Przez długi czas wydawało się, że New York Knicks są głównym faworytem do pozyskania Donovana Mitchella. Kierownictwo klubu z Wielkiego Jabłka nie pociągnęło jednak za spust, co wykorzystali Cleveland Cavaliers. Co stanęło na przeszkodzie i jakie odczucia panują obecnie w Nowym Jorku?
Dla sympatyków Cleveland Cavaliers nadchodzący sezon zapowiada się niezwykle obiecująco. Utalentowany już skład wzmocnił głodny sukcesu Donovan Mitchell, który dołączył tym samym do m.in. Dariusa Garlanda, Jarretta Allena, Carisa LeVerta czy Evana Mobleya. W studiu ESPN były zawodnik „Wine & Gold” a obecnie analityk – Richard Jefferson – nie ukrywa swojej ekscytacji wobec obecnej rotacji Cavs.
Zupełnie inaczej prezentuje się natomiast sytuacja New York Knicks, którzy po pozyskaniu Jalena Brunsona (poprzednio Dallas Mavericks) nie poczynili większych ruchów na rynku transferowym. Udało im się co prawda przedłużyć umowę z Mitchellem Robinsonem, a do Madison Square Garden przenosi się również Isaiah Hartenstein, jednak to może być za mało, by awansować do play-offów w Konferencji Wschodniej.
„Chcieliśmy być agresywni, chcieliśmy wykorzystywać okazje. Naszym planem była praca z tym, co mamy, rozwojem zawodników. Każdego dnia jako grupa chcieliśmy stawać się lepsi. Przeszliśmy przez ten proces i ostatecznie podjęliśmy decyzję, by nie dokonywać zmian. Jesteśmy zachwyceni tym, gdzie jesteśmy. Jesteśmy zachwyceni zespołem, jaki mamy” – przyznał prezes Knicks, Leon Rose, na antenie MSG Network.
Knicks czeka z pewnością ogromne wyzwanie, choć – jak sugeruje wypowiedź Rose’a – w MSG wierzą w końcowy sukces. Co najmniej 10 zespołów Konferencji Wschodniej ma realne szanse na grę w play-offach, w związku z czym rywalizacja będzie ogromna. NYK inaugurują sezon od starcia z Memphis Grizzlies, ale już w drugim tygodniu rozgrywek rozpoczynają serię gier z Cavaliers, Hawks, Sixers, Celtics, Timberwolves i Nets, która w dużej mierze zdefiniuje ich potencjał na sezon 2022/23.