Oficjalnie rozpoczęliśmy tegoroczny turniej play-in! W pierwszym spotkaniu Brooklyn Nets pokonali zgodnie z przewidywaniami Cleveland Cavaliers, którzy nie postawili gospodarzom zbyt wysoko poprzeczki. Większych emocji doczekaliśmy się w Minneapolis, gdzie Timberwolves okazali się lepsi od mających za sobą świetny finisz sezonu regularnego Los Angles Clippers.
(7.) BROOKLYN NETS – (8.) CLEVELAND CAVALIERS 115:108
- Wcześnie już zapowiadany przez nas jako starcie Dawida z Goliatem mecz pomiędzy Brooklyn Nets a Cleveland Cavaliers nie okazał się zbyt wyrównanym widowiskiem, na które z pewnością czekaliśmy. Osłabieni brakiem Jarretta Allena goście w drugiej połowie pokazali kawał dobrego basketu, jednak nie wystarczyło to choćby na nawiązanie wyrównanej walki z faworytami.
- Od pierwszej minuty energia płynąca z trybun wypełnionej do ostatniego miejsca Barclays Center była niesamowita. Trudno zatem się dziwić, że gospodarze rozpoczęli to spotkanie od punktowej deklasacji rywali i prowadzenia 40-20 po pierwszej kwarcie. Nets rzucali w niej na blisko 71% skuteczności i zamknęli ćwiartkę serią 15-3.
- Z biegiem każdej kolejnej minuty Cavaliers zdawali się jakby rozpędzać i wolno, aczkolwiek sukcesywnie zmniejszali straty do rywali. Apogeum tego stanu nastąpiło w czwartej kwarcie, gdy na 8 minut przed końcową syreną zmniejszyli wreszcie różnicę punktową do jednocyfrowej straty. Goście z Ohio doszli rywali nawet na 5 oczek, jednak doświadczenie faworytów zaprocentowało i pozwoliło na obronę prowadzenia, a w rezultacie odniesienie ważnego zwycięstwa.
- Za bohatera tego spotkania uznać można Kyriego Irvinga, który jeszcze kilka tygodni temu nie zagrałby w podobnym meczu przed własną publicznością. Uncle Drew wyprawiał na parkiecie niesamowite rzeczy, trafiając swoich pierwszych 12 rzutów z gry. Zawodnik pomylił się dopiero w czwartej kwarcie i zakończył spotkanie z 34 punktami (12-15 z gry) oraz 12 asystami.
- Dobry występ także w wykonaniu Kevina Duranta. KD nie przemęczając się, rzucił 25 punktów i rozdał 11 asyst. Z dobrej strony pokazali się także autor 18 punktów i 8 asyst Bruce Brown, Andre Drummond (16 oczek, 8 zbiórek) oraz rezerwowy Nic Claxton (13 punktów.). Cała drużyna Nets grała dziś koszykówkę ładną dla oka, swobodnie dzieląc się i piłką.
- Cavaliers nie pomógł nawet wielki występ Dariusa Garlanda, który uzbierał na swoim koncie 34 punkty i 5 asyst. Momentami rozgrywający w pojedynkę ogrywał całą piątkę rywal, w znany tylko dla siebie sposób wjeżdżając w pomalowane. Niezły mecz także w wykonaniu Evana Mobley’a, na którego barkach spoczywała ogromna odpowiedzialność. Można powiedzieć, że podkoszowy nie zawiódł swoich kibiców i do 19 punktów i 7 zbiórek dołożył solidną obronę pola trzech sekund.
- Nets kontynuują zatem swoją piękną podróż. W kilka dni ekipa z Brooklynu przesunęła się z 10. lokaty na 8., a teraz dodatkowo awansowała do Play-offs, gdzie w hicie pierwszej rundy zmierzy się z Boston Celtics. – Znam tę drużynę bardzo dobrze, a oni znają nas. To będzie trudna rywalizacja – powiedział były Celt, Kyrie Irving. – Od pierwszej minuty, gdy sędzia wyrzuci piłkę w powietrze, zobaczycie naprawdę spektakularną koszykówkę – dodał.
(7.) MINNESOTA TIMBERWOLVES – (8.) LOS ANGELES CLIPPERS 109:104
- Dla fanów ofensywnej koszykówki ten pojedynek zapowiadał się niezwykle ciekawie. Rzucający najwięcej punktów w sezonie Timberwolves mierzyli się z Clippers, którzy od powrotu Paula George, w siedmiu ostatnich meczach, mogli pochwalić się najlepszym atakiem spośród wszystkich drużyn NBA.
- W początkowych minutach można było odnieść wrażenie, że waga tego spotkania przytłoczyła w pewien sposób obie drużyny. Nie pomagali także sędziowie, którzy stali się głównymi bohaterami pierwszej kwarty. Arbitrzy zagwizdali w niej aż 13 fauli i 2 przewinienia techniczne. Mówiąc delikatnie, nie wszystkie z nich były uzasadnione.
- Mecz w kolejnych kwartach jednak się rozkręcił, a żadna z drużyn nie pozwoliła rywalom odskoczyć na więcej niż 10 punktów. Czwarta ćwiartka to już prawdziwa wymiana ciosów, z której zwycięsko wyszli gospodarze z Minneapolis. Na niecałe 5 minut do końcowej syreny gospodarze wyszli na zasłużone prowadzenie, którego nie oddali już do końca meczu.
- Ciosem był dla Wolves 6. faul Karla Anthony-Townsa, z powodu którego zawodnik zmuszony był opuścić parkiet na 7:34 przed końcem czwartej kwarty. KAT w całym meczu uzbierał na swoim koncie jedynie 11 punktów i 5 zbiórek, rzucając na skuteczności 3-11 z gry i popełniając 4 straty.
- Wilki przy życiu trzymał jednak duet Anthony Edwards–D’Angelo Russell. Głównie dzięki nim od momentu wyrzucenia z parkietu KAT-a Timberwolves zaliczyli run 23-11, co w końcówce meczu takiego, jak ten wydaje się totalną abstrakcją. Ant rzucił 30 punktów i zebrał pięć piłek, a Russell schodził z boiska z 29 oczkami i 6 asystami.
- Po drugiej stronie swoją drużynę ciągnął Paul George, który zanotował 34 punkty, 7 zbiórek i 5 asyst. Oprócz PG13 jedynie trzech zawodników zapisał na swoim koncie dwucyfrowe zdobycze, co w starciu z nieźle zbilansowanymi dziś Wolves okazało się za mało. 17 punktów rzucił Reggie Jackson, 16 Norman Powell, a 12 Marcus Morris.
- Ekipa z Minneapolis w pierwszej rundzie Play-offów zmierzy się z Memphis Grizzlies.