Sobotnie zmagania w NBA rozpoczęły się już o godzinie 18:30 czasu polskiego. W pierwszym spotkaniu Philadelphia 76eres nie pozostawili żadnych szans Charlotte Hornets. Pół godziny później w Madison Square Garden rozpoczął się kolejny mecz, w którym to Cleveland Cavaliers ograli New York Knicks. Już w nocy naszego czasu Kevin Durant ustanowił nowy rekord kariery, zdobywając aż 55 punktów. Brooklyn Nets nie zdołali jednak pokonać Atlanta Hawks. Fantastycznym występem popisali się również Golden State Warriors, którzy odrobili 21-punktową stratę i ograli Utah Jazz. W Wietrznym Mieście Chicago Bulls nie byli z kolei w stanie postawić się Miami Heat.


Philadelphia 76ers – Charlotte Hornets 144:114

Statystyki na PROBASKET

  • W Wells Fargo Center Philadelphia 76ers podejmowali Charlotte Hornets. W pierwszej połowie drużyny szły „łeb w łeb”. Gospodarze grali na znacznie lepszej skuteczności niż koszykarze z Charlotte, ale mieli jednocześnie bardzo dużo strat. „Szerszenie” potrafiły to wykorzystać i zdobywały wiele łatwych punktów (13 „oczek” po kontratakach w pierwszej połowie). Pod koniec drugiej kwarty Sixers zbudowali jednak niewielką przewagę i schodzili do szatni prowadząc 58:53.
  • Sixers znakomicie rozpoczęli drugą połowę. Podopieczni Doca Riversa na początku trzeciej kwarty znacznie powiększyli prowadzenie i na pięć minut przed końcem kwarty, mieli ponad 20 punktów przewagi (88:65). Hornets natomiast prezentowali się niemrawo. W trzeciej kwarcie to przyjezdni mieli problemy ze stratami, podczas gdy atak gospodarzy był nie do zatrzymania. Filadelfijczycy mieli bardzo wysoką skuteczność rzutową (60,9% z gry w całym spotkaniu) i regularnie trafiali rzuty za trzy. Ostatecznie Sixers zdobyli w trzeciej kwarcie aż 45 punktów i przed rozpoczęciem ostatniej części meczu komfortowo prowadzili 103:80.
  • 76ers otworzyli czwartą kwartę runem 20:10. W efekcie Hornets przegrywali już ponad 30 punktami (123:90). Mecz był zatem rozstrzygnięty. W ostatnich minutach spotkania więcej czasu otrzymali zawodnicy drugiego planu, a gospodarze spokojnie dowieźli wysokie prowadzenie do końca.
  • Najlepszym punktującym 76ers był Joel Embiid. Kameruński środkowy zdobył 29 punktów oraz miał 14 zbiórek i 6 asyst. Tobias Harris dołożył 23 punkty. James Harden zanotował z kolei 12 punktów, 13 asyst, 8 zbiórek, ale i 5 strat.
  • Dla Hornets Miles Bridges zdobył 20 punktów. PJ Washington dołożył 14 oczek, natomiast LaMelo Ball odnotował 13 punktów, 5 asyst i 6 strat.

Autor: Janusz Nowakowski

New York Knicks – Cleveland Cavaliers 101:119

Statystyki na PROBASKET

  • W Madison Square Garden New York Knicks zmierzyli się z Cleveland Cavaliers. Rywalizację lepiej rozpoczęli przyjezdni z Ohio. Cavaliers wygrali pierwszą kwartę 39:30. Knicks w pierwszej połowie grali na gorszej od rywali skuteczności rzutowej (44,2% przy 56,8% w wykonaniu Cavs), ale utrzymywali się w grze trafieniami za trzy punkty (7/15). Po pierwszych dwóch odsłonach Cavs prowadzili 68:60.
  • Trzecia kwarta należała do Cavaliers. Podopieczni J.B. Bickerstaffa atakowali strefę podkoszową i zdobywali w ten sposób mnóstwo punktów (na bardzo dobrej skuteczności). Knicks nie wiedzieli jak odpowiedzieć. Nowojorczycy nie potrafili powstrzymać ofensywy Cavs, a sami nie mieli wiele do zaoferowania w ataku. W rezultacie po trzeciej kwarcie gospodarze przegrywali już blisko 20 punktami (85:102).
  • Czwartą kwartę Knicks rozpoczęli całkiem nieźle i zmniejszyli prowadzenie Cavaliers do 12 „oczek” (94:106). Na niewiele się to jednak zdało. Ostanie minuty spotkania upłynęły pod znakiem fatalnej gry w ataku obu zespołów. Cavs zatrzymali się w tej kwarcie na 17 punktach, ale Knicks byli jeszcze gorsi, zdobywając ledwie 16 oczek (5/19 z gry). Po bezbarwnym meczu nowojorczycy ponieśli drugą porażkę z rzędu.
  • Najlepszym zawodnikiem Cavaliers był Darius Garland. Rozgrywający zdobył 24 punkty i miał 13 asyst. Ponadto, Caris LeVert zdobył 19 punktów, 6 asyst i 6 zbiórek. Po 16 „oczek” dołożyli Moses Brown (do tego 13 zbiórek) i Isaac Okoro.
  • Dla Knicks Obi Toppin zdobył 20 punktów. Evan Fournier dołożył 19 oczek, a wchodzący z ławki rezerwowych Immanuel Quickley 17.

Autor: Janusz Nowakowski

Atlanta Hawks – Brooklyn Nets 122:115

Statystyki na PROBASKET

  • To była wielka noc Kevina Duranta, który swoje show rozpoczął już w pierwszej kwarcie, zdobywając 15 punktów. Lidera Brooklyn Nets wspierał Kyrie Irving, ale w drugiej odsłonie duet ten był już bezradny. Choć KD dołożył kolejne 10 oczek, to świetnie dysponowani zawodnicy Atlanta Hawks – na czele z Danilo Gallinarim (11 pkt) i Trae Youngiem (9 pkt) – zdobyli łącznie 37 punktów (przy 20 Nets) i schodzili na przerwę z komfortową zaliczką (65:50).
  • W drugiej połowie Durant nie zwalniał tempa i tylko w trzeciej „ćwiartce” zaaplikował rywalom aż 19 oczek. Jastrzębie utrzymywały jednak swoją skuteczność rzutową na poziomie powyżej 40%, co pomimo lepszego fragmentu przyjezdnych pozwoliło im utrzymywać przewagę (87:92). W ostatniej kwarcie duet Durant – Irving dołożył kolejne 24 punkty, ale pozostali zawodnicy Nets zdobyli tylko 4 oczka, co przy 28 punktach Atlanty nie wystarczyło, by zakończyć mecz po myśli ekipy z Wielkiego Jabłka.
  • Hawks zwycięstwo zawdzięczają przede wszystkim zmiennikom. Żaden z graczy wyjściowej piątki nie zakończył bowiem meczu z dodatnim wskaźnikiem +/-. Najlepiej pod tym względem wypadł spośród nich Clint Capela (-1; 9 punktów, 12 zbiórek). Bogdan Bogdanović był +15 (8 pkt), Danilo Gallinari +13 (15 pkt), a Lou Williams +14 (8 pkt). To jednak Trae Young popisał się double-double w postaci 36 punktów i 10 asyst. Podwójną zdobycz odnotował również De’Andre Hunter (15 punktów, 10 zbiórek).
  • Trener [Nate McMilan] dał Bench Mob [przydomek nadany rezerwowym Hawks] po lampce wina. Zdrowie! – mówił Gallinari, który na pomeczowej konferencji rzeczywiście pojawił się z winem. – Gramy kawał dobrej koszykówki – dodał Young.
  • Pomimo porażki Kevin Durant na długo zapamięta minioną noc. Skrzydłowy ustanowił nowy rekord swojej kariery, zdobywając 55 punktów i 7 zbiórek (19/28 z gry, 8/10 za trzy), choć na konferencji prasowej podkreślał, że nie to jest dla niego teraz istotne i jest po prostu zły przez porażkę. Kyrie Irving dołożył imponujące 31 punktów i 6 asyst (7/14 za trzy). Reszta zespołu nie stanęła na wysokości zadania.

Chicago Bulls – Miami Heat 109:127

Statystyki na PROBASKET

  • Po wyrównanej wymianie ciosów na początku spotkania Miami Heat zdołali odskoczyć nieco z wynikiem, na co Chicago Bulls momentalnie odpowiedzieli serią 9:0. Niemoc strzelecką gości z Florydy przerwał dopiero Jimmy Butler, który chwilę wcześniej powrócił na parkiet. Heat mieli problemy ze stratami (4 w 1Q), ale braki w swojej grze nadrabiali imponującą skutecznością (63,6% z gry), co pozwoliło im utrzymywać skromne prowadzenie (30:31).
  • Przez krótką chwilę Byki były w stanie dotrzymać kroku rywalom. Podopieczni Erika Spolestry zdołali jednak ograniczyć straty i wciąż trafiali ponad 50% swoich rzutów, dzięki czemu stopniowo powiększyli swoją przewagę. Kluczowa była postawa m.in. Tylera Herro i wspomnianego Butlera, którzy w drugiej odsłonie zdobyli po 9 punktów (57:66).
  • Druga odsłona była kluczowa dla końcowego rezultatu. Najpierw próby zniwelowania strat powstrzymywali zza łuku m.in. Kyle Lowry czy Jimmy Butler, po czym przyjezdni z Miami wzięli sprawy w swoje ręce. Trzy trójki Tylera Herro – przerwane trafieniem dobrze dysponowanego Dewayne’a Dedmona – powiększyły przewagę Heat do 19 oczek (79:98). W czwartej kwarcie wyższy bieg wrzucił Gabe Vincent (3/4 za trzy), dwa trafienia zza łuku dołożył Duncan Robinson i choć to Bulls wygrali czwartą kwartę, to po raz kolejny przegrywają z czołowym zespołem jednej z konferencji.
  • – Przed nami długa droga, by być na ich [Heat] poziomie, to jasne. Kilka aspektów uniemożliwiło nam pozostanie w grze. Faule w pierwszej połowie były sporym problemem. Wysłaliśmy ich na linię 15 razy. […] Wielką różnicą była też skuteczność – komentował spotkanie Billy Donovan, trener Bulls.
  • Solidne zawody rozegrał Jimmy Butler, autor 22 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst. Double-double w postaci 19 punktów i 10 asyst dołożył Kyle Lowry. Bam Adebayo trafił 7 z 9 rzutów z gry i skompletował 16 oczek i 7 zbiórek. Co ciekawe, aż trzech rezerwowych Heat zdobyło co najmniej 13 punktów (Vincent – 13; Dedmon – 14; Herro – 19).
  • Grę Bulls napędzali przede wszystkim Zach LaVine (33 pkt; 5/12 za trzy) i DeMar DeRozan (26 pkt; 6/18 z gry). Podwójną zdobycz zapisał na swoje konto Nikola Vucević (12 punktów, 10 zbiórek, 5 asyst).

Golden State Warriors – Utah Jazz 111:107

Statystyki na PROBASKET

  • Pierwsza połowa spotkania bez cienia wątpliwości należała do Utah Jazz. Goście z Salt Lake City trafili sześć trójek w pierwszej kwarcie i dzięki świetnej postawie Donovana Mitchella stale utrzymywali się na prowadzeniu. Kluczowe okazały się pierwsze minuty drugiej odsłony, kiedy to Jazzmani zanotowali serię 16:0 autorstwa Jordana Clarksona, Mike’a Conleya, Rudy’ego Goberta i Mitchella, która pozwoliła im objąć 21-punktowe prowadzenie (28:49). Świetnie kwartę zamknął jednak Jordan Poole (11 oczek z rzędu), dzięki czemu Golden State Warriors na przerwę schodzili tylko z 13-punktowym deficytem.
  • Pierwsze oznaki problemów Jazz pojawiły się już w trzeciej „ćwiartce”. Podopieczni Quina Snydera zaczęli popełniać więcej błędów. Jednocześnie wciąż dobrze dysponowany był Klay Thompson, ale przez długi czas gście zdołali utrzymywać przewagę na dwucyfrowym poziomie. Dopiero kolejna trójka Poole’a na niespełna 4 minuty przed końcem trzeciej części pozwoliła na zmniejszenie straty do jednocyfrowego wyniku (70:77). Utah zdołali się jednak „odkuć” i wciąż komfortowo prowadzili.
  • Na niespełna 7 minut przed końcową syreną Jazz prowadzili rożnicą 16 punktów (87:103). To, co chwilę później zrobił jednak Klay Thompson, z pewnością przypomniało kibicom o złotych czasach GSW i Splash Brothers. W nieco ponad 2,5 minuty obrońca Wojowników trafił cztery trójki, a po jednej dołożyli Andrew Wiggins i Jordan Poole. Utah Jazz byli bezradni po obu stronach parkietu i po fantastycznej serii punktowej gospodarzy stracili prowadzenie (105:103).
  • Niemoc strzelecką Jazz z linii przerwał dopiero Bojan Bogdanović, po czym trafienie z gry dołożył Mike Conley. Wciąż jednak to Warriors utrzymywali skromne prowadzenie (107:106). W końcówce gospodarze skutecznie egzekwowali rzuty wolne, które otrzymywali po taktycznych faulach przyjezdnych. Utah nie było już stać na odpowiedź. Jazz przegrali 6 z 7 ostatnich spotkań, pokonując po drodze jedynie Los Angeles Lakers.
  • Warriors do zwycięstwa poprowadził fantastyczny duet Klay Thompson (36 punktów, 5 zbiórek; 8/17 za trzy) – Jordan Poole (31 punktów, 6 zbiórek, 6 asyst; 6/15 za trzy). Andrew Wiggins dołożył 17 oczek na dobrej skuteczności (7/10 z gry). Draymond Green odnotował z kolei 10 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst.
  • – Jordan Poole musiał zrobić dla nas wiele podczas nieobecności Stepha [Curry’ego]. Właśnie go przytuliłem i powiedziałem, jak bardzo go doceniam. […] Czułem, że to będzie moja wielka noc. Pierwsza połowa nie była najlepsza, ale wciąż oddawałem rzuty – mówił tuż po meczu Klay.
  • Po stronie Jazz wyróżniali się przede wszystkim Mike Conley (26 punktów, 8 asyst) i Donovan Mitchell (26 pkt). Rudy Gobert do 14 punktów dołożył efektowne 20 zbiórek.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    4 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments