Finały NBA z 2016 roku pozostaną jedną z najciekawszych historii minionej dekady. Golden State Warriors zmierzali po drugie zwycięstwo z rzędu i prowadzili już 3:1. Na kluczowy mecz numer pięć, którym GSW mogli przypieczętować tytuł, zawieszony został Draymond Green. Weteran po latach postanowił wziąć winę na siebie.
Finał rozgrywał się pomiędzy Golden State Warriors i Cleveland Cavaliers. Po czterech meczach GSW wyszli na prowadzenie 3-1 i znaleźli się w bardzo dobrej sytuacji do zakończenia sezonu drugim mistrzostwem z rzędu. Jednak na piąty mecz zawieszony został Draymond Green – serce tej drużyny i lider, który wszystkich trzymał w szachu. Problem polegał na tym, że nie potrafił utrzymać samego siebie. W meczu numer cztery Green otrzymał faul niesportowy i został zawieszony na kolejne starcie.
Decyzja ligi była kontrowersyjna, ale nie chciała na ten temat w ogóle dyskutować. Green był liderem defensywy swojego zespołu. Bez jego obecności obrona nie funkcjonowała już tak sprawnie, co Cleveland Cavaliers postanowili wykorzystać na własną korzyść. Wygrali pozostałe trzy mecze w serii i odnieśli pierwsze zwycięstwo w historii organizacji. Warriors mogli sobie pluć w brodę, choć koniec końców w kolejnych dwóch latach sięgnęli po dwa mistrzostwa z pomocą Kevina Duranta.
Wracając do wydarzeń z finałów 2016 roku, Green wypowiedział się w bardzo jednoznaczny sposób. – Przegraliśmy i biorę to uderzenie na siebie – przyznał. – Przeze mnie nie zdobyliśmy mistrzostwa, pogodziłem się z tym. Nie mam problemu z tym, by wziąć to na siebie, przyznaję się do własnych błędów. Czy zachowałbym się tak samo? Na tysiąc procent – skończył. Faul został wówczas Greenowi przyznany za spięcie z LeBronem Jamesem. Co ciekawe, panowie obecnie są dobrymi przyjaciółmi.
Wtedy ich relacja była skomplikowana. Wystarczy zobaczyć klip z całego zamieszania, by zobaczyć, że sytuacja była mocno napięta. Zawieszenie było wynikiem punktów za faule niesportowe oraz faule techniczne w przekroju całych play-offów. Po tamtych wydarzeniach rzekomo funkcjonuje coś w rodzaju “Draymond Green rule”. Sędziowie korzystają z niej, gdy zawodnicy kopią rywali w okolice pachwiny. Green uważa jednak, że jest dojrzalszym graczem i nigdy nie pozwoliłby sobie na to, by został wykluczony w takim momencie.