Golden State Warriors pokonali poprzedniej nocy Utah Jazz, którzy mają w ostatnim czasie nieco gorszy okres i nadal nie są pewni udziału w play-offach. Wyjątkowy mecz rozegrał Klay Thompson, który poprowadził GSW do ważnego zwycięstwa. Czuł jednak, że mógł więcej.
Odkąd wrócił do gry, kibice czekają na to aż złapie swoją optymalną formę i w każdym kolejnym meczu będzie grał tak, jak przed dwoma poważnymi urazami. Na razie Klay Thompson przelatuje lepsze występy z gorszymi, ale poprzedniej nocy był zjawiskowy, gdy poprowadził Golden State Warriors do zwycięstwa z Utah Jazz. Goście z Salt Lake City na osiem minut przed końcem spotkania wyszli na 16-punktowe prowadzenie po wsadzie Rudy’ego Goberta.
Można było odnieść wrażenie, że podopieczni Quina Snydera są tego dnia lepiej dysponowani i wygrają drugi mecz z rzędu. Jednak Warriors obudzili się w samą porę. Odpowiedzieli bowiem runem 18:0 i objęli prowadzenie. Kluczową rolę w tej serii odegrał Klay Thompson, który złapał znakomity rytm i tak jak robił to wiele razy wcześniej, przejął mecz nie robiąc sobie nic z defensywnych wysiłków przeciwnika. To był miód na serce wszystkich kibiców Klaya.
Jednak zaraz po meczu, w rozmowie z telewizją, Thompson stwierdził krótko: – Powinienem mieć 40 punktów – zaznaczył. Skończył spotkanie z dorobkiem 36 oczek (14/28 FG, 8/17 3PT), 5 zbiórek oraz 2 asysty. Pamiętamy jednak podobne komentarze Klaya z innych historycznych występów, gdy notował szalone liczby, ale w sprawę wtrącał się zazwyczaj trener Steve Kerr odsyłając go na ławkę rezerwowych, gdy było już po wszystkim.
Klay w 29 rozegranych meczach notował na swoje konto średnio 18,7 punktu, 3,9 zbiórki i 2,8 asysty trafiając 41,3 FG% oraz 36,5 3PT%. To jeszcze nie są liczby, do jakich nas przyzwyczaił. Jednak takie mecze, jak ten z Utah Jazz przekonują, że Klay niczego nie stracił i potrzebuje tylko czasu, by przywrócić swoja ciało do optymalnej dyspozycji. Taka forma zawodnika, jak w ostatnim starciu, może mieć ogromne znaczenie dla Warriors w fazie posezonowej NBA.