Kilka dni po zakończeniu sezonu, Portland Trail Blazers porozumieli się z Terrym Stottsem w sprawie nowego 3-letniego kontraktu dla trenera. Po znakomitych rozgrywkach dla drużyny z Oregonu, inna decyzja niż pozostawienie Stottsa na stanowisku mogłaby wywołać zamieszki na ulicach Portland.
Zawodnicy, kibice, zarząd i całe otoczenie wokół drużyny jest zachwycone tym, jak Terry Stotts poradził sobie z naprawdę trudnym zadaniem. Portland Trail Blazers po sezonie 2014/2015 stracili czterech graczy pierwszej piątki. – Wesleya Matthewsa, Nicolasa Batuma, LaMarcusa Aldridge’a i Robina Lopeza. Wszyscy skazywali ekipę Damiana Lillarda na porażkę.
Tymczasem wielki sezon C.J.a McColluma, ogromne zaangażowanie młodej rotacji oraz umiejętność przewodzenia drużyną Lillarda, doprowadziły Portland Trail Blazers do drugiej rundy play-offów, w której po pięciu meczach przegrali z Golden State Warriors. Stotts znakomicie pokierował drużynę w trakcie sezonu regularnego. Wyznaczył dla niej priorytety i wszyscy gracze byli gotowi poświęcić się dla planu.
W efekcie powstał kawał dobrego zespołu koszykówki. W Oregonie nie mają zamiaru niczego rozbijać, więc przedstawili Stottsowi ofertę 3-letniej umowy, za którą szkoleniowiec otrzyma 15 milionów dolarów. Jako pierwszy informację opublikował Adrian Wojnarowski z The Vertical. Kontrakt wejdzie w życie dopiero od sezonu 2017/2018. Na kolejny rok w umowie Stottsa była opcja zespołu, którą wykorzystano.
Przed zespołem przygotowania do draftu oraz działań na rynku wolnych agentów. Wszystkie oczy skupiły się na generalnym menadżerze drużyny – Neilu Oshleyu. To on będzie podejmował decyzje w kontekście transferów i nowych graczy. Po dobrym sezonie, wartość Blazers w oczach wolnych agentów z pewnością wzrosła. Minione rozgrywki stały się solidnym fundamentem, niemniej kolejny krok będzie dla drużyny znacznie trudniejszy, bowiem poprzeczka została powieszona wyżej.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET