Wielu kibiców Brooklyn Nets zapewne liczyło na to, że Kyrie Irving zacznie w większym stopniu myśleć o zespole, gdy z powodu kontuzji z gry wypadł Kevin Durant. Nic jednak na to nie wskazuje. Rozgrywający Nets nie chce zmarnować wielu miesięcy “protestów”.
W tym momencie Kyrie Irving może występować wyłącznie w meczach wyjazdowych i to nie wszystkich, bo w niektórych miastach mają podobne zasady anty-COVIDOwe do tych z Nowego Jorku, czyli grać mogą tylko zaszczepieni. Brooklyn Nets nadal liczą na to, że wraz z biegiem sezonu Irving zmieni swoje podejście i pozwoli się zaszczepić, by być w stu procentach dyspozycyjnym. Miałoby to kluczowe znaczenie w play-offach.
– Podjąłem już decyzję i jej nie zmieniam – przyznał po meczu Nets z Cleveland Cavaliers, w którym wyraźnie dała się Nets we znaki absencja Kevina Duranta. Jeden z liderów rotacji straci około sześciu tygodni przez kontuzję kolana. W tym okresie największy ciężar powinien spaść właśnie na Irvinga oraz Jamesa Hardena. Nowe okoliczności nie zmuszą jednak Irvinga do zmiany swojego stanowiska i Nets powinni przestać się łudzić.
Zatem wszystko wskazuje na to, że do końca sezonu Irving będzie grał wyłącznie tam, gdzie dostanie na to zgodę lokalnych władz. To kłopotliwe, ale Nets potrzebowali wsparcia z powodu problemów kadrowych, więc zgodzili się na powrót rozgrywającego do pracy z zespołem. W trakcie konferencji prasowej Irving udzielił bardzo długiej wypowiedzi na temat swojego aktualnego statusu i warto posłuchać jej w całości. Kluczem jest to, że potrzeby zespołu nie zmienią jego podejścia.
– Rozumiem, że ludzie będą się ze mną zgadzać lub nie. […] Mam nadzieję, że okoliczności się zmienią nie tylko dla mnie. Mówię o wszystkich niezaszczepionych, którzy zostali zwolnieni z pracy – kontynuuje Irving, wracając do tego, od czego wszystko się dla niego zaczęło. – Od początku mój przekaz jest jasny, nie chodzi tutaj wyłącznie o mnie – dodaje. Gdyby teraz Irving postanowił się zaszczepić, zaprzeczyłby wszystkiemu, wobec czego protestował.