Bardzo dobre spotkanie dla promocji koszykówki i dla kibiców – mówił po zwycięskim meczu Torunia z Włocławkiem trener Jacek Winnicki. Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Gospodarze wygrali 70:68, a chwilę po meczu na krótką rozmowę znalazł czas jeden z bohaterów Twardych Pierników – Łukasz Wiśniewski.
Spotkanie w bardzo dobrym stylu otworzyły Rottweilery. „Nie możemy mieć takich przestojów jak w pierwszej kwarcie”, mówił po meczu Krzysztof Sulima. Jego drużyna w tej części spotkania zdobyła zaledwie dziewięć oczek, tracąc aż 18. Jednak wszystko zaczęło się zmieniać wraz z kolejnymi akcjami. Anwil w drugiej kwarcie przez prawie cztery minuty nie potrafił zdobyć punktów, a mecz stał się wyrównany.
„Wszyscy kibice mogą być zadowoleni z widowiska” – komentował spotkanie Igor Milicić. Środkowa część meczu była bardzo wyrównana. Często zmieniało się prowadzenie i było tak nerwowo i gorąco, że trener gospodarzy aż rzucał marynarką o parkiet (link). Jednak dzięki dobrej i twardej obronie oraz skutecznej walce na deskach, gospodarze zaczęli budować swoją przewagę. Na niecałe 3,5min przed gwizdkiem kończącym regulaminowy czas gry, torunianie prowadzili 65:55, co przy tak wyrównanym spotkaniu wydawało się stratą nie do odrobienia.
„Gdybyśmy zebrali chociaż połowę ich zbiórek w ataku, wynik byłby inny” – Bartosz Diduszko.
Jednak jak powiedział Milicić, „moi zawodnicy walczyli do samego końca”. Anwil zaczął odrabiać stratę i na niecałe 10sek przed końcem czwartej kwarty, po rzutach wolnych Kamila Łączyńskiego, przegrywał już tylko 69:68. W grze nerwów i błędów lepiej poradzili sobie koszykarze z grodu Kopernika, którzy po końcowym gwizdku mogli odbyć honorową rundę wkoło parkietu dziękując swoim kibicom za wsparcie.
„O wyniku zadecydowały dwie rzeczy: zbiorki w ataku, których nie udało nam się obronić i niewymuszone przez rywala straty. Przegraliśmy, ale udało nam się utrzymać przewagę z naszego pierwszego meczu” – oceniał na gorąco mecz trener gości.
Po meczu swoim kibicom dziękowali zarówno przegrani jak i wygrani. Trener Winnicki nawiązał już do fazy play-off, w której ma nadzieję, że zobaczy halę wypełnioną tak jak w wygranych derbach, jednak tym razem w 100% fanami jego drużyny. Warto zaznaczyć, że mimo środka tygodnia, do Areny Toruń przybyło aż 3900 kibiców, z czego ok 550 kibiców to sympatycy z Włocławka. Ta rywalizacja na trybunach, głośny doping obu stron, było tą przysłowiową wisienką na torcie do świetnego widowiska, pełnego walki do ostatniej akcji.
Jednym z bohaterów meczu był Łukasz Wiśniewski. Został najlepszym strzelcem swojej drużyny (na parkiecie najwięcej punktów zdobył Fiodor Dmitriew – 26). Pięć oczek zdobył w ostatniej kwarcie, a w całym spotkaniu uzbierał 14 punktów (3/5 za 3). Do swojego rezultatu dołożył jeszcze pięć asyst.
Marcin Rutkowski: Trwa jeszcze runda zasadnicza, a emocje były jak w czasie play-offów.
Łukasz Wiśniewski: Faktycznie, to był taki przedsmak play-offów.
Mimo poniedziałku do Arena Toruń przybyło wielu kibiców zarówno Waszych jak i z Włocławka. Przyjemniej się gra w takiej atmosferze?
Bardzo przyjemnie! W końcu gramy dla kibiców, więc jeżeli hala jest wypełniona i nas dopingują, to gra nam się przyjemnie.
Początek mieliście nieudany ale wróciliście do gry. Jednak pod koniec czwartej kwarty popełniliście stratę, która mogła zniweczyć cały wysiłek.
Tak, ewidentne niezrozumienie się dwóch zawodników. Mogliśmy to przypłacić porażką, ale szczęście się do nas uśmiechnęło i powiedzmy, że kontrolowaliśmy to spotkanie.
W zwycięstwie chyba bardzo pomogła Wam gra na deskach (16 zbiórek w ataku).
Myślę, że dużo elementów było. Myślę, że agresja, jaką prezentowaliśmy na całym boisku przełożyła się na to, że wygraliśmy.
z Torunia, Marcin Rutkowski
Obserwuj @MarcinRutkowski
Obserwuj @PROBASKET