wyjdzie w pierwszej, czy w drugiej piątce, to i tak sobie poradzi. Murray może grać zarówno na silnym, jak i niskim skrzydle.
Niżej w hierarchii uplasowali się Jaden Ivey z Detroit Pistons i Jabari Smith Jr. Na kolejnych miejscach przed Polakiem znaleźli się jeszcze Jalen Duren z Detroit Pistons i Shaedon Sharpe z Portland Trail Blazers.
Sochan wylądował ostatecznie na 8. miejscu, a został przecież wybrany z dziewiątym numerem. Steve Aschburner wspominał o bloku, jaki wykonał Sochan na Gobercie, wskazując, że z reguły to Francuz blokował debiutantów.
***
Jeremy Sochan znakomicie rozpoczął karierę w NBA. Po początkowych problemach w ataku, skrzydłowy San Antonio Spurs prezentuje się coraz solidniej. Zdecydowanie gorzej mają się Los Angeles Lakers, którzy na początku rozgrywek wyglądają okropnie przede wszystkim w ataku. Niewiele wskazuje na to, by ten stan rzeczy się zmienił. W najnowszym odcinku podcastu PROBASKET LIVE Michał Pacuda mówi też o tym, dlaczego szkoda mu Bena Simmonsa.