Joel Embiid wrócił do składu Philadelphia 76ers, a jego ekipa nie dała większych szans Miami Heat. Dzięki wygranej ekipa prowadzona przez Doca Riversa cały czas ma realne szanse na awans do finału Konferencji Zachodniej. Łatwo poddawać się nie zamierzają także gracze Dallas Mavericks, którzy wrócili do własnej hali i prowadzeni przez Jalena Brunsona i Lukę Doncicia wyrwali Phoenix Suns wygraną.
Philadelphia 76ers – Miami Heat 99:79
Stan rywalizacji: 1:2
- W niezwykle ważnym dla losów całej rywalizacji meczu nr 3, do składu 76ers wrócił Joel Embiid. Środkowy od początku zaznaczył swoją obecność w tym spotkaniu, zdobywając w pierwszych 12 minutach siedem punktów. Poza tym pierwsza kwarta była dla obu drużyn dość słaba pod względem ofensywnym. Heat mieli duże problemy ze skutecznością, a gospodarze popełnili aż siedem strat. Ostatecznie pierwszą ćwiartkę Sixers wygrali 21:17.
- Podopieczni Doca Riversa otworzyli drugą kwartę serią 9-0, zwiększając prowadzenie do kilkunastu punktów (30:17). Gospodarze grali mocną, fizyczną defensywę, co sprawiało sporo problemów przyjezdnym z Miami. W pierwszej połowie prowadzona przez Erika Spoelstrę drużyna nie potrafiła kreować dogodnych pozycji rzutowych, co skutkowało fatalną skutecznością z gry (32,6%) oraz zza łuku (2 na 16 za trzy). Sixers nie radzili sobie jednak znacznie lepiej. Przewaga filadelfijskiego zespołu brała się z dużej liczby rzutów wolnych (12 na 14) i punktach zdobytych po kontrach (13:3 dla Sixers). Po pierwszych dwóch kwartach „Szóstki” prowadziły 41:34.
- Po przerwie mecz stał się bardziej wyrównany, a zawodnicy z Florydy w końcu odnaleźli rytm w ataku. Świetnie spisywał się Jimmy Butler, który był prawdziwym liderem, zdobywając w trzeciej kwarcie 14 z 31 punktów drużyny. Heat sukcesywnie zmniejszali przewagę, ale 76ers cały czas mieli kilka oczek więcej i przed rozpoczęciem decydującej odsłony spotkania prowadzili trzema punktami (68:65).
- Po świetnej trzeciej kwarcie Heat znów obniżyli loty, nie mogąc zdobyć choćby jednego punktu przez kilka minut czwartej kwarty. Sixers wykorzystali słabość rywala i ponownie osiągnęli dwucyfrową przewagę. Embiid i Tyrese Maxey swoimi skutecznymi akcjami, ewidentnie pobudzili zgromadzoną w Wells Fargo Center publiczność.
- Na cztery minuty przed końcową syreną, gospodarze prowadzili 13 punktami (89-76) i mieli ten mecz pod całkowitą kontrolą, nawet pomimo tego, że straty pozostawały ich dużym problemem (18 w całym meczu). Sixers odnieśli pewne zwycięstwo i można powiedzieć, że uciekli spod topora, bo jeszcze żadna drużyna w historii nie wygrała serii, przegrywając 0:3. Heat zagrali dziś wyjątkowo kiepskie zawody. Oprócz beznadziejnej skuteczności przez całe spotkanie (a w czwartej kwarcie tylko 20%), mieli problem z dzieleniem się piłką, notując ledwie 14 asyst.
- Po stronie 76ers bardzo dobrze zaprezentowali się dziś Maxey i Danny Green. Obaj koszykarze zdobyli po 21 punktów, a Green trafił aż 7 trójek. Ponadto wyróżnić trzeba Embiida, który miał dziś 18 punktów i 11 zbiórek. Najlepszym strzelcem spotkania był Butler. Gwiazda Heat zdobyła dziś 33 punkty oraz 9 zbiórek. Poza Butlerem tylko jeden gracz z Miami miał podwójną zdobycz punktową. Był nim Tyler Herro, który zdobył 14 punktów. Mecz nr 4 w nocy w niedzieli na poniedziałek o godz. 2.00 polskiego czasu, także w Wells Fargo Center.
