Minnesota Timberwolves prezentują się nadspodziewanie dobrze. Powoli zbliżamy się do końca sezonu regularnego, a drużyna prowadzona przez Chrisa Fincha ma dodatni bilans i zajmuje miejsce dające awans do play-in. Obecne rozgrywki to zdecydowanie ogromny skok jakościowy w grze Wilków, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w poprzednim sezonie zespół z Minneapolis był jedną z najgorszych ekip w lidze.
Minnesota Timberwolves są jedną z tych drużyn NBA, które nie mają na swoim koncie wielkich osiągnięć. Za złotą kartę w historii klubu trzeba uznać erę Kevina Garnetta. Co prawda nie udało się wówczas odnieść jakiegoś spektakularnego sukcesu, ale za sprawą fantastycznej gry Garnetta Timberwolves zaistnieli w świadomości przeciętnego kibica. Natomiast w najnowszej historii drużyny z „krainy 10 tysięcy jezior” próżno szukać jakichkolwiek sukcesów.
Ostatnimi rozgrywkami, w których Wilki osiągnęły przyzwoity wynik, był sezon 2017/18, gdy koszykarze z Minneapolis awansowali do play-offów, ale odpadli w pierwszej rundzie już w pierwszej rundzie. Od tego czasu Timberwolves ani razu nie zdołali awansować do rozgrywek posezonowych, choć już wkrótce może to ulec zmianie.
Pierwszym i oczywistym powodem dobrej dyspozycji tej drużyny jest forma lidera. Karl-Anthony Towns, czyli świeżo upieczony zwycięzca konkursu rzutów za trzy, jak zwykle może pochwalić się znakomitymi statystykami. Środkowy Wilków notuje 24,4 punktu, 9,7 zbiórki oraz 4 asysty na mecz, a także pozostaje najlepiej rzucającym z dystansu centrem w NBA. Został on również wybrany na rezerwowego do Meczu Gwiazd w Cleveland, w którym grał przez 14 minut (9 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty).
Tym, co pozwoliło Townsowi wrócić do All-Star Game po dwóch latach nieobecności, nie są jednak wyłącznie statystyki. Kluczowy okazał się fakt, że zdobycze punktowe 26-latka w końcu przekładają się na dobre wyniki drużyny, a to w koszykówce jest najważniejsze.
Trzeba również docenić dyrekcję klubu, która dokonała kilku trafnych wyborów. Pozyskanie D’Angelo Russella i wybór w Drafcie 2020 Anthonego Edwardsa okazały się świetnymi decyzjami. W tym sezonie obaj ci gracze zapewniają wysoką zdobycz punktową i stanowią duże wsparcie dla Townsa. Imponuje zwłaszcza Edwards, który za sprawą niebywałego atletyzmu i łatwości w atakowaniu strefy podkoszowej wygląda na koszykarza o ogromnym potencjale.
Ważne postaci znajdziemy także wśród zawodników drugiego planu. Po bronionej stronie parkietu wyróżniają się tacy zawodnicy jak weteran Patrick Beverley czy 22-letni Jarred Vanderbilt. Beverley ze swoją twardą (często brutalną) obroną na obwodzie i niewybrednymi odzywkami potrafi napsuć krwi, co może okazać się szczególnie przydatne w fazie playoff. Vanderbilt to z kolei odkrycie tego sezonu. Młody skrzydłowy o świetnych warunkach fizycznych zapewnia dużo energii i świetną defensywę.
Dużo talentu jest również na ławce. Zresztą według statystyk ławka rezerwowych Timberwolves jest ostatnimi czasy jedną z najlepszych w NBA. Rezerwowi Wilków w ostatnich dziesięciu meczach są na drugim miejscu w zdobytych punktach i na pierwszym w skuteczności rzutów za trzy. Liderem ofensywy z ławki jest obwodowy Malik Beasley, który notuje blisko 12 punktów na mecz. Ponadto na uwagę zasługuje obiecujący drugoroczniak Jaden McDaniels.
Widać, że w Minneapolis nie brakuje młodych koszykarzy o naprawdę dużym potencjale. Drużyna Wilków jest budowana sensownie, a Chris Finch (dla którego to pierwsza praca w roli głównego trenera) ma na ten zespół pomysł. Nie słyszymy też, żeby kluczowi zawodnicy byli ze sobą w konflikcie, a w szatni panowała kiepska atmosfera (co już się zdarzało). Kto wie, może w niedalekiej przyszłości Timberwolves powalczą o mistrzostwo?
Minnesota Timberwolves z bilansem 31-28 zajmują 7. miejsca w Konferencji Zachodniej. Do Denver Nuggets, którzy okupują obecnie ostatnie miejsce gwarantujące bezpośrednią grę w play-offach, Wilki tracą tylko dwa zwycięstwa.