Danny Green finalnie otrzymał należny mu pierścień za mistrzowski tytuł z 2019 roku. Były obrońca Toronto Raptors czekał na to wyróżnienie prawie trzy lata.
Prawie trzy lata minęły już od ostatnich finałów NBA z udziałem Golden State Warriors. Wojownicy przez niemal całą serię musieli radzić sobie bez Kevina Duranta, a w wyniku kolejnej poważnej kontuzji stracili Klaya Thompsona na mecz numer trzy, końcówkę szóstego oraz cały kolejny rok. GSW przegrali wówczas z Toronto Raptors Kawhia Leonarda, który ostatecznie został wybrany MVP finałów.
Niezwykle istotnym elementem układanki Nicka Nurse’a był wówczas Danny Green. Przeciwko Warriors obrońca notował 7,3 punktu, 3,5 zbiórki, 1,2 asysty oraz 1,2 przechwytu na mecz, choć jego skuteczność (39% z gry, 36,4% zza łuku) postawiała nieco do życzenia.
Od tamtych finałów minęło już ponad 1000 dni, ale dopiero minionej nocy 34-latek odebrał od Raptors mistrzowski pierścień. Wcześniej „Dinozaury” przez prawie rok swoje domowe spotkania rozgrywały w Tampie na Florydzie, a przez kolejne miesiące frekwencja w Scotiabank Arena w Toronto była mocno ograniczona przez panujące tam przepisy covidowe.
Wczoraj Philadelphia 76ers ponownie zagrali w Toronto i choć tym razem Raptors wygrali 119:114, to tę noc Green z pewnością zapamięta na długo.
Co ciekawe, mistrzowski pierścień za tytuł z Los Angeles Lakers (2019/20) Danny Green otrzymał już w marcu minionego 2021. Obrońca na swoim koncie ma już łącznie trzy tytuły. Pierwszy zdobył bowiem jeszcze w barwach San Antonio Spurs (2013/14).
Czy widziałeś już najnowszy odcinek Podkastu PROBASKET LIVE? Michał Pacuda i Krzysztof Sendecki przez dwie godziny rozmawiali o NBA, podsumowali wydarzenia z ostatnich miesięcy i rozdali zawodnikom swoje nagrody za sezon zasadniczy.