W nocy z niedzieli na poniedziałek drugi mecz finałów NBA. Golden State Warriors po porażce na otwarcie finałowej serii znaleźli się w nieciekawym położeniu. Jednym z największych rozczarowań pierwszego spotkania był niewątpliwie Jordan Poole, dla którego był to pierwszy w karierze występ na tak dużej scenie. Wojownicy będą jednak potrzebowali jego znacznie lepszej postawy, by skutecznej powalczyć z Celtami o zwycięstwo.
Zaledwie dziewięć punktów, tylko dwa trafione rzuty, a do tego aż cztery kosztowne straty. Jordan Poole nie będzie miło wspominał swojego pierwszego meczu w finałach NBA. Obrońca Warriors wypadł bardzo blado. 22-latka stać jednak na znacznie lepszą grą. Jak zresztą twierdzi Gary Payton, legendarny obrońca m.in. Seattle SuperSonics, to właśnie Poole jest tym zawodnikiem, który musi dać z siebie więcej. – Według mnie zbyt dużo drybluje i zbyt często traci piłkę, dlatego uważam, że powinien nieco się uspokoić i rozluźnić – stwierdził Payton.
Poole ma za sobą świetny sezon zasadniczy oraz fantastyczny początek fazy play-off. Przez dwie pierwsze rundy był pewnym punktem w rotacji Steve’a Kerra, lecz w ostatnich tygodniach jego forma znacząco spadła w dół. Dość powiedzieć, że w ostatnich dziewięciu spotkaniach tegorocznej fazy play-off obrońca tylko raz dobił do granicy 20 zdobytych punktów, podczas gdy w sezonie zasadniczym oraz na początku fazy posezonowej dokonał tego łącznie aż 40 razy. Teraz jednak zdaje się jakby uszło z niego całe powietrze.
Widać to było także w pierwszym meczu finałów. Jak sugeruje Stephen Curry, być może spowodowane było to tremą związaną z faktem, że 22-latek nigdy wcześniej w finałach nie grał. – Musisz potrafić stłumić wszystkie te emocje – stwierdził lider GSW, dla którego to już szósta wizyta w wielkim finale NBA w karierze. Pomocną dłoń do młodego zawodnika wyciągnął już m.in. doświadczony Andre Iguodala, który od początku rozgrywek objął Poole’a opieką, co z pewnością także miało wpływ na świetną wcześniej postawę gracza wybranego z 28. numerem w drafcie 2019.