Kolejna noc pełna emocji związanych z NBA Play-offs. Miami Heat zamknęli serię z Atlanta Hawks w pięciu spotkaniach pomimo nieobecności Jimmy’ego Butlera i Kyle’a Lowry’ego. W Memphis po trzech nie do końca udanych kwartach w wykonaniu Grizzlies fantastyczną końcówkę rozegrał Ja Morant, którego trafienie na jedną sekundę przed końcową syreną zapewnił Niedźwiedziom zwycięstwo nad Minneosta Timberwolves. Wrażen nie brakowało również w Phoenix, gdzie po niezwykle zaciętym spotkaniu Suns pokonali New Orleans Pelicans i ponownie objęli prowazdzenie w serii.


Miami Heat – Atlanta Hawks 97:94 (4-1)

Statystyki na PROBASKET

  • Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania Miami Heat poinformowali, że tej nocy na parkiecie oprócz Kyle’a Lowry’ego nie pojawi się Jimmy Butler. Lider ekipy z Florydy ma problemy z prawym kolanem, które wykluczyły go z gry. Dla Atlanta Hawks była to zatem doskonała okazja, by przedłużyć swoje szanse w tej serii.
  • Początek spotkania pokazał, że dla Trae Younga będzie to kolejna trudna noc. W pierwszej kwarcie rozgrywający przyjezdnych trafił tylko 1 z 6 rzutów. Skutecznością nie grzeszył również De’Andre Hunter (1/5), czego Heat nie byli jednak w stanie wykorzystać, bo sami spudłowali wszystkie swoje próby za trzy (21:22).
  • Wynik oscylował w granicach remisu z nieznacznym wskazaniem na New Orleans (37:40), kiedy to Miami zaliczyli niesamowitą serię punktową 17:0. Kluczową rolę odegrał wówczas Max Strus, który zaaplikował rywalom 10 „oczek” z rzędu w ciągu 67 sekund. Trafienia dołożyli jeszcze Tyler Herro, Bam Adebayo i Gabe Vincent, dzięki czemu Heat zamknęli drugą odsłonę z 12-punktową zaliczką (54:42).
  • Jastrzębie rozpoczęły drugą odsłonę od 'runu’ 8:0, który wskazywał, że wrócą do gry. Gospodarze szybko odzyskali jednak kontrolę nad meczem. Pomimo problemów Victora Oladipo (1/6 z gry) i Gabe’a Vincenta (1/3) oraz fatalnej skuteczności za trzy (2/11) Heat udało się stale utrzymywać dwucyfrową przewagę punktową.
  • Hawks było jeszcze stać na ostatnie „pchnięcie”. Punkty De’Andre Huntera na 1:14 przed syreną zmniejszyły stratę Atlanty do zaledwie dwóch „oczek” (95:93). Szybko odpowiedział jednak Adebayo, po czym jeden Young spudłował jeden z dwóch osobistych. Kluczowy rzut spudłował Danilo Gallinari, który następnie zaliczył jeszcze stratę, co zakończyło przygodę Jastrzębi w tegorocznych play-offs.
  • Kolejny raz fatalne zawody rozegrał Trae Young, autor 11 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst (2/12 z gry). Rozgrywający Jastrzębi zakończył pierwszą rundkę przeciwko Heat z większą liczbą strat (30) od trafień z gry (22). Odpowiedzialność za zespół wziął na swoje barki De’Andre Hunter, który zdobył 35 punktów, 11 zbiórek i 3 przechwyty. Kevin Huerter i Danilo Gallinari dołożyli po 12 „oczek”.
  • – Po takim meczu siadasz i myślisz o całym sezonie z dużej perspektywy. […] Ta seria była trudna. Rzucili nam wyzwanie. Musimy znaleźć sposoby, by grać lepiej jako zespół – mówił po meczu Young. – To było bardzo inspirujące, drużynowe zwycięstwo. Każdy kto zagrał, przyczynił się do wygranej. Musieliśmy radzić sobie bez Kyle’a i Jimmy’ego, ale nawet to na nas nie wpłynęło – komentował szkoleniowiec Heat – Erik Spoelstra.
  • Po stronie Heat najwięcej punktów zdobył Victor Oladipo (23 punkty; 8/16 z gry). Double-double w postaci 20 „oczek” i 11 zbiórek odnotował Bam Adebayo. Tyler Herro dołożył 16 punktów, a Max Strus 15. Miami mają teraz niespełna tydzień odpoczynku. Pierwszy mecz z wygranym serii Sixers – Raptors odbędzie się w poniedziałek.

