Jeśli Los Angeles Lakers chcą zagrać w turnieju play-in, potrzebują już teraz wykorzystać absolutne maksimum swoich możliwości. To niestety oznacza, że LeBron James nie może czekać do play-offów z wrzuceniem wyższego biegu. Widzieliśmy to poprzedniej nocy.
Los Angeles Lakers gościli na własnym parkiecie Washington Wizards. Podopieczni trenera Franka Vogela potrzebują zwycięstw, jak tlenu. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę LeBron James, dlatego postanowił cofnąć zegarek o kilkanaście lat i tak jak kiedyś samodzielnie wygrywał mecze dla Cleveland Cavaliers, stara się samodzielnie wygrywać mecze dla Lakers… w wieku 37 lat. To oczywiście bardzo obciążające dla jego organizmu.
Warto pamiętać, że w ostatnim czasie LBJ narzekał na problemy z kolanem, więc teoretycznie na tym etapie rywalizacji powinien oszczędzać zdrowie i myśleć już o play-offach. Do nich jednak Lakers muszą najpierw awansować. Po zwycięstwie z Wizards, zespół z LA nadal jest na 9. miejscu w tabeli zachodu z bilansem 29-37. Mają relatywnie bezpieczną przewagę nad rywalem i wiele wskazuje na to, że w pierwszym meczu turnieju play-in zagrają z New Orleans Pelicans.
James był poprzedniej nocy doprawdy zjawiskowy. Potwierdza, że jest w wybitnej formie pomimo problemów zdrowotnych. Kluczowa dla losów meczu była trzecia kwarta, którą Lakers wygrali 37:23 i wyszli na prowadzenie, które w trakcie finałowych 12 minut powiększyli i ostatecznie odnieśli zwycięstwo. LBJ w 36 minut zanotował na swoje konto 50 punktów (18/25 FG, 6/9 3PT), 7 zbiórek oraz 6 asyst. 21 oczek i 5/7 za trzy Malika Monka.