Autor: Janusz Nowakowski
Dallas Mavericks – Phoenix Suns 103:94
Stan rywalizacji: 1:2
- Luka Doncić zanotował 26 punktów i 13 zbiórek, a Mavericks wrócili do własnej hali i wygrali kluczowy mecz nr 3. Gospodarze zepsuli 37. urodziny rozgrywającego Suns, Chrisa Paula, wymuszając na nim największą liczbę strat w jednej połowie we wszystkich jego występach w play-offach – CP3 popełnił siedem strat w pierwszej połowie. Dzięki wygranej Mavs zakończyli serię 11 porażek z ekipą z Arizony. – Chodzi o energię. Ta publiczność naprawdę sprawia, że wchodzisz na wyższy poziom. Nasza energia była na wyższym poziomie, lepiej egzekwowaliśmy zagrywki. Musimy to robić w każdym meczu – powiedział Doncić.
- Paul po przerwie nie popełnił już żadnej straty, ale Suns nie byli w stanie wstrzelić się ze swoim rzutem – trafili tylko 45% prób z gry, kończąc swoją serię ośmiu meczów w play-offach z przynajmniej 50% skutecznością. – Czułem się przez nich oblężony. Jeśli nie traciłbym piłki tak często, mecz wyglądałby zupełnie inaczej – zdiagnozował CP3. Dla Suns 19 oczek rzucił Jae Crowder, ale Mavs byli dzisiaj w stanie ograniczyć także Devina Bookera, który zdobył 18 oczek, ale trafił tylko dwa z siedmiu prób zza łuku. Paul z kolei zanotował 12 punktów.
- Lider Mavs, Doncić, był bliski zdobycia triple-double – zabrakło mu jednej asysty. Swoje ważne punkty dołożył także Jalen Brunson (28 oczek), który w pierwszych dwóch meczach w Phoenix nie był w stanie dać Donciciowi odpowiedniego wsparcia. Zdecydowanie lepiej wyglądała gra Mavs także po bronionej stronie parkietu. – Znalazłem sposób, aby wrócić na swój poziom. Nie mogłem zadowolić się poprzednimi występami. Przed nami kolejny brutalny mecz. Muszę zagrać z tą samą energią, z tą samą intensywnością. Po prostu zagrać tak samo – skwitował Brunson. Mavs pomogła dzisiaj dobra obrona, którą widać było już od pierwszych sekund spotkania.
- Paul miał sześć strat już po pierwszych 16 minutach gry, wliczając w to jedną, gdy po prostu chciał wejść na kosz. Po drugiej stronie znajdowali się Mavs, którzy w pierwszej połowie zanotowali tylko jedną stratę, po ofensywnym faulu Doncicia. Słoweniec był celem Suns w pierwszych dwóch meczach, kiedy atakowali. W trzecim spotkaniu już od samego początku pokazał, że zamierza walczyć, gdy wygrał walkę o bezpańską piłkę z Deandre Aytonem. Doncić musiał opuścić parkiet na początku ostatniej kwarty po tym, jak złapał piąte przewinienie. Suns udało się w tym czasie zmniejszyć 18-punktową stratę. Mavs byli jednak w stanie odpowiedzieć w końcówce. Mecz nr 4 w niedzielę w Dallas o godz. 21.30 polskiego czasu.
Czy widziałeś już najnowszy odcinek Podkastu PROBASKET LIVE? Krzysztof Sendecki i Michał Pacuda przez dwie godziny rozmawiali o pierwszej i drugiej rundzie play-offs w NBA. Analizy, doniesienia i przewidywania – zapraszamy!