Na start kolejnej nocy z play-offami NBA, Memphis Grizzlies wrócili z 26-punktowej straty i wygrali drugi mecz w rywalizacji z Minnesotą Timberwolves, która zdecydowanie ma czego żałować. Natomiast Dallas Mavericks wygrali drugi mecz w rywalizacji z Utah Jazz pomimo dalszej absencji Luki Doncicia. Na koniec dnia Denver Nuggets podejmowali u siebie Golden State Warriors. Nieskuteczni w końcówce gospodarze musieli uznać wyższość rywala, już po raz trzeci w tej serii.
MINNESOTA TIMBERWOLVES – MEMPHIS GRIZZLIES 95:104 (1-2)
- Gorąca atmosfera na trybunach Target Center pomogła Minnesocie Timberwolves dobrze rozpocząć spotkanie numer trzy serii. Runem 12:0 zbudowali prowadzenie, które podrażniło Memphis Grizzlies. Po chwili, gdy ta gorąca atmosfera nieco opadła, goście zdołali pożar ugasić, schodząc do -5 (13:18), ale nakręceni gospodarze cały czas stanowili poważne zagrożenie. Pierwszą kwartę Wilki zamknęły kolejnną serią 12:0, dominując po obu stronach parkietu. Na drugie 12 minut wracali z prowadzeniem 39:21.
- W okolicach obręczy Wolves robili co chcieli. Skutecznie także odcinali Grizz od łatwych punktów. Jeśli dynamika tego meczu nie uległaby szybkiej zmianie, wszystko wskazywało na srogi blow-out. Wolves bardzo dobrze wykorzystali fakt, że poza rotacją był Steven Adams, zazwyczaj zabezpieczający strefę pod koszem. Aktywna defensywa gospodarzy wprowadzała potężny chaos w poczynania gości, ale Grizz cierpliwie czekali, aż runem 15:0 poprawili dla siebie obraz gry. Szczególnie dobrze wyglądał Desmond Bane trafiając w pierwszej połowie pięć trójek.
- Na trzecią kwartę zespoły wracały z wynikiem 51:44 dla Wolves. W połowie trzeciej kwarty Karl-Anthony Towns złapał czwarty faul, ale to nie przeszkodziło jego kolegom odbudować dużą część przewagi, którą wcześniej stracili. Grizzlies nie chcieli jednak rezygnować z walki i mimo problemów z przewinienia Jarena Jacksona Jr’a, runem 21:0 doprowadzili do remisu po trójce znakomitego w tym meczu Desmonda Bane’a (83:83).
- Ekipy wkroczyły więc w crunch-time. 6 punktów z rzędu Brandona Clarke’a dało Grizzlies prowadzenie 99:92, co postawiło Wolves w bardzo trudnej sytuacji na 2 minuty przed końcem. Spotkanie na półkę odłożył Dillon Brooks, trafiając trudną trójkę przez ręce KAT-a. Tylko 5/18 FG Ja Moranta, za to 26 oczek Bane’a i 20 oczek z ławki Clarke’a. Po stronie Wolves 22 punkty i 8 asyst D’Angelo Russella i 19 oczek Anthony’ego Edwardsa.
UTAH JAZZ – DALLAS MAVERICKS 118:126 (1-2)
- Gdy pojawiła się informacja o problemach zdrowotnych Luki Doncicia, wiele osób zapewne było przekonanych, że Utah Jazz wykorzystają sytuację na swoją korzyść. Nic bardziej mylnego. Poprzedniej nocy gracze Quina Snydera przegrali na własnym parkiecie pomimo tego, że rywal nadal nie dysponował swoim najlepszym zawodnikiem. Świetnie za to radził sobie Jalen Brunson.
- Ekipy zaczęły od wymiany ciosów, ale końcówka pierwszej kwarty i początek drugiej należały już do Mavs. Skuteczna ofensywa i dobra defensywa sprawiły, że ekipa z Dallas wyszła na prowadzenie 37:22. Sytuacja do końca pierwszej połowy nie uległa zmianie i na trzecią kwartę podopieczni Jasona Kidda wracali z 17-punktowym prowadzeniem.
- Jazz dopiero w końcówce trzeciej kwarty udało się złapać odpowiedni rytm. Za sprawą Donovana Mitchella znacząco ucięli przewagę rywala i wygrali te dwanaście minut 40:29. Na 6:42 przed końcem meczu Mike Conley trafił punkty, które doprowadziły do stanu 103:102 dla Mavs. Goście wiedzieli, że to może być dla nich najważniejsze zwycięstwo w serii.
- Mavs odpowiedzieli runem 10:2 i na to Jazz nie mieli już żadnej odpowiedzi ponosząc drugą porażkę w serii. Jalen Brunson gra świetne zawody i poprzedniej nocy skończył z dorobkiem 31 punktów oraz 5 asyst. Dobrą linijką popisał się także Spencer Dinwiddie – 20 oczek, 5 zbiórek, 6 asyst oraz 3 przechwyty. Po stronie Jazz 32 oczka i 6 asyst Donovana Mitchella oraz 24 punkty i 6 zbiórek Bojana Bogdanovicia.
DENVER NUGGETS – GOLDEN STATE WARRIORS 113:118 (0-3)
- To już trzecia wygrana Golden State Warriors w tej serii. Mało kto spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, bo choć eksperci wskazywali na zespół z San Francisco, to mało kto oczekiwał, że seria może się skończyć sweepem, a do takiego zakończenia zmierzamy. Obrona drużyny z Kolorado po raz kolejny nie była gotowa na to, czym rzuciła w nią ofensywa rywala, choć zwycięstwo wcale nie było tak daleko.
- Na 4 minuty przed końcem pierwszej połowy Warriors udało się wyjść na prowadzenie 61:49 po trafieniu z linii wolnych Andrew Wigginsa. Mogło się wydawać, że GSW przejęli inicjatywę, ale w trzeciej kwarcie spotkanie wyglądało zupełnie inaczej. Zdeterminowani Denver Nuggets wygrali tę odsłonę zatrzymując Warriors na zaledwie 18 punktach i finałowe 12 minut rozpoczynali z przewagą dwóch oczek (89:87).
- Ekipy odpowiadały sobie małymi seriami. Na 3 minuty przed końcem Wiggins przymierzył za trzy dając swojej drużynie prowadzenie 112:111. W kolejnych akcjach gospodarzy pudłowali Nikola Jokić, Monte Morris i Will Barton. Warriors odpowiedzieli rzutami Jordana Poole i Stephena Curry’ego, co dało gościom prowadzenie 116:111 na 40 sekund przed końcem.
- Z tym Nuggets nie byli w stanie sobie poradzić i ostatecznie przegrali w tej serii po raz trzeci, co stawia ich w bardzo złej sytuacji. Curry znów wyszedł z ławki i zanotował 27 punktów oraz 6 asyst. Kolejnych 26 oczek Klaya Thompsona i 27 punktów Jordana Poole’a. Po stronie Nuggets 37 punktów, 18 zbiórek i 5 asyst Jokera, ale to nie zrobiło różnicy. 18 punktów i 12 zbiórek dołożył Aaron Gordon.