Po dwóch meczach nowego sezonu NBA Los Angeles Lakers mają bilans 0-2 i wiele problemów, z którymi muszą się zmierzyć. Wśród nich największą bolączka jest skuteczność rzutów dystansowych, która wynosi obecnie niespełna 22 proc. Jeziorowcy już poczynili pierwsze kroki w kierunku zmian kadrowych, mającym pomóc im rozwiązać ten problem.
W dwóch spotkaniach, z Golden State Warriors i Los Angeles Clippers, Lakers oddali łącznie 85 rzutów zza łuku, z których trafili… 19. Daje to mizerne 22,4 proc. skuteczności i to przeciwko drużynom, które w zeszłym sezonie NBA nie znajdowały się w czołówce najlepiej broniących rzuty 3-punktowe. Przed niedzielnym spotkaniem z Portland Trail Blazers, Jeziorowcy czują na sobie presję, by przed własną publicznością otworzyć worek z wygranymi.
Ratunek ma przyjść z zewnątrz. Jak poinformował Shams Charania z The Athletic LAL zaprosili na treningi wolnego agenta Moe Harklessa, który ubiegły sezon spędził w barwach Sacramento Kings i Miami Heat. Harklessa bardziej niż strzelca można określić jako zadaniowca specjalizującego się w grze w obronie. Jego główną zaletą jest zaangażowanie i wszechstronność, przydatne przy przejmowaniu krycia. Na przestrzeni 10-letniej kariery skrzydłowy rzucał średnio prawie siedem punktów na mecz, trafiając 32 proc. rzutów zza łuku.
Harkless ma ugasić pożar po decyzji Darvina Hama w meczu z Clippers, gdy Paula George’a i Kawhia Leonarda bronili Russell Westbrook i Patrick Beverley. Za kiepski występ obu zawodników i chybiony pomysł szkoleniowca na Jeziorowców wylała się fala krytyki, a zatrudnienie nowego zawodnika może posłużyć jako alibi do podejmowania kolejnych ryzykownych decyzji potrzebnych drużynie.
Harkless prawdopodobnie zastąpiłby w zespole jednego z zawodników z niegwarantowanymi umowami. Zagrożeni mogą czuć się Matt Ryan i Wenyen Gabriel. Jeśli Harkless trafi do Los Angeles Lakers, z klubem prawdopodobnie pożegna się Gabriel. Ryan notuje średnio 13 minut na mecz i jest uważany za solidnego strzelca na pozycji silnego skrzydłowego.