Memphis Grizzlies – Minnesota Timberwolves 111-109 (3-2)

Statystyki na PROBASKET

  • Memphis Grizzlies zdecydowanie lepiej weszli w to spotkanie (13:2), ale dzięki punktom tercetu D’Angelo RussellKarl-Anthony TownsAnthony Edwards Minnesota Timberwolves szybko wrócili do gry. W drugiej odsłonie to goście odskoczyli na 10 punktów (31:41), ale na odpowiedź Kyle’a Andersona, Tyusa Jonesa i Ja Moranta nie musieliśmy długo czekać. Po przerwie goście ponownie wypracowali sobie znaczącą przewagę (72:85), ale czwartej kwarcie po serii 10:0 Memphis ponownie znaleźli się w zasięgu jednego posiadania od Minny.
  • Kluczowa okazała się zatem końcówka. Na nieco ponad 2 minuty przed końcem Anthony Edwards mógł dać 5-punktowe prowadzenie, ale spudłował dobitkę spod kosza, po czym dwoma celnymi osobistymi stratę Grizzlies zmniejszył Ja Morant. Karl-Anthony Towns odpowiedział trójką (102:106), uciszając przy tym publiczność w Memphis, ale to właśnie wtedy kontrolę nad spotkaniem przejął Morant. Rozgrywający najpierw trafił dwa rzuty z linii, po czym wykorzystał niemoc ofensywną Minnesoty i dołożył trójkę, wyprowadzając Niedźwiedzie na prowadzenie (107:106).
  • Jednego z najważniejszych rzutów tej nocy nie trafił następnie D’Angelo Russell, na co kolejnymi celnymi osobistymi odpowiedział Morant. Wydawało się wówczas, że Timberwolves będą mieli problemy z nawiązaniem kontaktu, ale cały czas pozostawało im kilka sekund. Jordan McLaughlin zauważył dobrze ustawionego Anthony’ego Edwardsa, który trafił zza łuku i na 3,7 sekundy przed ostatnią syreną doprowadził do remisu. Ostatniego słowa nie powiedział jednak Morant, który ponownie wziął ciężar odpowiedzialności na swoje barki i po wznowieniu zaatakował kosz i efektownym trafieniem zapewnił Grizzlies zwycięstwo. Ostatnia próba Townsa z własnego połowy była bowiem nieskuteczna.
  • Po fantastycznej końcówce Ja Morant otarł się o triple-double, zdobywając ostatecznie 30 punktów, 11 zbiórek i 9 asyst (do tego 3 przechwyty). Desmond Bane dołożył cenne 25 punktów, z kolei wchodzący z ławki Brandon Clarke zanotował fantastyczne 21 „oczek” i 15 zbiórek. Jaren Jackson Jr. dołozył 12 punktów.
  • Ofensywę Timberwolves napędzali przede wszystkim Karl-Anthony Towns (28 punktów, 12 zbiórek) oraz Anthony Edwards (22 pkt). D’Angelo Russell dorzucił 12 punktów, Taurean Prince 10, a Patrick Beverley 9.
  • – Po prostu nie udało nam się dzisiaj tego zrobić. To proste, grasz 48 minut, musisz grać przez cały ten czas. […] To rozczarowujące, ciężkie do przełknięcia. Czujesz, że już to masz. Potem rzuciliśmy trójkę na remis i czuliśmy się dobrze z możliwością dogrywki i szansą na zwycięstwo. To dla nas nauka wynikająca z tego doświadczenia – mówił po meczu Towns.
  • Mecz numer 6 tej serii odbędzie się w piątek o godzinie 22:00 czasu polskiego.

Phoenix Suns – New Orleans Pelicans 112:97 (3-2)

Statystyki na PROBASKET

  • Phoenix Suns w dalszym ciągu musieli radzić sobie bez Devina Bookera. Obrońca opuścił również spotkania numer 3 i 4, a pod jego nieobecność Słońca najpierw objęły prowadzenie, po czym New Orleans Pelicans ponownie doprowadzili do remisu w serii.
  • Obie strony potrzebowały nieco czasu, by znaleźć optymalny rytm strzelecki. Problemy były szczególnie widoczne przy próbach zza łuku (0/5 Pels i 0/4 Suns). Gospodarze od początku mogli liczyć jednak na trafienia z gry Deandre Aytona i aktywność Chrisa Paula, ale w porę przebudził się Brandon Ingram. Problemem Pelicans były jednak straty (6 w 1Q), a po jednej z nich Cam Payne podwyższył prowadzenie swojego zespołu zza łuku (30:18), zdobywając tym samym 7 punktów z rzędu.
  • Druga kwarta stała pod znakiem wymiany ciosów, a przewaga Suns stale oscylowała w granicy 12 punktów. Pudło CJ’a McColluma, na które skutecznie odpowiedział Mikal Bridges, powiększyło jednak prowadzenie gospodarzy do 15 „oczek”. Po przerwie na żądanie wydawało się, że Pelicans wyszli na parkiet odmienieni. Podopieczni Willie’ego Greena zdołali wrócić do 9-punktowej straty, ale kiedy brakowało im skuteczności, Suns momentalnie odskakiwali, jak po dwóch osobistych CP3 (54:40). Lepiej kwartę zamknęli jednak NOP, trafienia dołożyli McCollum i Larry Nance Jr., i ostatecznie przewaga Phoenix wynosiła 13 „oczek” (59:46).
  • Suns nieco lepiej rozpoczęli drugą połowę. Dwie trójki trafił Jae Crowder, który jednak po niespełna 5 minutach gry w trzeciej „ćwiartce” popełnił piąty faul, na co Monty Williams musiał zareagować natychmiastową zmianą. Tempa nie zwalniał jednak Mikal Bridges, który po chwili powiększył prowadzenie Phoenix do 18 „oczek” (78:60). Kilka minut później to samo zrobił Cam Payne – który jednak nie opuścił parkietu – a po dwóch osobistych Ingrama przewaga Słońc wynosiła już tylko 10 punktów (80:70). Kluczowa dla Suns była trójka Payne’a pod koniec kwarty, która dała im nieco oddechu (89:78).
  • Czwarta kwarta przez długi czas polegała na wymianie ciosów z obu stron. Pelicans próbowali gonić, ale Suns twardo bronili swojej przewagi. Na 4:07 przed końcem Ingram mógł zmniejszyć stratę swojego zespołu do 6 punktów, ale nie trafił drugiego osobistego, na co po świetnym zwodzie CP3 odpowiedział z półdystansu (102:93). Po przerwie na żądanie NOP przechwytem popisał się Bridges, po czym Paul ponownie powiększył przewagę (104:93). Goście z Luizjany gonili wynik, ale w kluczowych momentach zabrakło im skuteczności. Istotne rzuty pudłowali kolejno CJ McCollum, Herbert Jones, Brandon Ingram i Jose Alvarado, co pozwoliło Suns dowieźć prowadzenie do końcowej syreny.
  • Świetnym występem popisał się Mikal Bridges, autor 31 punktów, 5 zbiórek i 4 bloków. Double-double w postaci 22 punktów i 11 asyst odnotował Chris Paul. Deandre Ayton dołożył 19 „oczek” 9 zbiórek.
  • Po stronie Pelicans wyróżniali się przede wszystkim Brandon Ingram (22 punkty, 5 zbiórek, 5 asyst; 7/19 z gry), CJ McCollum (21 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst; 7/22 z gry) i Jonas Valanciunas (17 punktów, 14 zbiórek). Wchodzący z ławki rezerwowych Jose Alvarado dorzucił 12 „oczek”.
  • Szósty mecz tej serii odbędzie się w Nowym Orleanie w nocy z czwartku na piątek o godz. 02:00 czasu polskiego.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    7 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments