Wtorkowa noc nie dostarczyła nam emocji i nutki zaskoczenia w przeciwności do dnia poprzedniego. Zarówno San Antonio Spurs, jak i Atlanta Hawks wygrali mecze nr 2 we własnych halach, a w obydwu przypadkach gospodarze po dwóch meczach prowadzą 2-0. Zarówno mecz w Atlancie jak i w Teksasie nie należały do ciekawych, gdyż goście nie mieli w nich większych szans.
BOSTON CELTICS 72 – 89 ATLANTA HAWKS
Zawodnicy Boston Celtics nie wyszli na parkiet skoncentrowani co było widać od początkowych minut. Spotkanie drugie tak naprawdę wygrane było już w pierwszej kwarcie przez Atlantę Hawks. Przyjezdni w otwierających 12 minutach zdołali trafić zaledwie 7 punktów (3/23 z gry) (!) czym ustanowili niechlubny rekord najmniejszej ilości punktów zdobytych w kwarcie meczu w playoffach. Poprzedni „rekord” ustanowiony był w 1988 przez Utah Jazz, następnie wyrównany w 2010 przez Dallas Mavericks w meczu ze Spurs i wynosił 8 punktów.
Musimy rozwiązać ten problem. My zawodnicy, jak i sztab szkoleniowy musimy znaleźć sposób, aby ułatwić nam grę w ataku. (Hawks – przyp. red.) grają świetną obronę zespołową, jednak musimy ułatwić grę nie tylko dla mnie, ale dla pozostałych moich kolegów – powiedział Isiah Thomas, który zdobył najwięcej punktów dla C’s (16), jednak w przeciągu 30 minut trafił zaledwie 4 z 15 oddanych rzutów.
Inicjatorem świetnego początku spotkania ze strony Jastębi był nie kto inny jak Kyle Korver, który w otwierającym serię meczu trafił tylko raz na 10 oddanych prób, pudłując wszystkie siedem trójek. Tym razem Korver wyszedł z szatni gotowy, trafił aż cztery trójki w otwierających minutach, a jego zespół dzięki temu szybko zyskał 21-punktową przewagę. Ostatecznie superstrzelec Atlanty był ich najskuteczniejszym zawodnikiem z pięcioma rzutami za 3 w meczu, a całe spotkanie zakończył z dorobkiem 17 punktów.
Wszyscy mamy dumę, prawda? Bardzo chciałem dzisiaj wyjść na boisko i zagrać o wiele lepiej niż w meczu pierwszym – skomentował Korver.
Dla borykających się z poważnymi problemami zdrowotnymi podopiecznych Brada Stevensa w pierwszej piątce miejsce Avery Bradley’a zastąpił drugoroczniak Marcus Smart. Udało mu się trafić jedynie 1 z 11 oddanych rzutów (1/6 za trzy). Ogółem mówiąc przyjezdni trafili jedynie 31,8% rzutów z gry, byli także gorsi praktycznie w każdych pozostałych aspektach gry. Atlanta Hawks ustanowili kolejny rekord zespołu w playoffach z 15 blokami w spotkaniu. Al Horford razem z 17 punktami miał ich aż 5, Paul Millsap dodał 4, a Thabo Sefolosha – 2.
[ot-video][/ot-video]
MEMPHIS GRIZZLIES 68 – 94 SAN ANTONIO SPURS
To prawda, graczom Memphis Grizzlies nie można odmówić woli walki, jednak umiejętnościami i talentem, szczególnie za sprawą poważnych kontuzji, odstają oni od swoich przeciwników San Antonio Spurs co po raz kolejny było widać w meczu numer 2. Gospodarze wyszli na boisko z konkretnym celem i w przeciągu 48 minut nigdy nie przegrywali. Patty Mills trafił 16 punktów, Kawhi Leonard dodał 10, a gwiazdy, szczególnie te starsze po raz kolejny dostały sporo czasu na odpoczynek przed kolejnym, trzecim meczem w Memphis.
Obrona Spurs czyniła cuda. Przytrzymali oni Grizzlies do najmniejszej ilości punktów w meczu w historii klubu oraz najmniejszej ilości punktów w kwarcie (11). Goście trafiali ze skutecznością poniżej 33%, w tym celnie oddając tylko dwa rzuty za trzy. Zastanawiające jest 17 strat ze strony podopiecznych Gregga Popovicha, a także fakt, że goście oddali aż 20 rzutów z gry więcej. Pomimo tego, różnice w tych aspektach nie zrobiły jednak jakiejkolwiek różnicy co obrazuje wynik końcowy.
Seria przenosi się już w piątek na parkiet w Memphis, jednak nawet z dwoma spotkaniami we własnej hali nie widać nadziei, żeby kontuzjowani Grizzlies stawili jakikolwiek opór idącym pewnie po swoje San Antonio Spurs.
[ot-video][/ot-video]
Wspieraj PROBASKET
