Cleveland Cavaliers na dobre wyszła dłuższa przerwa pomiędzy końcem drugiej rundy playoffów, a Finałami Konferencji. Podopieczni Tyronna Lue nie stracili koncentracji i pewnie rozbili Toronto Raptors 115-84 w meczu otwierającym walkę o tytuł mistrzów na Wschodzie. W ten oto sposób Cavs kontynuują swoją dobrą passę, zaliczając 9 z rzędu wygraną w tegorocznych playoffach (bilans 9-0).
TORONTO RAPTORS 84 – 115 CLEVELAND CAVALIERS
Cleveland Cavaliers kontynuują swój spokojny, pewny spacer do Finałów NBA w sezonie 2015/16, będąc jak dotąd jedynym niepokonanym zespołem w tegorocznych playoffach. Choć pomiędzy nimi, a drugimi w Konferencji Toronto Raptors w sezonie regularnym był tylko jeden mecz różnicy, podopieczni Tyronna Lue w pierwszym meczu Finałów Konferencji zaznaczyli swoją przewagę potwierdzając tylko zdanie większości ekspertów – Kanadyjczycy w tej serii mają marne szanse.
LeBron James spudłował zaledwie dwa z 13 oddanych rzutów, Kyrie Irving dołożył 27 punktów, a grający we własnej hali w Ohio, Cavs pewnie rozbili Toronto Raptors 115-84. Kawalerzyści trafiali z 67% skutecznością w pierwszej połowie, a ich dziewiąta wygrana z rzędu w playoffach jest najlepszym wynikiem od roku 2012, gdy to San Antonio Spurs rozpoczeli rywalizację posezonową dziesięcioma zwycięstwami z rzędu. Warto dodać, że wspomniani Spurs tego roku przegrali ostatecznie w Finałach Konferencji Zachodniej 2-4 w starciu z OKC Thunder. Pomimo świetnej jak dotąd dyspozycji zespołu, ani James, ani koledzy nie są usatysfakcjonowani i przed oczami ciągle mają swój główny cel – mistrzostwo.
Nie sądzę, żebyśmy wpadli w samozachwyt. Mamy swój cele i nie jest nim dziewięć wygranych z rzędu. Wcześniej wygrywałem dziewięć meczów, ba wygrywałem nawet 14 spotkań. W końcu będziemy musieli zmierzyć się z przeciwnościami losu na parkiecie – skomentował James, który trafił pierwsze dziewięć rzutów z gry, a spotkanie zakończył z dorobkiem 24 oczek w przeciągu 28 minut spędzonych na boisku.
W przeciwieństwie do poprzedniej serii z Atlantą Hawks, kiedy to Kawalerzyści w czterech meczach trafili aż 77 razy za trzy punkty, w meczu z Toronto zaliczyli oni zaledwie siedem trafień zza łuku (35%). Oprócz znacznie lepszej skuteczności z gry – 55% w porównaniu do 42%, gospodarze dominowali także na tablicach zbierając 45 razy, przy zaledwie 23 zbiórkach gości.
Dla Toronto Raptors najlepszym strzelcem z dorobkiem 18 punktów był DeMar DeRozan, 12 oczek dodał grający efektywnie w poprzedniej serii Bismack Biyombo. Po raz kolejny fatalne zawody rozegrał bohater meczu nr 7 przeciwko Miami Heat, Kyle Lowry – miał on zaledwie 8 punktów grając ponad 30 minut, pudłując przy tym wszystkie z 7 swoich rzutów za trzy. Zarówno po rozgrywającym, jak i całym zespole z Kanady było widać zmęczenie – Dinozaury miały zaledwie 1 dzień na odpoczynek i przygotowanie do serii z Cavaliers. Co ciekawe, żadna z obwodowych gwiazd gości (czyt. DeRozan i Lowry) nie oddali ani jednego rzutu osobistego pomimo, że obywaj grali po ponad 30 minut.
Według mnie byli świeższym, szybszym i agresywniejszym zespołem. Wynik jest żenujący, ale to tylko jeden mecz – powiedział po meczu szkoleniowiec Raptors, Dwyane Casey.
Cleveland Cavaliers w końcu po raz pierwszy od czasu stworzenia „Wielkiej Trójki” w Ohio pokazują swój prawdziwy potencjał i zaczynają na dobre rozwijać skrzydła. Po kontuzjach zarówno Kevina Love’a i Kyrie Irvinga w poprzednich playoffach, Cavs wyglądają na zespół kompletny, będący w stanie realnie powalczyć o wyrwanie tytułu mistrzowskiego z rąk Golden State Warriors.
Oni czekali na ten moment przez całe lato i sezon regularny. Przez ten czas przechodzili ciężkie treningi, rehabilitacje i w tym momencie są w niesamowitej formie – pochwalił swoich kolegów z drużyny LeBron James. Mecz numer 2 zostanie rozegrany w nocy z czwartku na piątek o godzinie 2:30 czasu polskiego.
[ot-video][/ot-video]